Jak zachować się w czasie wypadku. Co jest ważne? Poradnik
Posty: 2
• Strona 1 z 1
Jak zachować się w czasie wypadku. Co jest ważne? Poradnik
Warunki udanego wypadku.
Czym w ogóle jest spowodowana większość wypadków z udziałem jednośladów? Wpisaniem się w martwy punkt lusterka czy ludzkiej ignorancji? To temat na napisanie książki, może nawet kilku jej tomów. Każdy, kto kiedykolwiek poruszał się na jednośladem, wie o czym mowa…
My, jako motocykliści wielokrotnie jesteśmy na drodze świadkami groteskowych scen, godnych miejsca w kiepskim programie satyrycznym. Często jednak kiepska sztuka przeradza się w pierwszo gatunkową tragedię, której nie napisałby nawet sam Shakespeare.
W tym tekście chciałbym skupić się jedynie nad spełnieniem warunków czegoś, co można by nazwać „udanym wypadkiem” rzeszy czynników, które mimo chaosu trzeba poukładać, by wyjść z opresji.
Brzmi to co najmniej trywialnie, gdyż dla każdego fraza wypadek komunikacyjny kojarzy się z chaosem, pogięta blachą, rozsypanym szkłem, czy czarnymi workami. Nie ma tutaj błędu w rozumowaniu, jednak pamiętać należy, że na każde nieszczęście składa się właśnie wiele czynników. Niektóre z nich możemy wykorzystać, złączyć w całość i zapewnić sobie dodatkowy punkt.
Uderzenie, czyli „Walka z ewolucją”
„W wieku 4,5 miesiąca ludzki Płód ma ogon, pozostałość po ewolucji. Pewne wzorce zachowań są bliżej człowieka, niż sam sądzi”
Świadomość nieuchronności zderzenia pojawia się na ułamek sekundy. Pewnego typu uczucie mogące zostać porównane do widzenia tunelowego, na którego końcu znajduje się przeszkoda w którą zmierzamy. To wystarczy, by wywołać skrajną panikę. Uczucie to dotkliwie atakuje psychikę i uruchamia pewien Instynkt samozachowawczy, który sięga korzeniami dużo głębiej, niż historia motoryzacji. O ile w innych pojazdach, ten instynkt odruchowo wbija nogę w pedał hamulca, o tyle w przypadku motocykla mimowolnie zaciska nam dłoń na prawej dźwigni. Rzecz jasna często kończy się to zablokowaniem przedniej osi i pogorszeniem naszej sytuacji. Uderzając w przeszkodę powinno się pozostać na motocyklu możliwie najdłużej, wytracając jak najwięcej prędkości. Opony zapewniają nam dużo lepsze opóźnienie, niż sunący na boku motocykl. Nie wliczając wyjątkowych sytuacji ( bariery energochłonnej za którą jest przepaść, naczepy tira ) położenie maszyny i ślizg nie jest poprawą odpowiedzią na wariactwa naszego instynktu samozachowawczego. Kolejną nieprzyjemną kwestią jest tendencja do postawienia motocykla dęba, na przednim kole. Zwłaszcza w przypadku motocykli sportowych z tarczami hamulcowymi i zaciskami zdolnymi do zatrzymania pociągu towarowego, podnoszenie tyłu przy hamowaniu awaryjnym jest bardzo niebezpieczne. Łatwo bowiem doprowadzić maszynę do przewrotki w przód, w wyniku której znajdziemy się pomiędzy przeszkodą a sunącym na nas motocyklem.
Próbne hamowania na parkingu przed Tesco pozbawione są czynnika, który staram się przybliżyć. Nie możemy z góry przewidzieć tego, jak się zachowamy w sytuacji, gdy poczujemy niezwykle silne zagrożenie dla naszego życia. Człowiek sunąc z uniesionym tylnym kołem na przeszkodę nie myśli o dozowaniu hamulca, stanie nawierzchni pod kołem, czy nowym odcinku „Dr. House” na dwójce. To się po prostu dzieje, ale nie zostajemy zupełnie bez wspomagania. Większość motocyklistów utrzymuje się na przedniej gumie bez przewrotki w przód. Sam przejechałem z uniesionym kołem dobre parę metrów i wiem, że gdzieś pod kaskiem jest mały zardzewiały opornik, który w jakimś stopniu blokuje chęć dociśnięcia prawej klamki do oporu.
Kolejny ( ostatni ) ułamek sekundy pozostaje na puszczenie kierownicy i możliwie szybkie podźwignięcie się na podnóżkach. To również proces półautomatyczny, gdyż każda przeszkoda na wysokości naszej głowy ( autobus, ściana ) wymusza zasłonięcie się rękoma. Odbijająca kierownica działa na napięte ciało równie skutecznie, jak łamanie kołem. Zasadą jest, że szkolenie i nabyte umiejętności mają przeciwstawiać się pewnym zachowaniom, jakie mimowolnie podejmuje człowiek. Nie każdy wskoczy do płonącego budynku, nie każdy zachowa zimną krew, lądując samolotem bez podwozia. Przystosowywanie się do nowych sytuacji, tak w przypadku strażaków czy pilotów, działa również na nas, pozwalając z czasem wypracować poprawne metody reakcji nawet w takich sytuacjach.
Po uderzeniu:
„Każdy punkt widzenia jest dobry, byle tylko nie pozostać ślepym”
Kontakt z ziemią następuje już w sposób czysto ZUS-owy. Boleśnie i automatycznie. Groźniejsze od odsetek może okazać się jednak przerwanie schorowanego układu krążenia drogi, na której mieliśmy wypadek. Nie wiesz, gdzie upadniesz, jeśli jest to środek jezdni – podążaj do najbliższej nieruchomej osłony - samochodu w który uderzyłeś, filaru mostu, czegokolwiek, co zapewni Ci ochronę w przypadku dalszych wydarzeń, jeśli to możliwie bezpieczne – natychmiast zejdź z drogi. Drastyczniejszą wersją jest upadek „pod koła”. Podczas mojego „spotkania z chaosem” znalazłem się częściowo pod kołami samochodu dostawczego. Pamiętaj, nikt nie da Ci czasu na swobodne rozłożenie się na asfalcie, spojrzenie w niebo na baśniowe, różowe chmurki wyjęte wprost z obrazów Monet-a i powiedzenie – „o ku**a, to bolało.”
