Ilu ludzi tyle nawyków.
Na forum wiele osób stosuje tylko i wyłacznie jeden z poniższych wariantów:
a. tylko przedni - argumentacja: nie ma czasu
b. zawsze najpierw tylny potem przedni - zawsze noga na tylnym heblu, bo hamowanie tylnym dociąża przód i zwiększa przyczepność przedniej opony
c. zawsze oba jednoczesnie
d. zawsze tylko tylny
e. jako opcja do powyższych - zawsze pulsacyjnie.
Chodzi o hamowanie awaryjne.
Jakby nie patrzeć, każde z tych rozwiązań ma swoje plusy i minusy.
Tak się składa, że miałem ostatnio nieciekawą sytuację. Jadę główną, widzę - stoi na środku skrzyżowania bus, który wyjechał z podporządkowanej.
Widzę, gosć czeka, chce mnie przepuścic. Jadę, dojeżdżam do jego poziomu, jakieś 5,6 metrów a koleś po gazie i wyjeżdża.
Dodam: był deszcz.
Akcja trwała tak, krótko, że nie wiedziałem w ogóle kiedy leżę na glebie.
To było tak zaskakujące, że koleś w ogóle mi nie dał szans. Motor chyba był w minimalnym złożeniu bo już się jakoś do skrętu w lewo przymierzałem (bo na skrzyżowaniu skręcałem w lewo i w głowie już miałem skręt w lewo - chciałem wjechać tam skąd on wyjeżdżał)
Po rozmowie potem z tym facetem co się okazało? Ano to, że on mnie nie widział
Do czego zmierzam. Ano do tego, że w sytuacji awaryjnej, gdzie organizm musi zareagować w 0,5 sekundy a może i krócej, jak jest deszcz -WEDŁUG MNIE JEŚLI KTOŚ MA NAWYK HAMOWANIA PRZEDNIM, w czasie deszczu podczas awaryjnego - użyje przedniego i już przegrał. Gleba 100%.
Hamowanie przodem skraca drogę hamowania - ale nie w deszczu.
Wiadomo, nawyk to nawyk i nikt mi nie powie, że jest w stanie w zależności od pogody przestawić nawyk w umyśle co do kolejności stosowania hamulca podczas hamowania awaryjnego, że w sytuacji, gdy się w ogóle nie spodziewa, zacznie hamować tylnym.
I co teraz robić? Normalnie, hamuję obydwoma naraz (w tym przypadku, noga nie była na tylnym więc zahamował tylko przód - po prostu prawa noga nie zdążyła depnąć)
Czy wprowadzić sobie nawyk hamowania pulsacyjnego, czy wprowadzać nawyk by od tylnego zaczynąć (bo w deszczu to lepsze) czy nic nie ruszać z techniką a to co się stało zakwalifikować do tego co musiało się stać?
Myślałem i nic sensownego nie wymyśliłem
PS.
Tak ogólnie to jakby nie patrzeć doceniam, że ta lekcja mi się przytrafiła. Bezcenne poczuć niemoc. Nic mi się nie stało i motocyklowi ale uraz w głowie zostanie do końca życia bo ja nie planowałem ani jednej gleby na motorze. A jednak