Niedorozwój na markowym litrze i niedorozwój na chińskiej popierdółce to wciąż ten sam niedorozwój. To nie działa w ten sposób, że na markowych motocyklach jeżdżą sami debile, a intelektualiści wyłącznie na chińskich.
A ten koleś na twoim filmiku wygłasza właśnie takie wiejskie teorie.
To, że chińskie motocykle nie jeżdżą szybko to nie wynika z tego, że to jest jakaś specjalna filozofia bezpieczeństwa. To jest zwyczajnie odpowiedź producenta na możliwości nabywcze odpowiedniego targetu klienta. Po prostu do większej prędkości potrzebny jest droższy większy silnik, droższy osprzęt silnika, droższa rama i podwozie, które przeniesie większą moc i zapewni odpowiednią trakcję, droższe lepsze hamulce i podwójne tarcze, droższe opony itd. Chińskie motocykle po prostu są... tanie. I po przekroczeniu prędkości 100 km/h zwyczajnie zaczynają się trząść i szybciej nie pojedziesz, bo jest zwyczajnie nieprzyjemnie i niebezpiecznie. Oczywiście można włożyć do słabej ramy duży silnik, ale jaki to ma sens? Albo nie wykorzystasz mocy motocykla, albo ta moc cię wyrzuci z pierwszego ostrzejszego zakrętu, bp podwozie i opony nie utrzymają w pochyleniu.
Zresztą nie jest to cecha wyłącznie chińskich motocykli: ja np. jeżdżę najtańszym moto ze stajni Moto Guzzi, który owszem jest fajny na miasto, ale w trasie ujawnia tę swoją taniość. Widzę to w porównaniu do kolegów na droższych i większych Gutkach >1000ccm. Po przekroczeniu 140 km/h w mojej V7-ce robi się nerwowo, bo zarówno podwozie jak i profil opon nie zapewniają odpowiedniej stabilności przy dużych prędkościach. Ale nawet ta różnica pomiędzy włoskim komfortem do 140 km/h i chińskim komfortem do 100km/h właśnie kosztuje różnicę w cenie motocykli. I jednak jest przepaść w podróżowaniu na drogim markowym litrze, który komfortowo połyka kilometry i wszędzie ma zapasy (moc, elastyczność, hamulce, opony) dające poczucie bezpieczeństwa.
Inną sprawą, że debile na takich litrach zap...ają w terenie zabudowanym przy ograniczeniu 50 km/h. Ale niestety widzę podobnych debili łamiących drastycznie przepisy na chińskich popierdółkach, którzy próbują udowodnić swoją wyższość miejską w przeplotkach z dużą prędkością pomiędzy samochodami. Dlatego nie przekładajmy cech kierowcy na "markowość" sprzętu, bo motocykl jest wyłącznie narzędziem, a to jak się nim posługujemy zależy wyłącznie od nas samych. Zarówno od psychiki jak i umiejętności. A to, że coś cię drażni, to prędzej obstawiałbym normalne kompleksy osoby na dorobku (sam tak miałem), która chciałaby coś lepszego, a musi się zadowolić tym na co ją stać. Niemniej weź przykład z Potyńskiego, który z racji doświadczenia wyzbyty jest tych kompleksów i jeździ osobiście tym co rozsądne i adekwatne do potrzeb, bez oglądania się na podziw innych motocyklistów. Niemniej to jest trudne i do tego trzeba dorosnąć.
Moto Guzzi V7 - szkoda życia na brzydkie motocykle.