przez dosiek77 » 13/9/2006, 08:21
No to z innej beczki, ale o motocyklach i z Warszawy.
Pare lat temu pojechłaem z panną do miejscowości Dźwirzyno(koło Kołobrzegu). Pełno tam było Nienców na motongach różnej maści.
Pewnego dnia przy wieczornym piwku pod jakims parasolem pojawia sie 2 panów (około 40tki) na HD w kamizelkach z wiadomą naszywką, a sprzęty na warszawskich rejestracjach.
Maszyny lśnią, frędzelki, sakwy, gmole, wszystko co można dostać do HD.
Usiedli przy sasiednim stoliku i zaczynaja rozmawiać, oczywiście tak by wszyscy słyszeli.
Przygody-oj prawdziwi meni.
Jako, że jestem otwartym człowiekiem i wypiołem już troche piwa zaczynam zaczepiać:
A panowie widze, że z Warszawy, my też, a jakie ładne motocykle itp.
Przysiedliśmy sie do nich(myśleli, że trafili na idiote i beą mi wciskać kity, a ja pale głupa, że nigdy nie widziałem prawdziwego Harleyowca).
Od słowa do słowa opowiadam kawał zaczepny: a słyszałem, że harleyowcy nie pozdrawiaja sie na drodze bo nie musza i tak wieczorem spotkają sie w warsztacie. Kawał znali, ale jedem wtrąca: to jest bzdura ja mam swojego harasia już 4 sezon i jeszce nic nie nawaliło.
Podchodze do motocykla(cała knajpka gapi się na nasz stolik i słucha, w końcu siedzą prawdziwi HDowcy ze Stolycy). Paatrze na licznik i co widze 2400km. Mówie: ale kicznik to chyba wymieniałeś?
Nie a skąd jest od nowości, na to ja, skuterem więcej robie w jeden sezon hehe.
I to był koniec przyjaźni, ludzie też mieli ubaw bo kolesie zaczeli coś się do mnie stawiać co znaczyło, że mam racje hehehe.
Widywałem ich potem wieczorami w miasteczku jak wyrywali nieuświadomione wczasowiczki na te HD i naszywki na kamizelkach.
A jak opuszczali miejscowość to sie okazało, że motongi przyjechały na przyczepie a oni autem.
No i kto jest prawdziwym motocyklistÄ…?