ja próbowałam nawet zadzwoniłam do niego i uprzejmie powiedziałam, że odwołam oświadczenie bo policja mi kazała złożyć zawiadomienie o wykroczeniu, nawet policjant mi powiedział, że to nie była moja wina, wiec tego na 100% jestem pewna zwłaszcza, że jechała prosto swoim pasem a faceta ktoś puścił w lewo i wyjechał przedemna nagle, nawet nie miałam szans go zauważyć wcześniej i szybko w prawo skręcić. wątpie żeby chciał sie dogadac jakby chciał to sam by zadzwonił już, a jak ja z nim rozmawiałam to on już wymyślał nowe wersje całego zajścia ...... nawet nie wiem na co sie przygotowac bo ostatnio chciał mi wkręcic ze jechałam pasem dla chcących skręcic w prawo, tylko czemu w niego uderzyłam na środku skrzyżowania jak tego pasa już nie ma. On poprostu załozył że nikt tam nie jedzie bo go ktos puszcza tylko przede mną nawet samochody tak jeździły a on nawet nie zerknął żeby sie upewnić. Ale ja musze mieć swiadka bo on był z żoną i jest ich teoretycznie dwoje a ja sama , tylko ludzie którzy mi pomagali mówili żebym wzywała policje bo to nie moja wina, ale oni musieli iść do pracy i ja zostałam sama oszołomiona z dwojgiem ludzi stopjących nade mna i krzyczących na mnie że to moja wina( taxówkarz i jego żona) i napisałam. Samo odwołanie to najmniejszy problem, mam tylko nadzieje że policja osądzi o winie i tak sie skończy, zwłaszcza ze nikt nawet straż miejska która na chwile staneła nie wezwała ani policji ani karteki. ufff strasznie sie rozpisałam, znak że musze kończyć
bo jeszcze wypracowanie z tego bedzie....