Stary temat, ale mogę opisać moje doświadczenia ze szkoły Tomka Kulika.
Sam szukałem szkoły zadając takie pytania, więc się podzielę.
1. Teoria (Tomek i wykładowca pan Sławek)
- mam kategorię B od 99r, więc poszedłem na pierwsze zajęcia aby dowiedzieć się kiedy będzie lekarz itp.
oraz wysłuchać Tomka odnośnie techniki jazdy. Nie jeździłem na moto, więc dla mnie było bardzo ciekawie i "nowo".
Wniosek po wykładzie:
90% osób z prawem jazdy A (po różnych szkołach) udzieliło błędnej odpowiedzi na proste pytanie: „w którą stronę motocykl skręci jak pchniesz kierownice lewą ręką?”
Odpowiedź: oczywiście w lewo, jak pewnie każdy z Was odpowiedział na szybko z radością na ustach - skręci w LEWO!.
Poszedłem na 2 zajęcia - był lekarz i formalności, a potem pan Sławek wykładał o „głupotach” czyli przepisach
i oooo kilka pytań, prawie wszyscy mieli prawko i lipa, odpowiedzi różniste i coraz to głupsze.
Od tych zajęć nie opuściłem żadnych.
Następnie (nie pamiętam po ilu spotkaniach) było ratownictwo medyczne wraz z treningiem (prowadzone przez ratowników i na fantomach).
Ostatnie zajęcia znowu Tomek i sporo przydatnych rzeczy odnośnie eksploatacji motocykla (płyny, przeglądy itp.)
2. Praktyka (Tomek + chłopaki + jedna dziewoja)
Dodam, że nie było lepszych i gorszych nauczycieli (z panią nie miałem przyjemności, się nie wypowiem).
Zaczynamy od placu i pogadanki. Warto posłuchać.
Potem na motocykl i na plac. Jak ogarniasz sprzęgło (czyli jak masz B to po minucie, jak nie to po 2) zaczyna się nauka jazdy.
Po 2 godzinach miałem więcej szkolenia, niż większość po całym kursie.
W dużym skrócie i bez chronologii:
Przeciwskręt (tak, to to z tą lewą ręką), jazda bez trzymanki (nie jako egzotyka, a po to aby poczuć ten przeciwskręt), hamowanie bez trzymania kierownicy, tylko dotykając klamki (aby nauczyć się, że kierownica to nie oparcie dla rąk), redukcja z międzygazem, zmiana biegów itp. Jak już w miarę opanowałeś to co powinieneś, jedziesz robić ósemki i resztę placowego badziewia.
Ósemki też nie kręcisz jak ta małpa. Udziwnienia i utrudnienia w celu zapanowania nad motocyklem i dużo więcej.
Miasto z instruktorem na plecach – nie wyobrażam sobie inaczej, bo jak Ci wtedy powie, co źle robisz? Czego Cię nauczy jadąc za Tobą samochodem?
Dla pytających powiem, że przy Odlewniczej byłem raz i nie wiem po co miałbym tam jeździć więcej razy.
Potem egzamin to sama przyjemność (przesadzam oczywiście).
Nie ma nikogo na plecach, matko, jak ten motocykl się lekko prowadzi:
- Ósemka na placu jakaś duża taka, że jeszcze zawrócić bym dał radę (trzymać mocno nogami motocykl to i bez rąk się da
),
- górka strasznie niska, bez gazu chyba podjadę
- a awaryjne hamowanie jakoś takie mało emocjonujące (1 września zdawałem, lało cały dzień)
Potem miasto, oczywiście jeździłem 11lat samochodem, to było mi dużo łatwiej. Co prawda wielu oblewa, ale jakoś poszło i zdane za 1wszym razem.
Polecam (i nie jestem pracownikiem, właścicielem).
Warto, aby uczył Was ktoś kto jeździ na motocyklu (nie tylko w pracy jako instruktor).
Pozdrawiam
And