Zapamiętaj! Chaos kocha ofiary. Jeśli byłeś w pobliżu lotniska, zaraz na miejsce wypadku spadnie samolot ( bez podwozia ). Przejazdu kolejowego – spodziewaj się wykolejenia składu. Poligonu wojskowego – RUDY 102 ważył 26 ton i zapewne zaraz się tutaj zjawi. Twoim priorytetem jest jak najszybciej oswobodzić się, wyczołgać spod samochodu/motocykla i zapewnić sobie bezpieczeństwo. Reszta jest drugorzędna, zakładając, że jechałeś sam, a jedyną ofiarą sensu stricto jesteś TY.
Powrót do rzeczywistości:
„Nie ma rzeczywistości samej w sobie, są tylko obrazy widziane z różnych perspektyw”
Roztrzaskane owiewki, elementy zawieszenia i oświetlenia raczej kiepsko komponują się z krajobrazem. Taki właśnie modernistyczny obraz zobaczysz z bezpiecznego miejsca, do którego dotarłeś po uderzeniu. Interpretację tej wizji pozostaw jednak studentom kulturoznawstwa. Oni zapewne mają czas, którego Tobie w tym momencie brakuje.
W pierwszej kolejności zajmij się oceną swoich obrażeń. Nie bagatelizuj tego, że coś lekko boli w plecach, noga trochę swędzi a na tyłku pewnie wyskoczy siniak. W zależności od tego, ile endorfin masz w tym momencie we krwi, możesz nie czuć nawet złamania otwartego nogi. Ból zepchnięty jest na dalszy plan, gdyż podświadomie mózg nie przyjmuje jeszcze ustąpienia zagrożenia i za wszelką cenę pozostawia nam fizyczną dyspozycję. W telefonie, który wykonasz pod 112 zapytają Cię o Twój stan. Weź pod uwagę, że może się on drastycznie pogorszyć w przeciągu dosłownie kilku minut, więc bądź absolutnie pewien, że nie potrzebujesz doraźnej pomocy. Biorąc pod uwagę ocenę powagi zdarzenia, warto pomyśleć nad poproszeniem o przyjazd policji.
Przyjmując, że nie zawiniliśmy przy tym zdarzeniu, koniecznie należy zwrócić się o pomoc do świadków kolizji.
Pamiętaj… Dla 90 % społeczeństwa motocykl ( w szczególności sport ) to narzędzie zniszczenia i apokalipsy mówiące „ŚMIERĆ” ustami samego szatana ( nie chodzi nawet o wydechy marki Devil ) po prostu widząc rozbity motocykl i samochód zawsze usłyszy się z tłumu, że „wyjeździł swoje” , „biedny kierowca samochodu padł ofiarą” i podobne dyrdymały, nawet gdyby ktoś wjechał na nas na parkingu. To zabrzmi dyskryminująco, ale szukaj ludzi młodych. Nie ma czasu na przeprowadzenie ankiety pt „jaki jest twój stosunek do motocyklizmu” a prawdopodobieństwo, że młodszy, nieuprzedzony człowiek widział to co widział, a nie to co chciał zobaczyć, jest po prostu mniejsze. Zapytaj, czy zaobserwował/li zdarzenie, gdzie się znajdował/li - oznajmij, że jesteś w trudnej sytuacji i koniecznie potrzebujesz, aby ktoś potwierdził prawdziwą wersję zdarzenia. Poproś by zostali. Im więcej świadków, tym lepiej. Sytuacja zawsze komplikuje się, gdy przyjeżdża Policja. Magicznym trafem wszyscy zapominają, co widzieli, gdzie byli itp. Pamiętaj, jednak, że w Polsce istnieje instytucja świadka ze słuchu, i teoretycznie w krytycznej sytuacji można nawet powołać się na kogoś, kto o przebiegu zdarzenia usłyszał od bezpośredniego obserwatora, który miejsce zdarzenia opuścił. Ogólnie rzecz biorąc.. Im więcej ludzi to widziało i słyszało, tym lepiej. Za wszelką cenę postaraj się zatrzymać ich na miejscu zdarzenia do przyjazdu Policji.
Zabezpieczone miejsce wypadku trzeba dla siebie udokumentować. Jeśli nie ma ofiar, pojazdy powinny być usunięte z jezdni. Zanim to nastąpi wyjmij komórkę, zrób kilka zdjęć, drogi skąd jechałeś, linii na drodze – jeśli komórka jest zniszczona – pożycz. To przyda Ci się dla odtworzenia przebiegu zdarzenia. Może zeznań na komisariacie, w sądzie i tak dalej. Warto wiedzieć, jak to wyglądało, a wierz mi – człowiek bez tego szybko zapomniałby pewne rzeczy.
Dlaczego pomijam w tym wszystkim winnego zdarzenia? Bo prawdopodobieństwo, że należy on do tych 90 % społeczeństwa o którym pisałem wyżej, znacząco wzrosło w momencie, gdy uderzył w niego motocykl. W moim przypadku nie dość, że taki człowiek wymusił mi pierwszeństwo, przejechał po mnie, gdy byłem pod kołami, to dodatkowo chciał uniknąć odpowiedzialności i do winy po prostu się nie przyznał. Mówiąc inaczej. Nawet jeśli sytuacja jest idealnie klarowna i nie budzi wątpliwości – zapewnij sobie świadków, dokumentację zdarzenia i dane personalne sprawcy, numer rejestracyjny jego pojazdu. Przyda się to później przy ubieganiu się o odszkodowanie. Do odwołania obowiązuje zasada zerowego zaufania dla sprawcy. Jeśli kolizja jest bardzo banalna, można spisać oświadczenie, jeśli jednak widzisz, że straty są poważne, sprawca próbuje sztuczek, by uniknąć przyjazdu służb mundurowych – ma ku temu powód. Nie ryzykuj.
Czy masz przy sobie OC, dowód rejestracyjny, osobisty? - Nie? Dzwoń, niech ktoś go po cichu podrzuci.
