Mimo 40kkm nakręconych na takich motocyklach jak ZX-6R, R-6, GSX750F, RF900 i FZR1000 i zjeżdzeniu sporej częsci świata w/w motocyklami to po przesiadce na Hayabusę za kolorowo nie było...
Przez pierwszy rok chcialem ten motocykl sprzedać bo męczyły mnie te chore paramtery silnika. Cały czas musiałem panować nad tą mocą by nie zrywało mi przyczepnosci tylnego koła. Trzeba było uważać na każde przekecenie manetki, bo albo zaraz 200Km/h albo uślizg. A jak spadł deszcz to już całkiem dobiła mnie jazda tym motocyklem po mokrej nawierzchni...
W drugim sezonie na Hayce też się wahałem nad sprzedażą, bo nadal nie czułem się pewnie na tym motocyklu...
Dopiero w 3 sezonie ją wyczułem i mogłem robić z nią co chcę... I tak już 6 sezon minął i innego motocykla nie chce, lecz dalej mnie zaskakuje parametrami jakie sobą prezentuje.
Ale jak widać, mi przesiadka na Hayabuse mimo nie malego doświadczenia na dużych motocyklach zajeła pełne dwa sezony...
A jedyne co mnie czasami wkurza, to to, że jak ma się zły dzien to nie jest to najlepszy motocykl na wyżycie się wokól komina... bo każde odkręcenie manetki to chwila i 250km/h wskakuje na budzik czyli robi się trochę niebezpiecznie na wąskich dróżkach. A 600stką to kurcze można było kręcić pod czerwone pole i tak drastycznie ta prędkość nie rosła
<br><hr>Piotros