Kochani Koledzy - proponuję troszkę mniej entuzjazmu, a więcej chłodu pod kaski:
1. Poszkodowany sam potwierdził, że poruszał się "niestandardowo"
2. Nie jest NIGDZIE napisane, że stoppie wynikało z gwałtownej reakcji kierowcy motocykla na zaistniałe zdarzenie drogowe czyli wymuszenie pierwszeństwa przez kierującego samochodem
3. z opisu wynika, że nasz "mądry inaczej" kolega stuntował sobie po ogólnie dostępnej drodze publicznej i zeszło się dwa w jednym
4. Dobra szkoła motocyklizmu uczy hamowania awaryjnego, gdzie nie ma mowy o locie nad kierą - więc jak to było?
5. nie jestem aż tak biegły w prawie o ruchu drogowym czy wolno jeździć na jednym z dwóch kół, które mamy do dyspozycji i czy jest to wykroczenie - policja na pewno twierdzi, ze nie wolno
co nie znaczy, że przepisy zabraniają, ALE na pewno zabrania tego zdrowy rozsądek. Fizyki nie oszukasz - jedno koło jeden hamulec
6. mnie jakoś nie dziwi, że ubezpieczyciel nie chce wypłacić odszkodowania, kiedy dajemy mu taką furtkę. I wbrew może ogólnemu pędowi - kto tak NAPRAWDĘ zapłaci to odszkodowanie? Nie - kierowca puszki, nie - AXA i nie - nasz kolega kaskader, ale my wszyscy się na nie złożymy. Oczywiście wszyscy, którzy płacą
Ubezpieczalnia dba o ZYSK więc podniesie składkę dla Was wszystkich... "kto za to płaci? Pan - za to płaci, Pani za to płaci... Państwo za to płaci..." [Rejs - inż Mamoń]
6. Dorosły mężczyzna - sam płaci za swoje zabawy, gówniarz - z płaczem leci do rodziców
reasumując
jesteś dorosły? - płać swoje rachunki sam.
Ubezpieczyciel chce Cię wyciulać? Są firmy windykacyjne i sądy powszechne - jeszcze będziesz do przodu.
To w gestii sądu i ewentualnych ekspertów będzie ocena jaki jest stopień współwiny w konsekwencjach wypadku czy kolizji drogowej jeśli np. ktoś z drogi publicznej robi sobie arenę do kaskaderki.
i tak BDŁ (BTW) - wyjechał mi z podporządkowanej na lewoskręcie puszkarz parę metrów przed przednim kołem (oba były na asfalcie:) hamowałem awaryjnie (ale bez stoppie:) młody chłopak w puszce jak zajarzył co się dzieje dał w palnik, ale i tak by mi nie uciekł bo już prawie parkowałem mu w bagażniku kiedy wpadł w poślizg i otworzył mi jedyną drogę ucieczki pomiędzy sobą i znakiem drogowym stojącym na wysepce po srodku drogi, kiedy wydawało mi się, że uciekłem spod łopaty i mijałem go po jego lewej burcie on kontrując poślizg przyłożył mi w moją prawą stronę łamiąc parę plastików i komplet palców prawej stopy w promocji
taki bonus. Cud że się nie położyłem, wyprzedziłem go zjechałem na pobocze a on za mną. Żal mi się go zrobiło, jego dziewczyna prawie sie popłakała więc wziąłem tylko oświadczenie i po pół godzinie wsiadłem na moto i pojechałem do domu po drodze w aptece nabywając Rivanol.
I co? I BŁĄD!
Trzeba było położyć się na poboczu, wykręcić 112 i poczekać na Straż Pożarną, Pogotowie Ratunkowe i Hau Hau.
Bo pan ubezpieczyciel (Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych TUW) po zgłoszeniu i wnikliwej anal-Izie obu pojazdów (kierowca przyznał się do wszystkiego) napisał mi, że TAKI WYPADEK W OGÓLE NIE MÓGŁ MIEĆ MIEJSCA
porównywali wysokość uszkodzeń na obu pojazdach z miarką.
Po paru pismach z firmy windykacyjnej - zapłacili, co prawda po drodze dostałem taki kwiatek: TAKI WYPADEK NIE MÓGŁ ZAISTNIEĆ,A WINA ZA NIEGO LEŻY PO STRONIE MOTOCYKLA!
dobre - mnie rozbawiło
efekt?: wypłacili wszystko co do gronia + koszty windykacji + odsetki za zwłokę
ich zbójeckie prawo - nie chcieć płacić, a nasze wycisnąć co nasze - bo jak sie należy to jak psu zupa
ufff, ale się rozpisałem
tusz mi się w klawiaturze kończy