Mi raz wleciała osa do kasku jakoś dołem. Podwiało ją. Od razu włączyłem awaryjne i zjazd na pobocze, to było chyba na autostradzie. Otwarcie szyby i sru. Zero szkód.
Innym razem jak jechałem w bermudach (Labiss: wiem, wiem... ale to bylo tylko raz
) pierdzielnęła mnie osa w udo i był ładny bąbelek. Więcej nie jeżdżę bez długich spodni, a najczęściej w kombinezonie.
Innym razem w kask uderzył mi jakiś ogromny owad i upadł na udo. Byłem w kombi więc nic się nie stało, ale uderzenie było tak duże, że myślałem, że to był ptak i się zatrzymałem. Części biedulka były wszędzie. Krew na prawej stronie baku, flaki na ramieniu na kombi miałem i na udzie.