Blokujący się przód zachowuje się różnie, zazwyczaj najpierw sunie prosto, a później leci w którąś stronę, w sumie sporo zależ tu od pozycji, jeśli mamy opanowane hamowanie bez naciskania na kierownice to nic złego nie powinno się dziać.
Oczywiście zablokowanie koła to natychmiastowe odpuszczenie hamulca, nawet nie puszczenie, tylko właśnie odpuszczenie. Ale nie należy się tego panicznie bać, kiedy hamujemy jesteśmy przygotowanie na blokadę i odpuszczenie nie wymaga jakiegoś mega refleksu.
zxer napisał(a):w teorii tak ale w praktyce na drodze masz studzienki, piasek, malowanie plamy oleju i smieci. mowie o mokrej nawierzchni.
No właśnie, ktoś kto boi się przyblokować koło w takiej sytuacji prawie nie będzie hamował, a prawda jest taka że na mokrym na przykład wciąż jest dość dużo przyczepności żeby unieść tył do góry
Na mieście często trzeba ostro hamować na nie najlepszej i zmieniającej się (białe, olej, kupki piasku) nawierzchni i trzeba na bieżąco dawkować siłę hamowania w zależności od przyczepności. Nie wiem jak to wytłumaczyć, to po porostu można wyczuć, bawienie się hamulcem w deszczu w celu nauki jest błędem.
I sorry, ale nie wyobrażam sobie jak można jeździć po mieście i uważać że zablokowanie przodu = gleba.
Nie należy się też za bardzo bać małych przeszkód, jak na przykład studzienka, studzienki są na tyle małe że jeśli nie zasuwamy na granicy przyczepności (czy to w złożeniu czy podczas hamowania) to co najwyżej przez moment poczujemy jak któreś z kół leci lekko w bok i od razu odzyskało przyczepność po wjechaniu na czysty asfalt. U siebie mam taki zakręt na którym parę metrów przed szczytem są pasy, za każdym razem na pasach moto leci lekko na zewnętrzną, to nawet miłe
Jeśli nikt nie spanikuje tylko będzie dalej jechał w ten sam sposób i nie wprowadzi jakiejś niestabilności (płynna kontrola gazu, trzymanie pozycji) to nic w takiej sytuacji mu nie grozi.