Witam, witam.
Do zalozenia tego tematu sklonily mnie wydarzenia ostatnich 48 godzin.
Mam rodowlosego jamnika, miala byc miniaturka ale okazal sie miniaturka wielkosci malego hipopotama
2 dni temu nagle przestal jesc, odechcialo mu sie wychodzic na dwor, nawet na lozko nie mogl sam wskoczyc. Zaczely sie wymioty, z wesolego siwego pyszczka zniknal usmiech a pojawil sie wyraz bolu i smutku. Polecialem od razu do weterynarza: na poczatku dobra wiadomosc, moze to tylko zatrucie bo troche wymiotowal. Wzieli krew do zbadania. W tym czasie podpieli go do kroplowki bo okazalo sie, ze jest mocno odwiodniony - co wypil to zwymiotowal. Lekarz wychodzac z laboratorium byl blady jak sciana. Powiedzial, ze dawno tak zlych wynikow nie widzial, zlych to malo powiedziane wrecz masakrycznych. Niektore czynniki przekroczone ponad norme o kilkaset %, okazalo sie, ze nerki wogole przestaly pracowac - u psa stwierdzono mocznice. Czesta chorobe u zwierzat. Nerki mojego psiaka "Dropsa", ktory spedzil ze mna 10 lat wysiadly na dobre. Lekarz byl jeszce dobrej mysli, powiedzial, ze przez pare dni beda podawali leki, kroplowke i moze zaczna znow dzialac. Przyjechalem do domu i odezwal sie telefon: "Tu wterynarz, niestety mam jeszcze gorsze wiadomosci. Z dalszych badan wynika, ze psu przestaly pracowac nie tylko nerki ale rowniez watroba".
Myslalem, ze jestem twardym facetem, zawsze sie smialem, mialem w 4 literach to co dzieje sie na swiecie, nigdy nic mnie nie ruszalo ale w tym momencie juz cos we mnie peklo, odezwalo sie prawdziwe dziecko.
Moj pies siedzi jeszcze kolo mnie ale jest tak slaby, ze nie ma sily nawet sam pojsc sie napic.
Pisze ten temat aby poprostu sie wyzalic i mam wyje**** na glupie komentarze tych, ktorzy nigdy nie mieli swojego pupila, nie przezyli z nim 10 lat i na koncu nie okazalo sie ile ten zwierzak (staly czlonek rodziny) znaczyl dla nas gdy koniec juz jest tak blisko.
Mojemu psu zostal albo miesiac zycia w meczarniach bo bez sprawnych nerek dluzej nie da rady a kroplowki, itp nic nie pomoze...w Polsce jest tylko 1 miejsce gdzie wykonuje sie dializy dla zwierzat, koszt 1 to 600 zl wiec prekracza to mozliwosci kazdego czlowieka. Pozatym watroba juz tez jest "wylaczona" wiec nic nie da rady zrobic.
Albo...wszyscy wiemy...i kurva nigdy nie czuelm sie tak podle jak dzis, jakbym skazywal swojego najlepszego przyjaciela na najgorsze...z jednej strony wiem, ze cierpi, bo widac to po nim, wiem, ze nie da sie z tym nic wiecej zrobic...ale z drugiej strony oddal byl swoja watrobe i nerki zeby on mogl przezyc drugie 10 lat...
Moj pies, najlepszy przyjaciel, OSOBA, ktora zawsze byla ze mna, ktora zawsze przybiegala z merdajacym ogonem i zjadala mi skarpety...
Powiem szczerze, mam 23 lata ale kurva wyje jak dziecko.
(otwórz link)
(otwórz link)