Przeczytałem niedawno o wypadku, w któym motocyklista potrącił kobietę na przejściu, przez co szybko się wykrwawiła i zmarła. Nie wiem czy można ją było uratować czy nie, ale wiem że jest wiele wypadków z ofiarami śmiertelnymi które były do uratowania, czasem w banalny wręcz sposób.
Wartoby było wiedzieć w jaki, przede wszystkim z dwóch powodów:
- często jeździmy w grupach, w razie wypadku możemy uratować kumplowi/kumpeli/żonie/synowi/itd... życie
- zdarzają się wypadki, w których motocyklista potrąci pieszego. Udzielenie pomocy - jeśli to możliwe - może oszczędzić sprawcy od 6 miesięcy do 8 lat życia za kratkami ( art. 177 Kodeksu Karnego p.2 )
Podręczników na ten temat jest mnóstwo, ale brzmią one jak kosmosu. Owszem, zawierają wystarczającą ilość wiedzy teoretycznej, ale mają bardzo małe przełożenie na rzeczywistość, bo:
- czytając te książki, można odnieść wrażenie, że sytuacja przy wypadku jest wręcz sterylna. Nie ma kropelki krwi, urwanych kończyn rozrzuconych po asfalcie, zdartej skóry. Ktoś kto wyszkolił się w tej branży "na sucho", z książek i na fantomach, dozna szoku który może go zamurować w miejscu.
- nic się nie pisze o reakcji świadka na widok ofiary wypadku, o tym jak sobie poradzić z emocjami doznanym wskutek takiego widoku
- rzadko dobrze jest nagłośniony temat dotyczący ochrony własnego zdrowia. "Założyć rękawiczki" - i tyle. A przecież ryzyko zarażenia się groźnymi chorobami jest duże.
- świadek niewykwalifikowany w udzielaniu pomocy ma zwykle ogromny lęk przed wyrządzeniem rannemu jeszcze większej krzywdy. To może hamować. Od razu wtedy załącza się wizja prokuratora. Wtedy zamiast pomóc, prędzej ucieknie z miejsca wypadku. I trudno się takiemu osobnikowi wtedy dziwić, nie wie co mu grozi więc chroni własny tyłek.
- jeśli już taki osobnik podejdzie do rannego, zwykle nie potrafi pomóc. Jest krwawienie, domyśli się żeby ucisnąć jak się da, ale nie wie, jak to zrobić skutecznie. Jak złamie żebra przy masażu serca, od razu rezygnuje z masażu i robi w portki ze strachu " co ja dobrego narobiłem ", nie mając pojęcia, że łamanie żeber przy pomaganiu rannym, to niemal standard. itp..itd...
Stąd pomysł, który już padł na jednym z krajowych forów, aby motocykliści - prawnicy, ratownicy medyczni i lekarze jeżdżący w pogotowiu - stworzyli taki mini podręcznik - praktyczny z punktu widzenia ratującego.
Jakby wśród nas znaleźli się chętni, mający multum wolnego czasu ( oczywiście wszyscy go mamy w nadmiarze ...
), może i na Ścigaczu by coś takiego sklecić?:)