Witam . Kupiłem 2 dni temu YZ 125 2000 rok LINK Z OLX:
http://olx.pl/oferta/yamaha-yz-125-doin ... amJML.html .
Mam problem ponieważ wiozłem ją na leżąco przez 2h w deszcz do domu . Po przyjeździe normalnie odpaliła i przejechałem się i postawiłem do garażu. Nastepnego dnia (wczoraj) Zalałem cały bak i pojechałem z kolegą pojezdzić i nagle zgasła .. Ale odpaliłem ją i pojechaliśmy do domu.. za jakieś 3 godziny pojechałem do kolegi jakieś 15 km i po tej trasie zgasła mi i nie chciała już odpalić , u niego w warsztacie wykręciliśmy świece i okazało się że nie ma iskry . Pogrzebaliśmy troche i dalej nie było iskry ale ja się nie poddałem skeciliśmy boczki siedzenie i bak i kopałem aż nagle odpaliła i pojechałem do domu . Dziś o 10 postanowiłem pojeździć . Odpaliła od 1 kopa rozgrzałem ją lekko i pojechałem oczywiście nie cisnełem do końca jej .. Po przejechaniu 1.5 km na średnich obrotach zgasła i od 10 do jakoś 13 męczyłem się z odpalaniem troche ją popchałem do domu z jakieś 700 m i odpaliła od 1 buta i strasznie kopciła <nie tak jak na zimnym> poczekalem troche ubralem kask zapielem kurtke i pojechalem do domu
Czy to wina elektryki ? ze sie nagrzeje i gasnie czy moze tlok ? ludzie co mnie mijali mowili ze to tlok puchnie ale przeciez kompresja dalej jest i moc tez tylko iskre gubi ..