Z telefonem do rodziny jest mały problem… Bliscy często widzą Cię wsiadającego na głośne, wściekłe i piekielnie szybkie monstrum. Zaufanie działa do czasu, gdy nie zobaczą go w kawałkach. Często mówi się, że lepiej nie dzwonić, jeśli to niepotrzebne. Ja sądzę inaczej. Zauważ, że miejsce wypadku mijają liczne samochody, w nich ludzie, którzy nie zastanowią się długo, gdy zobaczą znajomą marę z obejścia, którą właśnie nieudolnie przerobiłeś na wersją kompakt. Złapią za telefon i zadzwonią do Ciebie do domu. Z doborem słów też może być niefortunnie. Najlepiej więc, żeby usłyszeli to bezpośrednio od syna/córki/brata/siostry, którym jesteś Ty. Zaimprowizuj, powiedz, że spóźnisz się na obiad i zapytaj, czy w ogóle jest sens się spieszyć na wczorajszą pizzę. Zaśmiej się, zażartuj, potem delikatnie przejdź do sedna. Kłamstwo tez ma tutaj uzasadnienie. Może po prostu złapałeś kapcia? Albo zadrapał Ci ktoś maszynę? To nieistotne. Ważne, żeby wiedzieli, że nie nigdzie nie jedziesz, że czekasz na coś z dala od „głośnego, wściekłego monstrum” Ważne, by słyszeli Twój głos, by wiedzieli, że jesteś bezpieczny. Telefon do przyjaciela też może być pomocny. Uspokoi Cię znajomy głos, może da radę przyjechać, doradzić, dostrzec coś, czego Ty nie dostrzegłeś w całym tym amoku. Pamiętaj, miejsce wypadku to swoiste miejsce zbrodni. Bada się je dwójkami, bo jeden może coś przeoczyć, a troje z kolei wprowadzić zamieszanie. Z resztą znajomych porozmawiasz później.
Ein Zwei, Policei.
„zaufanie dobre, kontrola lepsza”
Policjanci, którzy przybędą na miejsce zdarzenia nieraz widzieli całkiem sporo. Zapomnij, że właśnie nadepnąłeś na fikuśny emblemat GSXR, CBR czy ZXR, który był prawdopodobnie ostatnim nienaruszonym elementem z Twojego motocykla. Skup się na zdarzeniu. Staraj się nie unosić, ale być również stanowczym i zdecydowanym. Jeśli nie byłeś winny zdarzenia, nie bój się o tym mówić. Dopilnuj aby notatka policyjna zawierała rysunek zdarzenia, dane świadków, dokładny opis wypadku. Bądź wyrozumiały, lub udawaj, że jesteś. Notatka policyjna sporządzona na Twoją korzyść uratuje Cię, gdy dojdzie do rozprawy sądowej i sprawę zbada biegły. Koniecznie poproś o sfotografowanie swojego ubioru, kasku, rękawic, butów – wszystkiego co w chwili zdarzenia miałeś na sobie. To pomoże odzyskać pieniądze od towarzystwa ubezpieczeniowego.
Pożegnanie z Afryką.
„Badania w dziedzinie medycyny dokonały tak olbrzymiego postępu, że dziś – praktycznie biorąc – nikt już nie jest zdrowy”
Po oględzinach pojazdów, zabezpieczeniu motocykla i odjeździe Policji, udaj się do szpitala. Nie ważne, że nic Ci nie ma, że jesteś pewien, iż nie odniosłeś obrażeń, bo ostatni kawałek kryptonitu wrzuciłeś do jakiejś jamy. Musisz się zbadać. Opisać, co boli, albo co będzie bolało jutro ( gdy endorfiny przestaną działać ) Zasada jest prosta. Jeśli boli noga – jutro prawdopodobnie na niej nie staniesz, jeśli czujesz mrowienie w karku, kolanie, napięcie mięśni – jutro one będą boleć. Zaczerwienienia ustąpią miejsca wybroczynom a połowę narządów wewnętrznych będziesz mógł wskazać palcem, nawet jeśli miałeś dwóję z biologii. Koniecznie ubiegaj się rentgen klatki piersiowej. Jeśli wszystko będzie w porządku - otrzymasz kartę wypisową, którą musisz zachować. Zakładając, że nic Ci nie ma i nie będziesz musiał się później leczyć, również przysługuje Ci odszkodowanie. Załóż w systemie T.U sprawę o szkodzie na osobie i żądaj zadośćuczynienia z OC sprawcy. Dolna granica odszkodowań z tego tytułu to około 1000 zł. To tylko pieniądze, ale dlaczego nie miałbyś ich dostać, skoro ktoś sprowadził na Ciebie takie komplikacje? Nawet jeśli fizycznie wszystko jest w porządku, psychicznie może być ciężko przez jakiś czas. Jest to już czysto uzależnione od danej osoby i sposobu w jaki radzi sobie ze stresem. Nie bagatelizuj jednak tej kwestii. Dobrze jest z kimś porozmawiać po wypadku. Usłyszeć magiczne słowa, że „To nie była Twoja wina” , „Nie mogłeś zrobić nic, by tego uniknąć”. To naprawdę pomaga i przyspiesza powrót do dobrego samopoczucia.
Walka z Towarzystwem Ubezpieczeniowym.
„Polacy są najbardziej inteligentnym narodem ze wszystkich, z którymi spotkali się Niemcy podczas tej wojny w Europie” A. Hitler.
