Zdecydowanie polecam alarm. Blokada mniej, choć ja osobiście też używam - jest mała i mieści mi się w kieszeni kurtki bez problemu, absolutnie żaden problem.
Oczywiście, że jak będzie profesjonalista chciał Ci ukraść sprzęta to dużo nie poradzisz, bo alarm rozbroi, blokadę potnie już w garażu u siebie. Pytanie tylko jaka jest szansa trafić na takiego? Bardzo mała na szczęście.
Jest natomiast duża szansa, że trafisz na kogoś, kto chciałby się przejechać kawałek, kopnąć, przewrócić, albo nawet bez złych intencji sobie usiąść, a przez przypadek przy tym przewróci... Na takich alarm naprawdę działa. Raz obserwowałem z okna jak grupka podpitych kolesi koło mojego sprzęta siedziała na ławce. Jeden podszedł, dotknął kierownicy. Nie wiem co chciał zrobić - może usiąść, pooglądać, nieistotne. Jak przy pierwszym drgnieniu alarm kilka razy dla odstraszenia zawył to się grzecznie odsunął i chłopaki zajęli się sobą z powrotem. Alarmy są tanie i bez tego bym motocykla nie zostawił. Dla ułatwienia dodam, że latam raczej jednym z tańszych możliwych sprzętów, a nie dzidą, którą każdy chce dotknąć...
Włączenie alarmu to sekunda, a od razu czuję się bezpieczniej dużo. Jak zostawiam na chwilę na parkingu to wiem, że jak ktoś go choćby przewróci to się dowiem (wyje świnia nieźle, do tego wyczulony jestem
) od razu, a nie trzy godziny potem przez przypadek i mam jeszcze szanse złapać typa.
I jak widzę ludzi podchodzących do moto, zaglądających na zegary etc to się nie stresuję, bo wiem, że jak ktoś go dotknie to zacznie wyć, a wtedy im przejdzie ochota na sadzanie się na nim czy machanie kierownicą.
Oczywiście wyjec ma również odcięcie zapłonu, do tego zapalanie i gaszenie na pilota (zbędny bajer), ale również blokadę zapłonu w trakcie jazdy (ktoś ucieka) czy wycie na guzik (np. w razie rozboju).
Wandali i debili nie brakuje. Na razie raz tylko komuś udało się obejść mój alarm wyjątkowo wyszukanym i kretyńskim (aczkolwiek na szczęście też mało szkodliwym) aktem wandalizmu - obsypanie całego sprzęta dokładnie mąką...