Jako, że jestem studentem także na nadmiar gotówki nie mogę narzekać, pomyślałem, że na przyszły sezon kupie coś tańszego(moto do 7k). Wybór padł na thundercata. Ogólnie spotkałem się z opinią, że thundercat to taki fazer z owiewkami, prawda to? Bo na fazerze przelatałem 2 sezony i szukam czegoś o nie co innej charakterystyce, w sensie bardziej sportowe moto. Gdzie nie gdzie udało mi się wyczytać, że piętą achillesową tego moto jest wypadająca dwójka i zastanawiam się czy to jest reguła czy raczej sporadyczne przypadki. Bo nie mam zamiaru natknąć się na minę - jak chyba każdy. I teraz sam nie wiem czy dozbierać na coś lepszego w sensie coś do 10k, jakiegoś rasowego ściga(zx6r, r6)? Czy kupić thundercata? Dodam, że zastanawiam się również nad f3, jakby ktoś mógł porównać f3 z kotem to też będę wdzięczny