Po zawiadomieniu ubezpieczyciela i rozpoczęciu oczekiwania na rzeczoznawcę przygotuj plan działania. Wszystkie ubrania, dokumenty motocykla złóż w jedno miejsce, by szybko móc je wyeksponować przy rzeczoznawcy. Nie zapominaj, że zazwyczaj tym ludziom bardzo się spieszy i na oględziny Twojej maszyny poświęcą minimum czasu. Pilnuj, pokazuj, wyjaśniaj - jeśli trzeba - żądaj udokumentowania danego uszkodzenia, nawet gdy jest znikome. To samo z ubraniami. Pamiętaj, nawet, gdy nie ma na nich fizycznych uszkodzeń, mogą one stracić swoje właściwości ochronne i nie zadziałać tak samo przy następnej stłuczce. Pomoże zapewne fakt, że ubrania fotografowała również Policja, co odhaczy towarzystwu ubezpieczeniowemu koleją furtkę ucieczki od wypłaty szkody. Tradycyjnie ubrania stracą w oczach T.U około 40% wartości. Nie przeszkadza to jednak napisać odwołania, do którego dołączymy paragon zakupu kurtki, kasku czy rękawic z datą zakupu. Takie rzeczy warto trzymać, jednak nie jesteśmy zobligowani do zachowywania paragonów z każdej zakupionej rzeczy, by otrzymać odszkodowanie. Wyjściem może okazać się nawet prośba o napisanie oświadczenia, czy ksero kopii faktury od sprzedawcy. Mi w tym wypadku taka operacja pomogła i z 40 % zmniejszono amortyzację moich ubrań na 10% To całkiem sporo, zakładając, że naszych „zbroi” nie kupujemy w Tesco z wielkiego kosza z napisem PROMOCJA.
Z wyceną motocykla jest to samo. Dobrze, by udokumentować kartę pojazdu, ilość właścicieli, założone dodatkowe wyposażenie. To może pomóc, chociaż podwyższenie odszkodowania jest w tym przypadku trudniejsze. W przypadku otrzymania informacji o szkodzie całkowitej, warto zastanowić się, czy lepiej oddać motocykl otrzymując pełen zwrot, czy zostawić go u siebie i otrzymać różnicę. Np.
Wartość motocykla przed wypadkiem = 10.000, Wartość po wypadku = 2000, Różnica, którą wypłaci T.U = 8.000zł
Zazwyczaj jednak, lepiej oddać motocykl i otrzymać całość wartości maszyny sprzed wypadku, chociaż koniecznie trzeba to przekalkulować. Często wartość wraku jest zawyżana w przypadku chęci pozostawienia go u siebie. Pamiętaj, że procedurę ubiegania się o odszkodowanie możesz rozpocząć jeszcze przed wydaniem wyroku sądu, jeśli sprawa tam trafiła. Gdy tylko takie oświadczenie zostanie wydane, będziesz miał już wszystko gotowe i tylko poczekasz 2 dni na przelew.
To wszystko, co mógłbym w tym miejscu doradzić wszystkim, którzy znaleźli/ znajdą się w podobnej sytuacji. Mam nadzieję, że chociaż trochę przybliżyłem szczegóły takiego zdarzenia i to, na co powinniśmy zwrócić szczególną uwagę.
„Ten, kto ma władzę, nie musi nikogo za nic przepraszać”
Na zakończenie chciałbym ostro skrytykować władzę, która rządzi naszym Państwem i całą resztą. Często spotykam się ze stwierdzeniem, że władają nim „tłuste świnie”. Ciekawe stwierdzenie, które zawsze wywołuje u mnie lekki śmiech. Zupełnie jednak nie wiem o kogo tutaj chodzi, bo zawsze byłem przekonany, że władze absolutną ma oligarchia złożona z dwóch ohydnych sióstr. Młodsza nazywa się Fizyką, starsza Matematyką. Zawsze działają razem przenikając swą władzę. Uśmierciły więcej osób niż Hitler czy Stalin. Jak działają w naszym przypadku? Ciężko wyrazić to słowami. Faktem jest, iż testy przeprowadzane przy 50 kph w zderzeniu z nieruchomą przeszkodą są dla motocyklisty wstrząsające. Dodając jeszcze, że taką prędkość większość kierowców R1, CBR 1000 czy Zxr10 osiąga jeszcze przed wyjechaniem z garażu. W moim przypadku podczas uderzenia nie miałem więcej niż wspomniane 50. Wystarczyło to jednak by wgnieść cały bok busa własnym ciałem na głębokość około 5 cm i wyrwać ze śrub metalowy stelaż na narzędzia, znajdujący się w środku. Każdy zapewne widział zdjęcia „okaleczonych” pojazdów po nieudanych spotkaniach z motocyklami. Samych motocykli wgniecionych po tylną oś również nie brakuje w sieci. Zawsze sądziłem…- przy 250 kph coś takiego rzeczywiście może się zdarzyć. Niestety, takie skutki następują przy znacznie mniejszych prędkościach. Już przy 80 kph działają na nas takie siły, jak podczas upadku z motocyklem z wysokości kilkunastopiętrowego budynku. 40 kph czyni z nas olimpijczyków skaczących z 7 metrowej wieży ( niestety, nie do wody ) samo 20 kph również powinno dawać szansę stanięcia na podium, gdyż odpowiada 3 metrowej trampolinie, a dla osoby nieposiadającej kasku ochronnego jest dawką śmiertelną!* Mówimy tutaj o uderzeniach w nieruchomą przeszkodę ( ścianę ). Jest to ciężkie do wyobrażenia, jednak wspomniana oligarchia, prędko nie zmieni sygnatur swego władania. Pozostaną niezmienne, wciąż żerujące na krwi.
Pokładam nadzieję, iż powyższy tekst przyda się komukolwiek w podobnych sytuacjach, i że będzie w stanie o własnych siłach zadbać o kilka wspomnianych w nim rzeczy. Najpotężniejszym dla nas środkiem ochronnym nie jest bowiem kask za 2 tys zł, lecz własny umysł, który w takich sytuacjach może zapewnić szczęśliwe zakończenie.
Źródła i materiały.
• * J. Nowak, „podręcznik kierowcy kat. A” r. 2009
• Test zderzeniowy motocykla z prędkością 50 kph
http://www.scigacz.pl/Crash,test,motocy ... ,9374.html
• Pierwsza pomoc dla motocyklisty
http://www.zs23.wroclaw.pl/uczen/pomoc/czaszka.html
Ku przestrodze.
• moja kurtka motocyklowa ze śladami bieżnika
http://s1.img.pl/a/101146
• Wgnieciony bus z zaznaczonym miejscem postoju i zderzenia,
http://s1.img.pl/v/1110/1007342.jpg
Czym w ogóle jest spowodowana większość wypadków z udziałem jednośladów? Wpisaniem się w martwy punkt lusterka czy ludzkiej ignorancji? To temat na napisanie książki, może nawet kilku jej tomów. Każdy, kto kiedykolwiek poruszał się na jednośladem, wie o czym mowa…
My, jako motocykliści wielokrotnie jesteśmy na drodze świadkami groteskowych scen, godnych miejsca w kiepskim programie satyrycznym. Często jednak kiepska sztuka przeradza się w pierwszo gatunkową tragedię, której nie napisałby nawet sam Shakespeare.
