Wczoraj. Sopot. Jadę drogą z pierwszeństwem ok. 40-45 km/h. Z podporządkowanej z prawej strony wyjeżdża Toyota Corolla, w ogóle mnie nie widząc. Za blisko by hamować, staram się ominąć, ale z racji, żę kierowca w ogóle mnie nie widzi (nawet nie spojrzał w lewo), to jedzie prosto dalej. Będąc przed nim zostałem uderzony w tłumik, wytrącony z równowagi i zaliczam asfalt.
Jak na złość wyjątkowo nie założyłem kurtki, bo miała to być dosłownie 5 minutowa jazda do klienta po pieczątkę...
Moto cała prawa strona do naprawy, możliwe, że coś z zawieszeniem i chłodnicą również, bo prawy ogranicznik kierownicy nie istnieje (tj. kierownica dobija do baku) i cały płyn z chłodnicy się wylał (korka nigdzie nie znalazłem, a był na pewno).
Jeśli chodzi o obrażenia ciała, to otarcia: prawa ręka od barku do połowy przedramienia, kolano i mocne otarcie na kości miednicy z prawej strony. Do tego zbity lewy kciuk.
Wina bezsporna pana w Toyocie, ale moja głupota, że bez ciuchów... Dobrze, że miałem kask i rękawiczki, bo rękawiczki wytarły się ostro, a głową o asfalt też przywaliłem (czego bym nie stwierdził, gdyby nie przetarty kask, bo wcale tego nie poczułem).
ZAKŁADAJCIE CIUCHY NAWET JAK IDZIECIE PRZESTAWIĆ MOTO NA PARKINGU!