miki1406 napisał(a):Braciak kiedyś się wybrał w góry na VFRce i złapał go śnieg. Koniec jazdy, opony szosowe nie mają racji bytu na śniegu, powrót pociągiem, przepłacone parkowanie u jakiegoś podejrzanego rolnika (swoją drogą szczyt chamstwa, żeby od biednego turysty zawołać kasę za 2 dni postoju). Wycieczka BUS'em po moto. Kasa na wczasy poszła na "przygodę". Do tego ogólny wkurw i przeziębienie... Enduras jakoś by tam doleciał...
Poproś znajomego i Cię za parę złoty zawiezie...
Na śnieg i lód to tylko kolce, żadna kostkowa opona nie pomoże. Mały uślizg i gleba murowana. No chyba, że jest możliwość jazdy bokami, poza asfaltem, to opona ma się czego chwycić. Na jednej z wypraw chcieliśmy z kumplami przeciąć pasmo górskie na skróty z nadzieją, że.. jakoś to będzie. I było, biało po kolana. Trzeba było robić nawrotkę i dymać naokoło, front przyniósł nagłe oziębienie z deszczem, z drogi zrobiło się lodowisko, a chwilami termometr wskazywał -5. Gdyby nie żwirowe pobocze to za cholerę nie dałoby się tego przejechać. Było z 300km. Przeszedłem wtedy chyba wszystkie etapy hipotermii, bo w końcu wydawało mi się, że jest strasznie gorąco
Nie polecam
Szosowa 125-tka ma jedną sporą zaletę przy jesiennej aurze - odkręcasz, a tam niewiele się dzieje, podobnie z hamowaniem silnikiem. Puścisz gaz w 600-tce, szczególnie V-ce, czy jeszcze gorzej w singlu i w zakręcie tyłek lata.