W tym tekście chciałbym skupić się jedynie nad spełnieniem warunków czegoś, co można by nazwać „udanym wypadkiem” rzeszy czynników, które mimo chaosu trzeba poukładać, by wyjść z opresji.
Brzmi to co najmniej trywialnie, gdyż dla każdego fraza wypadek komunikacyjny kojarzy się z chaosem, pogięta blachą, rozsypanym szkłem, czy czarnymi workami. Nie ma tutaj błędu w rozumowaniu, jednak pamiętać należy, że na każde nieszczęście składa się właśnie wiele czynników. Niektóre z nich możemy wykorzystać, złączyć w całość i zapewnić sobie dodatkowy punkt.
Uderzenie, czyli „Walka z ewolucją”
„W wieku 4,5 miesiąca ludzki Płód ma ogon, pozostałość po ewolucji. Pewne wzorce zachowań są bliżej człowieka, niż sam sądzi”
Świadomość nieuchronności zderzenia pojawia się na ułamek sekundy. Pewnego typu uczucie mogące zostać porównane do widzenia tunelowego, na którego końcu znajduje się przeszkoda w którą zmierzamy. To wystarczy, by wywołać skrajną panikę. Uczucie to dotkliwie atakuje psychikę i uruchamia pewien Instynkt samozachowawczy, który sięga korzeniami dużo głębiej, niż historia motoryzacji. O ile w innych pojazdach, ten instynkt odruchowo wbija nogę w pedał hamulca, o tyle w przypadku motocykla mimowolnie zaciska nam dłoń na prawej dźwigni. Rzecz jasna często kończy się to zablokowaniem przedniej osi i pogorszeniem naszej sytuacji. Uderzając w przeszkodę powinno się pozostać na motocyklu możliwie najdłużej, wytracając jak najwięcej prędkości. Opony zapewniają nam dużo lepsze opóźnienie, niż sunący na boku motocykl. Nie wliczając wyjątkowych sytuacji ( bariery energochłonnej za którą jest przepaść, naczepy tira ) położenie maszyny i ślizg nie jest poprawą odpowiedzią na wariactwa naszego instynktu samozachowawczego. Kolejną nieprzyjemną kwestią jest tendencja do postawienia motocykla dęba, na przednim kole. Zwłaszcza w przypadku motocykli sportowych z tarczami hamulcowymi i zaciskami zdolnymi do zatrzymania pociągu towarowego, podnoszenie tyłu przy hamowaniu awaryjnym jest bardzo niebezpieczne. Łatwo bowiem doprowadzić maszynę do przewrotki w przód, w wyniku której znajdziemy się pomiędzy przeszkodą a sunącym na nas motocyklem.
Próbne hamowania na parkingu przed Tesco pozbawione są czynnika, który staram się przybliżyć. Nie możemy z góry przewidzieć tego, jak się zachowamy w sytuacji, gdy poczujemy niezwykle silne zagrożenie dla naszego życia. Człowiek sunąc z uniesionym tylnym kołem na przeszkodę nie myśli o dozowaniu hamulca, stanie nawierzchni pod kołem, czy nowym odcinku „Dr. House” na dwójce. To się po prostu dzieje, ale nie zostajemy zupełnie bez wspomagania. Większość motocyklistów utrzymuje się na przedniej gumie bez przewrotki w przód. Sam przejechałem z uniesionym kołem dobre parę metrów i wiem, że gdzieś pod kaskiem jest mały zardzewiały opornik, który w jakimś stopniu blokuje chęć dociśnięcia prawej klamki do oporu.
Kolejny ( ostatni ) ułamek sekundy pozostaje na puszczenie kierownicy i możliwie szybkie podźwignięcie się na podnóżkach. To również proces półautomatyczny, gdyż każda przeszkoda na wysokości naszej głowy ( autobus, ściana ) wymusza zasłonięcie się rękoma. Odbijająca kierownica działa na napięte ciało równie skutecznie, jak łamanie kołem. Zasadą jest, że szkolenie i nabyte umiejętności mają przeciwstawiać się pewnym zachowaniom, jakie mimowolnie podejmuje człowiek. Nie każdy wskoczy do płonącego budynku, nie każdy zachowa zimną krew, lądując samolotem bez podwozia. Przystosowywanie się do nowych sytuacji, tak w przypadku strażaków czy pilotów, działa również na nas, pozwalając z czasem wypracować poprawne metody reakcji nawet w takich sytuacjach.
Po uderzeniu:
„Każdy punkt widzenia jest dobry, byle tylko nie pozostać ślepym”
Kontakt z ziemią następuje już w sposób czysto ZUS-owy. Boleśnie i automatycznie. Groźniejsze od odsetek może okazać się jednak przerwanie schorowanego układu krążenia drogi, na której mieliśmy wypadek. Nie wiesz, gdzie upadniesz, jeśli jest to środek jezdni – podążaj do najbliższej nieruchomej osłony - samochodu w który uderzyłeś, filaru mostu, czegokolwiek, co zapewni Ci ochronę w przypadku dalszych wydarzeń, jeśli to możliwie bezpieczne – natychmiast zejdź z drogi. Drastyczniejszą wersją jest upadek „pod koła”. Podczas mojego „spotkania z chaosem” znalazłem się częściowo pod kołami samochodu dostawczego. Pamiętaj, nikt nie da Ci czasu na swobodne rozłożenie się na asfalcie, spojrzenie w niebo na baśniowe, różowe chmurki wyjęte wprost z obrazów Monet-a i powiedzenie – „o ku**a, to bolało.”
Zapamiętaj! Chaos kocha ofiary. Jeśli byłeś w pobliżu lotniska, zaraz na miejsce wypadku spadnie samolot ( bez podwozia ). Przejazdu kolejowego – spodziewaj się wykolejenia składu. Poligonu wojskowego – RUDY 102 ważył 26 ton i zapewne zaraz się tutaj zjawi. Twoim priorytetem jest jak najszybciej oswobodzić się, wyczołgać spod samochodu/motocykla i zapewnić sobie bezpieczeństwo. Reszta jest drugorzędna, zakładając, że jechałeś sam, a jedyną ofiarą sensu stricto jesteś TY.
