Powiem wam tyle, zgadzam się z wami ( WR, kawa) ale nie przesadzajcie... Ja też już pochowałem parę swoich psów. No zdarza się. Co innego jak ktoś specjalnie będzie chciał przejechać... Sam kiedyś przejechałem lisa... Żal mi się zrobiło zwierzaka, ale jak każdy wie one nie wychodzą na ulice i nie stoją czekając na motocykl bądź samochód, tylko wbiegają pod koła ( nie wiem, jakieś głupie uwarunkowanie genetyczne...
), i czasem choć jak byś się nie starał to i tak go pierdykniesz, a przy okazji hamowania możesz jeszcze glebę wyrypać ( a to już pociąga za sobą koszta...), Jak zapewne wiecie, koty są najgorsze ze wszystkich zwierząt... Nawet jak już przejdzie drogę i jest po drugiej stronie, a coś go wystraszy to nie ucieknie dalej w trawę, tylko wskoczy prosto pod koło... A wiadomo czym się kończy paniczne awaryjne hamowanie.....
Ja już z doświadczenia nie hamuję w takich sytuacjach... Jak widzę szanse uratowania zwierza to owszem... Hamuję, staram się ominąć, ale gdy nie ma szansy, to zaciskam ręce na kierownicy spinam mięśnie i jadę... Po fakcie tylko si.ę zatrzymuję i ściągam biedaka z drogi, by nikt więcej po nim nie jeździł...
I smutny wracam do domu. Bo przecież, może ten kot był czyjś... Może ktoś się do niego przywiązał... Ktoś go kochał... Tam jak ja swojego..... A już po wszystkim.
Więc mimo że motoman wygląda na typowego sadystę, to nie osądzajcie pochopnie.
Pozdrawiam.