Widzę, że dosyć ciekawy temat więc pokuszę się o wypowiedź. Cały czas jestem świadomy tego ryzyka no i wiadomo, że w głębi serca człowiek ma jakieś obawy, że coś może się stać. Teraz na tygodniu jak nie jeżdżę to nieraz nachodzą mnie myśli, a co by było gdyby
. Ale gdy już się usiądzie na moto i rusza w traskę to te wszystkie obawy nagle znikają. Wiadomo, nieszczęścia chodzą po ludziach. Ale gdyby do wszystkiego tak podchodzić to człowiek spędziłby całe życie w domu, ewentualnie pomiędzy czterema miękkimi ścianami w obawie o własne zdrowie i życie. Jak się już wsiada na to moto - człowiek nie myśli o pierdołach, jedzie przed siebie, jest skoncentrowany - w końcu chce dojechać do celu. Oczywiście można i trafić na tępą pizdę, która spróbuje wymusić pierwszeństwo. Ja mam na to szczerze mówiąc zlane. Jadę sobie spokojnie, nawet jak mi jakaś szmata wyjedzie to się nie denerwuje. Zawsze w takich momentach myślę, że niektórym Pan Bóg naprawdę poskąpił intelektu więc staram się im to wybaczyć
. Ja ogólnie jeżdżę spokojnie. Nie mam jakiegoś parcia na ciągłe zapierdalanie. Wiadomo, że fajnie jest sobie jechać te 140 czy 160, ale jak na trasie jedzie jakiś zawalidroga te 90km/h to po prostu jadę za nim. Dostosowuję prędkość do warunków panujących na drodze i tyle. Nie muszę się nigdzie śpieszyć, a szczególnie na tamten świat. Szczerze mówiąc to patrząc na niektórych "motocyklistów" nie dziwię się jaką opinię wyrobili nam wszystkim w mediach. Wpierdalają się na chama między samochody z wielkimi prędkościami. Po co to wszystko? Ja wolę sobie na spokojnie jechać. Zresztą wszyscy narzekają na to, że w Warszawie ludzie nie potrafią jeździć, że nie ma kultury jazdy. A ja na to powiem tylko tyle, że to gówno prawda. Jak ktoś się zachowuje kulturalnie na drodze, to i wobec niego się będą tak zachowywać (no pomińmy tu odsętpstwa od normy i ludzi chorych psychicznie
etc.). Ja przeciskając się w korku byłem naprawdę mile zaskoczony, że tyle samochodów człowiekowi robi miejsce. Myślałem, że ludzie są do motocyklistów nastawieni agresywnie, ale okazuje się, że w Wawie jest o 100% lepiej niż w Radomiu lub jeszcze mniejszych miasteczkach.
Ale się rozpisałem. Chyba jestem już motocyklistą... oO