Co do hamowania silnikiem to prawda.
Dla początkujących siła hamowania silnikiem faktycznie może okazać się zbyt duża i prawdopodobne jest właśnie to, że jeździec może zaliczyć glebe tak jak już wspomniałeś.
Ale SV ma to do siebie, że jest bardzo elastycznym sprzętem oraz nawet w wersji S dzięki "szczupłemu" silnikowi jest nie mniej poręczne w miejskiej dżungli od wersji N.
Jednym słowem ciekawy motocykl w przystępnej cenie z dużym kopem (jak na 650 ccm).
Silnik był dwucylindrowy w układzie V.
Ale najlepiej jest poszukać wersji od 2003 po "lifcie".
W przeciwieństwie do dotychczas stosowanej nie jest ona spawana z rur o owalnym przekroju. Od 2003r. podłużnice odlewane są przy zastosowaniu nowoczesnej technologii próżniowej. Również w tym samym czasie aby spełnić rygor emisji spalin SV650 dostał wtrysk paliwa i katalizator. A jak wiadomo na "gaźnikowych" motocyklach podczas stawiania na gumę silnik miał tendencję do dławienia się z powodu dostarczania zbyt małej ilości paliwa, czego w modelach z wtryskiem nie spotkamy. Wg. mnie fajniejsza jest też tylna lampa (dwa rzędy diod led). Bardzo ciekawe rozwiązanie.
Lecz niestety pomimo zmian wymienionych wcześniej przeze mnie największa bolączka modeli SV została.
Mianowicie było to zbyt miękko zestrojone zawieszenie.
Ale pomimo tego model ten jest bezawaryjny i trwały (przejął te cechy z "poprzednika" TL1000).
A co do opanowania na SV nie jeździłem więc nie mogę się wypowiedzieć na ten temat ale z tego co słyszałem od kolegów łatwiej opanować SV niż Horneta.
Pozdrawiam