przez Katje » 8/7/2014, 15:57
Jako że robię obecnie jazdy doszkalające, chcę się wypowiedzieć w tym temacie i przede wszystkim odradzić z dobrego serca Linię, w której kończąc kurs wiedziałam, że bez doszkalających gdzieś indziej się nie obejdzie. Widzę, że było pisane o tej szkole w tym temacie i nie wiem, jak było tam kiedyś, ale w tej chwili ta szkoła kompletnie nie ma warunków do przeprowadzania kursów na A. Ich plac manewrowy to jakaś kpina, jest malutki, zlokalizowany na jakimś parkingu, po którym plączą się samochody i ciężarówki, na które każą uważać. Jeden instruktor zajmuje się jednocześnie z 2-3 kursantami. Co gorsza, nie ćwiczy się na tym placu szybkich manewrów - byłam b. zaskoczona, gdy po przepyrkaniu 12 godzin na tym krzywym placyku powiedzieli mi, że są jeszcze jakieś szybkie manewry. Na mieście instruktorzy jeżdżą "na misia", co mnie osobiście przeszkadzało i rozpraszało w nauce. I tylko przy okazji jazd na mieście można zahaczyć o plac na Jagiellońskiej i poćwiczyć przez chwilę szybkie manewry. Zagadką też dla mnie pozostanie, dlaczego ani razu nikt nie przećwiczył ze mną hamowania do zatrzymania i hamowania awaryjnego. Kolejny minus za ciągnięcie się kursu w nieskończoność - instruktor podawał mi zaporowe terminy na kolejne jazdy.
Ze szkoły po tej samej stronie Wisły bardzo polecam za to wzięcie jazd doszkalających w Piero - duży plus za spory plac manewrowy niedaleko WORD-u, na którym można ćwiczyć wszystkie manewry. Poznałam tam dwóch sympatycznych i dobrych instruktorów. Z zapisami nie ma problemów, terminy nie są zaporowe. Instruktor jeździ autkiem za kursantem po mieście, z czym ja osobiście czuję się dużo bezpieczniej i bardziej komfortowo.
Po drugiej stronie Wisły z przykrością odradzam branie jazd doszkalających w Easy Riderze - wydawała się profesjonalna szkoła, ale instruktor (Artur K. - podaję imię, żeby nie było nieporozumień - nie wiem, może są tam jacyś inni lepsi) to jakiś żart. Wiele bym mu mogła wytknąć, ale może wystarczy wspomnieć, że facet przez 2 godziny (za które policzył sobie dużo więcej niż inne szkoły) głównie nawijał przez telefon, wsuwał lunch i... naprawiał swój samochód. Łącznie może przez 15 minut patrzył, co robię. Raz podszedł jak silnik mi gasnął, ale nie wiedział, dlaczego gaśnie (dopiero w Piero mnie oświecili, co robię źle). Spadło kilka kropel przelotnego deszczu i od razu wsiąkło w czysty plac manewrowy, ale gostek zaczął biadolić, że jest niby ślisko i nie pozwoli mi zrobić szybkiego slalomu (egzaminy w WORD-zie odbywają się również podczas deszczu, w Piero ćwiczyłam wszystkie manewry podczas urwania chmury, cenne doświadczenie). W ogóle jakąś łaskę mi zrobił, że po 1,5 h dał mi się przesiąść z jakiegoś małego motorka na Gladiusa, na którym przecież muszę zdawać egzamin, bo "mnie nie zna". I tak się niby srał o to całe bezpieczeństwo, a dziewczynie po mnie pozwolił wsiąść na motor w t-shirciku z odsłoniętą skórą.