Wczoraj jechalem na woli w Warszawie samochodem koło godziny 18. Kierowałem sie w kierunku Al. Prymasa Tysiąclecia, musialem wlaczyc sie do ruchu mialem do tego wyznaczony pas z lewej strony, jechal motocyklista wiec go przepuscilem i spojrzalem ponownie w lusterko, tak na oko ze 100 metrow do tylu jechal inny motocyklista, moja predkosc wynosila kolo 80 km/h <ograniczenie na tej ulicy jest do 80> a tego motocyklisty moze z 90 wiec z kierunkiem wlaczylem sie do ruchu, po 10 sekundach typ dojechal i zaczal mnie wymijac, wjechał mi dosłownie przed nos i zaczął ostro hamować, prawie zaje**łbym mu w dupe, ja musiałem wyhamowac z 80 do 30 i tak mnie ciagnal do swiatel przzez jakies 200m, wiec dostal pare klaksonow <i jechal z pasazerka ;/ > pozniej sie zrownalismy i zaczela sie dyskusja ze ja wymusilem na nim pierwszenstwo, wiec mu wyjasnilem grzecznie, ze w jaki sposob moglem to zrobic skoro byla taka odleglosc ale on swoje juz nawet nie mowilem ze jezdze tez motocyklem i zawsze zwracam uwage na motocyklistow. Światło zmienilo mi sie na zielone <skrecalem w lewo> i zacząlem ruszac a "kolega moto." zaj*** mi w prawe lustereczko z bucika
i skrecil w prawo w Gorczewska, pojechalem dalej z mysla kto psuje opinie na temat motocyklistow w Polsce
Ten koles myslal chyba ze jest krolem drogi i nic nie moze jechac przed nim
Ale nigdy nie zapomne jednego zdania ktore wypowiedzial cytuje "a jak by jechal tedy motocyklista 160 ito co by było?" Normalnie mnie rozwalil tym zdaniem, jakis kur...kretyn
Jak ktos jezdzi Prymasa to wie jaka jest tam droga i ruch.
Wiec sami sobie jestesmy winni ze kierowcy aut zajezdzaja nam droge i sa tacy uprzejmi w stosunku do motocyklistow <zaloze sie ze po takim incydencie wiekszosc kierowcow puszek zaczyna zajezdzac motocyklistom>