Dodge Tomahawk nie tyle, ze nie skreca, ale nawet nie jezdzi, gdyz to nie jest motocykl drogowy (nigdy nim nie byl), a durnostojka ("rolling sculpture"). Plus ponoc realny top speed to 160km/h (tylko raz jeden kierowca odwazyl sie tak rozpedzic tym czyms i tez to niepotwierdzona informacja, bo zadnych oficialnych testow drogowych nie przeprowadzono)
A w ogole to jedyna "marzycielska" propozycja, wszystkie wymienione wczesniej raczej sa osiagalne finansowo, tzn fajne moturki okej, ale wiele z nich mozna isc i po prostu kupic w salonie, ale tak jakby miec nieograniczone fundusze...
ja bym tez chcial (jak pewnie kazdy) miec po kilka roznych sprzetow.
Poza tym - tak naprawde sprzet marzen juz mam
Honda CB1100, ktora to kupilem nowa w 2013 roku.
Ale mysle, ze jakbym mogl zmarnowac mnostwo kasy, to bralbym:
Y2K. Jest wystarczajaco paskudny dla mnie. I przynajmniej ma dosyc przyzwoite osiagi.
Morbidelli V8. Nastepna pokraka
I moze do tego Honda F6C. Bo dlaczego nie.