Powrót do rzeczywistości:
„Nie ma rzeczywistości samej w sobie, są tylko obrazy widziane z różnych perspektyw”
Roztrzaskane owiewki, elementy zawieszenia i oświetlenia raczej kiepsko komponują się z krajobrazem. Taki właśnie modernistyczny obraz zobaczysz z bezpiecznego miejsca, do którego dotarłeś po uderzeniu. Interpretację tej wizji pozostaw jednak studentom kulturoznawstwa. Oni zapewne mają czas, którego Tobie w tym momencie brakuje.
W pierwszej kolejności zajmij się oceną swoich obrażeń. Nie bagatelizuj tego, że coś lekko boli w plecach, noga trochę swędzi a na tyłku pewnie wyskoczy siniak. W zależności od tego, ile endorfin masz w tym momencie we krwi, możesz nie czuć nawet złamania otwartego nogi. Ból zepchnięty jest na dalszy plan, gdyż podświadomie mózg nie przyjmuje jeszcze ustąpienia zagrożenia i za wszelką cenę pozostawia nam fizyczną dyspozycję. W telefonie, który wykonasz pod 112 zapytają Cię o Twój stan. Weź pod uwagę, że może się on drastycznie pogorszyć w przeciągu dosłownie kilku minut, więc bądź absolutnie pewien, że nie potrzebujesz doraźnej pomocy. Biorąc pod uwagę ocenę powagi zdarzenia, warto pomyśleć nad poproszeniem o przyjazd policji.
Przyjmując, że nie zawiniliśmy przy tym zdarzeniu, koniecznie należy zwrócić się o pomoc do świadków kolizji.
Pamiętaj… Dla 90 % społeczeństwa motocykl ( w szczególności sport ) to narzędzie zniszczenia i apokalipsy mówiące „ŚMIERĆ” ustami samego szatana ( nie chodzi nawet o wydechy marki Devil ) po prostu widząc rozbity motocykl i samochód zawsze usłyszy się z tłumu, że „wyjeździł swoje” , „biedny kierowca samochodu padł ofiarą” i podobne dyrdymały, nawet gdyby ktoś wjechał na nas na parkingu. To zabrzmi dyskryminująco, ale szukaj ludzi młodych. Nie ma czasu na przeprowadzenie ankiety pt „jaki jest twój stosunek do motocyklizmu” a prawdopodobieństwo, że młodszy, nieuprzedzony człowiek widział to co widział, a nie to co chciał zobaczyć, jest po prostu mniejsze. Zapytaj, czy zaobserwował/li zdarzenie, gdzie się znajdował/li - oznajmij, że jesteś w trudnej sytuacji i koniecznie potrzebujesz, aby ktoś potwierdził prawdziwą wersję zdarzenia. Poproś by zostali. Im więcej świadków, tym lepiej. Sytuacja zawsze komplikuje się, gdy przyjeżdża Policja. Magicznym trafem wszyscy zapominają, co widzieli, gdzie byli itp. Pamiętaj, jednak, że w Polsce istnieje instytucja świadka ze słuchu, i teoretycznie w krytycznej sytuacji można nawet powołać się na kogoś, kto o przebiegu zdarzenia usłyszał od bezpośredniego obserwatora, który miejsce zdarzenia opuścił. Ogólnie rzecz biorąc.. Im więcej ludzi to widziało i słyszało, tym lepiej. Za wszelką cenę postaraj się zatrzymać ich na miejscu zdarzenia do przyjazdu Policji.
Zabezpieczone miejsce wypadku trzeba dla siebie udokumentować. Jeśli nie ma ofiar, pojazdy powinny być usunięte z jezdni. Zanim to nastąpi wyjmij komórkę, zrób kilka zdjęć, drogi skąd jechałeś, linii na drodze – jeśli komórka jest zniszczona – pożycz. To przyda Ci się dla odtworzenia przebiegu zdarzenia. Może zeznań na komisariacie, w sądzie i tak dalej. Warto wiedzieć, jak to wyglądało, a wierz mi – człowiek bez tego szybko zapomniałby pewne rzeczy.
Dlaczego pomijam w tym wszystkim winnego zdarzenia? Bo prawdopodobieństwo, że należy on do tych 90 % społeczeństwa o którym pisałem wyżej, znacząco wzrosło w momencie, gdy uderzył w niego motocykl. W moim przypadku nie dość, że taki człowiek wymusił mi pierwszeństwo, przejechał po mnie, gdy byłem pod kołami, to dodatkowo chciał uniknąć odpowiedzialności i do winy po prostu się nie przyznał. Mówiąc inaczej. Nawet jeśli sytuacja jest idealnie klarowna i nie budzi wątpliwości – zapewnij sobie świadków, dokumentację zdarzenia i dane personalne sprawcy, numer rejestracyjny jego pojazdu. Przyda się to później przy ubieganiu się o odszkodowanie. Do odwołania obowiązuje zasada zerowego zaufania dla sprawcy. Jeśli kolizja jest bardzo banalna, można spisać oświadczenie, jeśli jednak widzisz, że straty są poważne, sprawca próbuje sztuczek, by uniknąć przyjazdu służb mundurowych – ma ku temu powód. Nie ryzykuj.
Czy masz przy sobie OC, dowód rejestracyjny, osobisty? - Nie? Dzwoń, niech ktoś go po cichu podrzuci.
