Do niedawna w to nie wierzyłem, ale przy kończącym się napędzie, jego wyciągnięcie rośnie w lawinowym tempie i łatwo przegapić, że da się go już ściągnąć bez luzowania koła. Pierwszy taki zonk miałem w tym roku w Rumunii - przed wyjazdem byłem świadomy, że łańcuch kończy żywota, ale co mi tam, przecież naciąg w połowie, więc się nie skończy w 2.5tys.km. A tu proszz...
Naciąg był robiony przed wyjazdem 1200km wcześniej, przy okazji zmiany tylnej opony. Po założeniu padliny, naciąg poszedł o dwa trzy oczka i zostało kolejne trzy. Po kolejnych 600km zostało już zero możliwości naciągu. Do domu dokulałem się z regulacją na max i łańcuchem luźnym jak szmata. Na szczęście w moim trupku łańcuch spada tylko na jedną stronę i kręci się luźno na piaście, nie blokując koła. Tak więc Panie i Panowie, jak już napęd swoje przeszedł, to trzeba doglądać przy każdej okazji