Ostatnio jeżdżąc po mieście, zauważyłem kilka debilnych zachowań skuterowców. Oto 2 najlepsze przykłady:
1. Dzisiaj, jechałem ok. 6.00 (rano!) do Koszalina, główną trasą. Szklanka, 4 samochody w rowie już mijałem, i nagle widzę jakiegoś debila na sedesie. Jechałem za nim przez jakieś 3 minuty, ciągle 50km/h. Było tak ślisko, że nawet go nie wyprzedzałem. No i nagle kolesiowi dupę zamiotło na lewo, wyj*ebał się. Sedes poleciał na środek ulicy, a koleś "wskoczył" do rowu (nie upadł, poleciał na nogi od razu:D).
Skuterzysta miał więcej szczęścia niż rozumu, bo kto normalny wyjeżdża jednośladem w mróz (-3*C), na dodatek na oblodzoną drogę wojewódzką. Gdybym jechał szybciej/bliżej to pewnie bym go skasował.
2. Tak z 5 dni temu idę sobie ulicą, pada deszcz, oczywiście ślisko. Jedzie wolno jakiś facet motungiem, dojeżdża do skrzyżowania. Na podporządkowanej stał jakiś gówniarz na sedesie. Jak koleś na ścigu był dosłownie z 2 metry od skrzyżowania, to ta ciota na sedesie dodała gazu i wyjechała tuż przed nim. Facet na ścigu po heblach, prawie dzwona zaliczył, a gówniarz na sedesie nic, pojechał dalej i nawet nie przeprosił kolesia.
Normalnie ręce opadają. Powinni robić jakieś testy psychologiczne przed wydaniem karty motorowerowej/A1/A. Nie będę już wspominał tego co w lato się dzieje, jak tatuś wypożyczy synkowi skuter z wypożyczalni. Gówniarze nie patrzą gdzie jadą, zajeżdżają, wyprzedzają, wpychają się itd. Tragedia