@andy7: Piszesz tak, jakby doszkalanie było złym pomysłem. Tymczasem fakt, że wielu motocyklistów się regularnie doszkala, jest czymś, co wyróżnia motocyklistów spośród masy kierowców.
Nie wiesz, czy autor wątku jest narwanym młodym gniewnym, czy jednak pisze na poważnie. Pewnie masz rację, ale trzeba siać.. siać... siać...
Ja to widzÄ™ tak:
- prawko na motocykl
- motocyklista doskonały
- praktyka. Od paru tysięcy km na drogach w górę
- kursy bezpiecznej jazdy, w dużych, znanych ośrodkach. Albo sygnowane marką motocykla.
- lektura zaawansowana
- wyjazd na tor, bez motocykla, z kimś, kto jeździ
- wyjazd na tor, ze swoim motocyklem.
Ja zatrzymałem się na trzecim punkcie
a potem, to już kwestia indywidualna. Pamiętaj, że jazda na motocyklu jest jak sporty walki. Jeśli zaczniesz ćwiczyć pokątnie, skrzywdzicie się nawzajem. Jeśli zaczniesz ćwiczyć na publicznej ulicy, to skrzywdzisz cywili i Cię za to zamkną. Sportowa jazda, to na zamkniętych torach. A traktowana na poważnie, robi się droga (motocykl na tor + dojazd + trackday wpisowe + box + opony + paliwo + połamane owiewki + ekstra ubezpieczenie zdrowotne + hotel + opłaty startowe + przyczepka + samochód z hakiem, żeby tą przyczepkę pociągnąć). Koledzy jeżdżący na tory (głównie Czechy/Słowacja) mówili, że wydatków bieżących mieli po kilkaset euro na weekend.
BMW -> KTM. Mogę mieć spaczenie zawodowe.