Z telefonem do rodziny jest mały problem… Bliscy często widzą Cię wsiadającego na głośne, wściekłe i piekielnie szybkie monstrum. Zaufanie działa do czasu, gdy nie zobaczą go w kawałkach. Często mówi się, że lepiej nie dzwonić, jeśli to niepotrzebne. Ja sądzę inaczej. Zauważ, że miejsce wypadku mijają liczne samochody, w nich ludzie, którzy nie zastanowią się długo, gdy zobaczą znajomą marę z obejścia, którą właśnie nieudolnie przerobiłeś na wersją kompakt. Złapią za telefon i zadzwonią do Ciebie do domu. Z doborem słów też może być niefortunnie. Najlepiej więc, żeby usłyszeli to bezpośrednio od syna/córki/brata/siostry, którym jesteś Ty. Zaimprowizuj, powiedz, że spóźnisz się na obiad i zapytaj, czy w ogóle jest sens się spieszyć na wczorajszą pizzę. Zaśmiej się, zażartuj, potem delikatnie przejdź do sedna. Kłamstwo tez ma tutaj uzasadnienie. Może po prostu złapałeś kapcia? Albo zadrapał Ci ktoś maszynę? To nieistotne. Ważne, żeby wiedzieli, że nie nigdzie nie jedziesz, że czekasz na coś z dala od „głośnego, wściekłego monstrum” Ważne, by słyszeli Twój głos, by wiedzieli, że jesteś bezpieczny. Telefon do przyjaciela też może być pomocny. Uspokoi Cię znajomy głos, może da radę przyjechać, doradzić, dostrzec coś, czego Ty nie dostrzegłeś w całym tym amoku. Pamiętaj, miejsce wypadku to swoiste miejsce zbrodni. Bada się je dwójkami, bo jeden może coś przeoczyć, a troje z kolei wprowadzić zamieszanie. Z resztą znajomych porozmawiasz później.
Ein Zwei, Policei.
„zaufanie dobre, kontrola lepsza”
Policjanci, którzy przybędą na miejsce zdarzenia nieraz widzieli całkiem sporo. Zapomnij, że właśnie nadepnąłeś na fikuśny emblemat GSXR, CBR czy ZXR, który był prawdopodobnie ostatnim nienaruszonym elementem z Twojego motocykla. Skup się na zdarzeniu. Staraj się nie unosić, ale być również stanowczym i zdecydowanym. Jeśli nie byłeś winny zdarzenia, nie bój się o tym mówić. Dopilnuj aby notatka policyjna zawierała rysunek zdarzenia, dane świadków, dokładny opis wypadku. Bądź wyrozumiały, lub udawaj, że jesteś. Notatka policyjna sporządzona na Twoją korzyść uratuje Cię, gdy dojdzie do rozprawy sądowej i sprawę zbada biegły. Koniecznie poproś o sfotografowanie swojego ubioru, kasku, rękawic, butów – wszystkiego co w chwili zdarzenia miałeś na sobie. To pomoże odzyskać pieniądze od towarzystwa ubezpieczeniowego.
Pożegnanie z Afryką.
„Badania w dziedzinie medycyny dokonały tak olbrzymiego postępu, że dziś – praktycznie biorąc – nikt już nie jest zdrowy”
Po oględzinach pojazdów, zabezpieczeniu motocykla i odjeździe Policji, udaj się do szpitala. Nie ważne, że nic Ci nie ma, że jesteś pewien, iż nie odniosłeś obrażeń, bo ostatni kawałek kryptonitu wrzuciłeś do jakiejś jamy. Musisz się zbadać. Opisać, co boli, albo co będzie bolało jutro ( gdy endorfiny przestaną działać ) Zasada jest prosta. Jeśli boli noga – jutro prawdopodobnie na niej nie staniesz, jeśli czujesz mrowienie w karku, kolanie, napięcie mięśni – jutro one będą boleć. Zaczerwienienia ustąpią miejsca wybroczynom a połowę narządów wewnętrznych będziesz mógł wskazać palcem, nawet jeśli miałeś dwóję z biologii. Koniecznie ubiegaj się rentgen klatki piersiowej. Jeśli wszystko będzie w porządku - otrzymasz kartę wypisową, którą musisz zachować. Zakładając, że nic Ci nie ma i nie będziesz musiał się później leczyć, również przysługuje Ci odszkodowanie. Załóż w systemie T.U sprawę o szkodzie na osobie i żądaj zadośćuczynienia z OC sprawcy. Dolna granica odszkodowań z tego tytułu to około 1000 zł. To tylko pieniądze, ale dlaczego nie miałbyś ich dostać, skoro ktoś sprowadził na Ciebie takie komplikacje? Nawet jeśli fizycznie wszystko jest w porządku, psychicznie może być ciężko przez jakiś czas. Jest to już czysto uzależnione od danej osoby i sposobu w jaki radzi sobie ze stresem. Nie bagatelizuj jednak tej kwestii. Dobrze jest z kimś porozmawiać po wypadku. Usłyszeć magiczne słowa, że „To nie była Twoja wina” , „Nie mogłeś zrobić nic, by tego uniknąć”. To naprawdę pomaga i przyspiesza powrót do dobrego samopoczucia.
Walka z Towarzystwem Ubezpieczeniowym.
„Polacy są najbardziej inteligentnym narodem ze wszystkich, z którymi spotkali się Niemcy podczas tej wojny w Europie” A. Hitler.
Po zawiadomieniu ubezpieczyciela i rozpoczęciu oczekiwania na rzeczoznawcę przygotuj plan działania. Wszystkie ubrania, dokumenty motocykla złóż w jedno miejsce, by szybko móc je wyeksponować przy rzeczoznawcy. Nie zapominaj, że zazwyczaj tym ludziom bardzo się spieszy i na oględziny Twojej maszyny poświęcą minimum czasu. Pilnuj, pokazuj, wyjaśniaj - jeśli trzeba - żądaj udokumentowania danego uszkodzenia, nawet gdy jest znikome. To samo z ubraniami. Pamiętaj, nawet, gdy nie ma na nich fizycznych uszkodzeń, mogą one stracić swoje właściwości ochronne i nie zadziałać tak samo przy następnej stłuczce. Pomoże zapewne fakt, że ubrania fotografowała również Policja, co odhaczy towarzystwu ubezpieczeniowemu koleją furtkę ucieczki od wypłaty szkody. Tradycyjnie ubrania stracą w oczach T.U około 40% wartości. Nie przeszkadza to jednak napisać odwołania, do którego dołączymy paragon zakupu kurtki, kasku czy rękawic z datą zakupu. Takie rzeczy warto trzymać, jednak nie jesteśmy zobligowani do zachowywania paragonów z każdej zakupionej rzeczy, by otrzymać odszkodowanie. Wyjściem może okazać się nawet prośba o napisanie oświadczenia, czy ksero kopii faktury od sprzedawcy. Mi w tym wypadku taka operacja pomogła i z 40 % zmniejszono amortyzację moich ubrań na 10% To całkiem sporo, zakładając, że naszych „zbroi” nie kupujemy w Tesco z wielkiego kosza z napisem PROMOCJA.
