przez Traperoso » 7/5/2009, 14:22
Nie jest tak do końca, że uślizg to murowana gleba.
Nie byłbym tego taki pewien, gdybym nie miał takich "przygód", da się w pewnym stopniu nad tym panować.
Jeszcze jedna kwestia, mówisz o uślizgu w zakręcie, czy zarówno w zakręcie jak i na prostej? Na prostej sprawa wygląda inaczej.
Do tej pory zdarzyło mi się kilka uślizgów przodu na prostej, wyglądało to tak, że motocykl jakby zamierzał położyć się na bok, ale odpowiednia szybka reakcja puszczenia przedniego hamulca prostowały motocykl. W dwóch sytuacjach, odruchowo kopnąłem jakby w celu podbicia się nogą o asfalt(odruch także wyrobiony na rowerze) kompletnie nie mam pojęcia czy to coś dało, czy po prostu motocykl wyprostował się dlatego, że puściłem hamulec. Choć wydaje mi się, że podbicie wyprostowało motocykl. Raz myślałem, że mam złamany palec przez to (poślizg był w zimę, przy prędkości około 50km/h). Drugi raz uświadczyłem tej wątpliwej przyjemności kopania o asfalt przy prędkości około 100km/h, pieta bolała mnie 3 dni, jednak motocykl się wyprostował. Tak wiec, uślizg na prostej to zdecydowanie nie murowana gleba, w złożeniu to co innego, poza tym jest parę powodów uślizgu np: poprzez utratę przyczepności, poprzez za mocne użycie przedniego hamulca.
Reasumując by to nie wyglądało jak bajki. To napiszę dodatkowo: Jak dostaję uślizg, nie wpadam w panikę typu: skok z motocykla, ale automatycznie puszczam hamulec i jeszcze bardziej automatycznie/odruchowo staram się podeprzeć, albo odbić nogą. Ile w tym skuteczności to nie wiem. W każdym razie, dwa poważne uślizgi nie skończyły się glebą. Na koniec napiszę, że jedyna gleba jaką miałem, była spowodowana omawianym uślizgiem przodu (olej), nie zdążyłem nic zrobić, zresztą nie pamiętam momentu, po prostu leżałem i tyle.
Kawasaki ER5 2005