przez bolomenel » 14/11/2011, 12:37
Witam.
Chciałbym zapytać ludzi którzy doświadczyli nieprzyjemności co począć.
Koniec września miasto, wieczór, ciemno, zimno. Jedziemy na dwa motocykle odstęp koło 150m. Jeden przejechał drugi nie. Pomiędzy nami pan wykonuje manewr skrętu w lewo przecinając mój tor jazdy. Huk budzę się chwilę pózniej na ziemi. Nie wiem co właściwie się stało. Gsxf rozwalony samochód rozwalony.
Wiem tylko że uderzyłem w samochód. Z relacji kolegi wynika, że w przód (chyba w maskę) sam niczego nie widziałem pozatym od huku do przyjazdu karetki właściwie nic nie pamiętam.
Odjazd do szpitala. Połamana ręka z którą jest bardzo źle, uszkodzone oba kolana, otarcia. 2 operacje i kolejne w planach.
W szpitalu kontrola trzeźwości, wszystko ok, policjant pyta co się stało mówię, że w sumie to nie wiem co się stało. Powiedział, że gość skręcał w lewo i wymusił pierwszeństwo, brak śladu hamowania i sprawa idzie do sądu.
W szpitalu zjawia się pan z samochodu przeprasza, pokazuje skruchę itd. Po 14 dniach w szpitalu, przesłuchanie jako pokrzywdzony.
Zgłosiłem sprawę do PZU jako pokrzywdzony. Osobna sprawa na ciuchy, osobna sprawa na motocykl. Rzeczoznawca, zdjęcia i w rezultacie:
-ciuchy warte 1500 jak nie lepiej wyceniono na 500 ze względu na to, że nie dostarczyłem rachunków. Rachunki które mam zgubiły litery (wyblakły)
-w motocyklu szkoda całkowita
I najlepsze odmowa wypłaty odszkodowania gdyż wpłynęło pismo, że sprawca nie poczuwa się do winy.
Z racji, że wypadek i obrażenia powyżej 7 dni sprawa pójdzie do prokuratury. Rzecz w tym, że leczenie jest kosztowne a bez prywatnego leczenia zdechnę w poczekalni czekając np 6 miesięcy na rechabilitację.
Podobno znaleźli się świadkowie którzy widzieli "wariata na motorze" który przez miasto jechał 180 na tylnim kole z pasażerem bez kasku. Jak przyszło co do czego to świadkowie nie odbierają telefonów a sprawa nie idzie do przodu.
Co w takiej sytuacji zrobić da się to jakoś przyspieszyć czy skazany jestem na biurokratyczne terminy?