Dzieki za wszystkie posty. szczerze mowiac jestem mile zaskoczony. spodziewalem sie odpowiedzi w stylu: ty taki i owaki kup sobie rower na emeryture. a tu prosze, rzeczowe rady. zgadzam sie z tym, ze na moto dostaje sie malpiego rozumu i ze trzeba duzo cwiczyc. nie zgadzam sie jednak, ze jazda R1 do 150km/h to jak rozwozenie pizzy S-klasse. Ok, moze by sie nie oplacalo, ale w tym wypadku to sie nie liczy, bo jezdzisz dla przyjemnosci i osobiscie wolalbym rozwizic pizze S-klasse niz maluchem
w litrze wlasnie chodzi o to, ze ciagnie od dolu, ma zapas mocy i moge odkrecic jak bedzie taka potrzeba (oczywiscie jak juz poskromie bestie). ogolnie uwazam, ze zasada jest jedna w doborze motocykla: pojemnosc mozgownicy motocyklisty powinna przewyzszac pojemnosc silnika jego motocykla
licze na to, ze mam w glowie wiecej niz litra i potrafie opanowac Mr Hyde'a
. choc widzialem juz nie jednego motocykliste, ktorego mozgownica zmiescilaby sie w jednym garnku silnika jego moto i jeszcze by sie tam telepala:)
wlasnie robie rekonesans po allegro i w weekend mam zamiar cos poogladac na zywo. jak sie nie trafi R1 godna uwagi, a za to jakas 600 to nie bede sie upieral. chociaz z drugiej strony.... rezygnowac ze szczeniackich marzen? hmm.... czy bedzie mi z tym dobrze? w koncu nie kupuje sie motocykla tylko po to zeby sie nim przemieszczac.