SV 1000 jest na prawdę genialną zabawką, jest niesamowicie zwinna, leciutka i ma niesamowite pier...dzielnięcie, spod świateł mało co jest go w stanie dojść
największy problem, a zarazem zaleta, to właśnie charakterystyka silnika, nie trzeba go bardzo prosić, żeby wyjść pięknym boczurem z zakrętu, nie trzeba go prosić, żeby wstał na gumę, wystarczy po prostu trochę za mocno odkręcić gaz, a łatwo z nim przegiąć, dlatego bardzo dużo, powiedział bym nawet, że większość sprzedawanych egzemplarzy jest po mniejszej, bądź większej przygodzie.
Gabarytowo podobny do FZ6, zdecydowanie lżejszy i węższy przez co sprawia wrażenie bardziej zabawkowego i po prostu małego. Lepiej się prowadzi, trochę gorzej hamuje, ale nadrabia silnikiem. Pozycja w nakedzie, trochę bardziej pochylona niż w FZ, mi osobiście bardziej pasowała, dlatego sam zastanawiałem się nad kupnem SV-ki.
Takie najpoważniejsze wady, to znikająca w oczach tylna opona i napęd, poważnie ten sprzęt przy bardziej fantazyjnym obchodzeniu się z manetką, po prostu te elementy dezintegruje
.
Nie orientowałem się szczerze mówiąc, jak wygląda kwestia dostępu do części, ale litowe SV było produkowane przez bardzo krótki okres czasu, jest pewnie łatwiej niż o części do Cagivy, ale zdecydowanie gorzej niż z gratami do FZ.
W kwestii ceny i konkurencji? Nie stwierdziłem, żeby można było nabyć w podobnym roczniku, w takich pieniądzach, nic co mogło by jakoś sensownie z SV-ką konkurować, a już na pewno nie znajdziesz nic z V-ką
.
Raz motór byl chory i leżał w łóżeczku.
I przyszedł pan doktor "Co jest motóreczku?"
"Ach lagi mam krzywe i ogon złamany
i wgniotkę na baku i przód rozje..ny"