Z wyceną motocykla jest to samo. Dobrze, by udokumentować kartę pojazdu, ilość właścicieli, założone dodatkowe wyposażenie. To może pomóc, chociaż podwyższenie odszkodowania jest w tym przypadku trudniejsze. W przypadku otrzymania informacji o szkodzie całkowitej, warto zastanowić się, czy lepiej oddać motocykl otrzymując pełen zwrot, czy zostawić go u siebie i otrzymać różnicę. Np.
Wartość motocykla przed wypadkiem = 10.000, Wartość po wypadku = 2000, Różnica, którą wypłaci T.U = 8.000zł
Zazwyczaj jednak, lepiej oddać motocykl i otrzymać całość wartości maszyny sprzed wypadku, chociaż koniecznie trzeba to przekalkulować. Często wartość wraku jest zawyżana w przypadku chęci pozostawienia go u siebie. Pamiętaj, że procedurę ubiegania się o odszkodowanie możesz rozpocząć jeszcze przed wydaniem wyroku sądu, jeśli sprawa tam trafiła. Gdy tylko takie oświadczenie zostanie wydane, będziesz miał już wszystko gotowe i tylko poczekasz 2 dni na przelew.
To wszystko, co mógłbym w tym miejscu doradzić wszystkim, którzy znaleźli/ znajdą się w podobnej sytuacji. Mam nadzieję, że chociaż trochę przybliżyłem szczegóły takiego zdarzenia i to, na co powinniśmy zwrócić szczególną uwagę.
„Ten, kto ma władzę, nie musi nikogo za nic przepraszać”
Na zakończenie chciałbym ostro skrytykować władzę, która rządzi naszym Państwem i całą resztą. Często spotykam się ze stwierdzeniem, że władają nim „tłuste świnie”. Ciekawe stwierdzenie, które zawsze wywołuje u mnie lekki śmiech. Zupełnie jednak nie wiem o kogo tutaj chodzi, bo zawsze byłem przekonany, że władze absolutną ma oligarchia złożona z dwóch ohydnych sióstr. Młodsza nazywa się Fizyką, starsza Matematyką. Zawsze działają razem przenikając swą władzę. Uśmierciły więcej osób niż Hitler czy Stalin. Jak działają w naszym przypadku? Ciężko wyrazić to słowami. Faktem jest, iż testy przeprowadzane przy 50 kph w zderzeniu z nieruchomą przeszkodą są dla motocyklisty wstrząsające. Dodając jeszcze, że taką prędkość większość kierowców R1, CBR 1000 czy Zxr10 osiąga jeszcze przed wyjechaniem z garażu. W moim przypadku podczas uderzenia nie miałem więcej niż wspomniane 50. Wystarczyło to jednak by wgnieść cały bok busa własnym ciałem na głębokość około 5 cm i wyrwać ze śrub metalowy stelaż na narzędzia, znajdujący się w środku. Każdy zapewne widział zdjęcia „okaleczonych” pojazdów po nieudanych spotkaniach z motocyklami. Samych motocykli wgniecionych po tylną oś również nie brakuje w sieci. Zawsze sądziłem…- przy 250 kph coś takiego rzeczywiście może się zdarzyć. Niestety, takie skutki następują przy znacznie mniejszych prędkościach. Już przy 80 kph działają na nas takie siły, jak podczas upadku z motocyklem z wysokości kilkunastopiętrowego budynku. 40 kph czyni z nas olimpijczyków skaczących z 7 metrowej wieży ( niestety, nie do wody ) samo 20 kph również powinno dawać szansę stanięcia na podium, gdyż odpowiada 3 metrowej trampolinie, a dla osoby nieposiadającej kasku ochronnego jest dawką śmiertelną!* Mówimy tutaj o uderzeniach w nieruchomą przeszkodę ( ścianę ). Jest to ciężkie do wyobrażenia, jednak wspomniana oligarchia, prędko nie zmieni sygnatur swego władania. Pozostaną niezmienne, wciąż żerujące na krwi.
Pokładam nadzieję, iż powyższy tekst przyda się komukolwiek w podobnych sytuacjach, i że będzie w stanie o własnych siłach zadbać o kilka wspomnianych w nim rzeczy. Najpotężniejszym dla nas środkiem ochronnym nie jest bowiem kask za 2 tys zł, lecz własny umysł, który w takich sytuacjach może zapewnić szczęśliwe zakończenie.
Źródła i materiały.
• * J. Nowak, „podręcznik kierowcy kat. A” r. 2009
• Test zderzeniowy motocykla z prędkością 50 kph
http://www.scigacz.pl/Crash,test,motocy ... ,9374.html
• Pierwsza pomoc dla motocyklisty
http://www.zs23.wroclaw.pl/uczen/pomoc/czaszka.html
Ku przestrodze.
• moja kurtka motocyklowa ze śladami bieżnika
http://s1.img.pl/a/101146
• Wgnieciony bus z zaznaczonym miejscem postoju i zderzenia,
http://s1.img.pl/v/1110/1007342.jpg
Ostatnio edytowano 23/12/2011, 20:35 przez PrimoGhost, łącznie edytowano 3 razy
<b>ZxR 636 2006</b>
-
PrimoGhost - Stały bywalec
- Posty: 1148
- Dołączył(a): 21/11/2010, 20:07
- Lokalizacja: z DW-957
Zawsze chętnie mogę coś pomóc, jeśli tylko będę potrafił. Wystarczy napisać. Te kwestie zostały w tekście skrócone, a dałem tylko nakierowanie na nie, bo nie zmieściłbym się na 5 stronach ;]
<b>ZxR 636 2006</b>
-
PrimoGhost - Stały bywalec
- Posty: 1148
- Dołączył(a): 21/11/2010, 20:07
- Lokalizacja: z DW-957
Posty: 2
• Strona 1 z 1
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość