"Umarli uczą spokoju" -ciekawy artyłkuł,polecam.
Posty: 5
• Strona 1 z 1
"Umarli uczą spokoju" -ciekawy artyłkuł,polecam.
Wyczytane w "Angorze",ciekawa opowiesc...
Umarli uczÄ… spokoju
Już 18 lat pracuje w prosektorium, a zawód swój traktuje jak powołanie
– Kobieta, która uczyÅ‚a mnie fachu, ostrzegaÅ‚a: zawsze bÄ™dziesz czuÅ‚ chłód umarÅ‚ego. Ale przecież ktoÅ› musi to robić. Może inni nie chcÄ… o tym wiedzieć, ale zmarÅ‚ych ktoÅ› musi ubrać - mówi Ireneusz MigdaÅ‚.Jest już po walce. Czas stoi w miejscu. – MuszÄ™ teraz zrobić wszystko, by zmarÅ‚y wyglÄ…daÅ‚, jakby na moment zasnÄ…Å‚. ZmarÅ‚y nie powinien przerażać rodziny. Ma być tak przygotowany, by wnosić spokój. By jego wyglÄ…d w trumnie koiÅ‚ zrozpaczonych. To najÅ›wiÄ™tsza zasada mojego zawodu – twierdzi Ireneusz MigdaÅ‚ z Gorzowa Wielkopolskiego.
Dzień jak co dzień
Ma czterdzieści lat, duże, szerokie brwi i spokojne, skupione oczy, ubrany jest w sportową kurtkę i czapkę z daszkiem. Uśmiecha się przyjaźnie. Jak co rano, pewnym, szybkim krokiem idzie do pracy w prosektorium.
Pierwsza czynność: przebiera siÄ™ w zielony fartuch. Potem zakÅ‚ada biaÅ‚e chodaki, na rÄ™ce – biaÅ‚e rÄ™kawiczki. Idzie do chÅ‚odni, sprawdza, kogo od wczoraj dowieziono i wpisuje do ewidencji. Potem jest tzw. odprawa. Trzeba ustalić, na który dzieÅ„ i godzinÄ™ naszykować każdego zmarÅ‚ego.
Teraz już może przystąpić do pracy.
WyciÄ…ga z chÅ‚odni pierwsze ciaÅ‚o. Na żelaznym łóżku wiezie je na Å›rodek dużego, przestronnego pomieszczenia. Po chwili bierze dzbanek i wstawia wodÄ™ na kawÄ™. W miÄ™dzyczasie zdejmuje zmarÅ‚emu ubranie, w którym tutaj trafiÅ‚. W kieszeni spodni znajduje kartkÄ™ od rodziny: "Jak bÄ™dzie za ciasny koÅ‚nierzyk – rozpiąć. PodÅ‚ożyć coÅ› pod poduszkÄ™, żeby gÅ‚owa byÅ‚a wyżej. WÅ‚osy nie majÄ… być pÅ‚asko, tylko podtapirowane". OglÄ…da kartkÄ™. Pije kawÄ™, wyciÄ…ga kanapkÄ™. Je Å›niadanie. – To nie jest znieczulica – zapewnia.
Teraz musi zmarÅ‚ego umyć. Najlepiej w dzieÅ„ pogrzebu, żeby ciaÅ‚o byÅ‚o Å›wieże. Z góry puszcza wiÄ™c na nie prysznic. Namydla, by siÄ™ pieniÅ‚o. Potem, jeszcze mokre, przykrywa rÄ™cznikiem. Czesze, goli, obcina paznokcie. Zamyka zmarÅ‚emu oczy, tak, by siÄ™ nie otwieraÅ‚y. JeÅ›li trzeba przesunąć datÄ™ pogrzebu – caÅ‚e ciaÅ‚o balsamuje. Wstrzykuje pÅ‚yny chemiczne, by przywrócić naturalny wyglÄ…d, lekko zaróżowić skórÄ™, pokryć zsinienia. A na koniec – ubiera zmarÅ‚ego. – Nigdy nie rozcinam ubrania – mówi. Nie umie zakÅ‚adać podartych ubraÅ„. Wreszcie skÅ‚ada zmarÅ‚emu rÄ™ce, oplata je różaÅ„cem. Może już go pokazać rodzinie. Ale tak naprawdÄ™ dopiero teraz zaczyna siÄ™ horror. – Bo najgorzej jest w tej pracy z żywymi – podkreÅ›la. – Jest tyle reakcji na Å›mierć, ilu jest ludzi. Jedni pÅ‚aczÄ…, inni zaczynajÄ… lamentować nad zmarÅ‚ym, sÄ… tacy, którzy rzucajÄ… siÄ™ na podÅ‚ogÄ™ albo… Å›miejÄ… siÄ™ – opowiada. – Ludzie nie wiedzÄ…, że umarÅ‚y potrzebuje spokoju.
Niczego nie weźmie się ze sobą
Wielu zmarłych Ireneusz Migdał zna z opowiadań. Bo zdarza się, że rodzina, przynosząc do prosektorium ubranie czy ustalając jakieś szczegóły, przywołuje historię czyjegoś życia.
– Ostatnio przygotowywaÅ‚em do pogrzebu mężczyznÄ™, który miaÅ‚ jeszcze plany, do czegoÅ› dążyÅ‚, walczyÅ‚, zabiegaÅ‚ o karierÄ™, pieniÄ…dze i nie miaÅ‚ czasu dla bliskich. ZaczÄ…Å‚ chorować i nagle odkryÅ‚, że jest Å›miertelny. Takich historii jest wiele. Szczególnie jeżeli ktoÅ› umiera nagle. MiaÅ‚ wszystko i umarÅ‚. Skandal – myÅ›li rodzina. KtoÅ› nas oszukaÅ‚ – zÅ‚orzeczÄ…. Nie tak miaÅ‚o przecież być. Dlatego ja tak muszÄ™ przygotowywać tych zmarÅ‚ych, by wyglÄ…dali jak żywi. Bo ludzie nawet w czasie pogrzebu nie chcÄ… myÅ›leć o Å›mierci, tak bardzo siÄ™ jej bojÄ…. Ona ich paraliżuje, odbiera sens, by czuć siÄ™ mÅ‚odym, bogatym. A to przecież nie ma znaczenia. Niczego nie weźmie siÄ™ ze sobÄ…. Ludzie o tym nie pamiÄ™tajÄ….
MigdaÅ‚ nauczyÅ‚ siÄ™, że Å›mierć trzeba po prostu zaakceptować. Ona jest przecież wpisana w życie. Jest z nami w życiu. – ZwÅ‚aszcza jeżeli siÄ™ wierzy w Boga, ona ma sens. Wiara uczy nas przecież, że życie ma dalszy ciÄ…g. Å»e tylko siÄ™ zmienia, nie koÅ„czy – mówi. – AkceptujÄ…c Å›mierć, Å‚atwiej "przestawić" caÅ‚e życie, przewartoÅ›ciować.
Czy lubi swÄ… pracÄ™? – pytam. – LubiÄ™, to maÅ‚o powiedziane. Nie wyobrażam sobie innej, choć mam kilka zawodów – mówi. Nie ukrywa, że sÄ… w niej i trudne chwile. – Kiedy ubieram dzieci. I kiedy patrzÄ™ na tragediÄ™ rodziców.
Do dziÅ› pamiÄ™ta, że mama kilkuletniego synka, który leżaÅ‚ w trumnie, dostaÅ‚a ataku padaczki. MusiaÅ‚ jÄ… wynieść z prosektorium. Także gdy ktoÅ› ginie tragicznie, np. w wypadku samochodowym, przychodzÄ… refleksje nad życiem. – Zaczynam siÄ™ zastanawiać, że jutro ja mogÄ™ tu leżeć tak jak ten czÅ‚owiek – mówi pan Ireneusz. Podobnie myÅ›li, gdy ubiera kogoÅ› w swoim wieku. – Wtedy sobie obiecujÄ™, że nie bÄ™dÄ™ "gonić" życia, gonić za pieniÄ™dzmi, za tym co nietrwaÅ‚e i kruche. Ale mam krótkÄ… pamięć. WychodzÄ™ z kostnicy i zapominam… CaÅ‚y Å›wiat przekonuje przecież, że Å›mierć nas nie dotyczy. Reklamy pokazujÄ…, że jak wypijÄ™ jogurt albo zjem pÅ‚atki kukurydziane, to bÄ™dÄ™ żyÅ‚ tutaj wiecznie. SÅ‚ucham tego wszystkiego i – na szczęście – nastÄ™pnego dnia znów przychodzÄ™ do kostnicy…
Teologia i powołanie
Ireneusz MigdaÅ‚ wychowywaÅ‚ siÄ™ w religijnej rodzinie. CaÅ‚kiem zwyczajnej, jak twierdzi. UkoÅ„czyÅ‚ technikum budowlane. To byÅ‚a przeszkoda, by mógÅ‚ dostać siÄ™ na polonistykÄ™. MusiaÅ‚ iść do wojska. – Potem Å›wiat dla mnie siÄ™ skoÅ„czyÅ‚ – wspomina. Bo umarÅ‚ jego ojciec. – ZobaczyÅ‚em go przez chwilÄ™ w chÅ‚odni. Tu, gdzie dziÅ› pracujÄ™. LeżaÅ‚ ubrany, miaÅ‚ sine palce i uszy. Z mojego taty nic już tam nie byÅ‚o. ByÅ‚ obcy. Nawet w "obcym" garniturze, którego nigdy nie nosiÅ‚, bo wolaÅ‚ dżinsy i swetry.
Od tamtej pory Migdał zaczął poważnie myśleć o przyszłości, o tym, co dalej ma robić w życiu. Zainteresował się eschatologią, czyli nauką o rzeczach ostatecznych. I zaczął studiować teologię. Zaocznie.
W dzieÅ„ pracowaÅ‚. PaliÅ‚ w piecu w szpitalnej kotÅ‚owni. Pewnego dnia zwolniÅ‚o siÄ™ miejsce w prosektorium. Potrzebny byÅ‚ nowy pracownik. I MigdaÅ‚ siÄ™ zgÅ‚osiÅ‚. – DziÅ› wiem, że to moje powoÅ‚anie – zapewnia.
Do dziÅ› pamiÄ™ta chłód, kiedy po raz pierwszy dotknÄ…Å‚ zmarÅ‚ego. – Kobieta, która uczyÅ‚a mnie fachu, ostrzegaÅ‚a: zawsze bÄ™dziesz czuÅ‚ chłód umarÅ‚ego. Ale przecież ktoÅ› musi to robić. Może inni nie chcÄ… o tym wiedzieć, ale zmarÅ‚ych ktoÅ› musi ubrać.
Nie pamiÄ™ta, kiedy przestaÅ‚ siÄ™ bać. – WiedziaÅ‚em, że muszÄ™ siÄ™ zajmować zmarÅ‚ymi. No i że bÄ™dÄ™ w tym dobry – powtarza.
Od tamtej pory każda czynność wykonana przy zmarÅ‚ym: mycie, ubieranie, czesanie, byÅ‚a formÄ… zadośćuczynienia za tatÄ™. – TraktujÄ™ zmarÅ‚ych tak, jak bym chciaÅ‚, żeby tamci ludzie potraktowali mojego ojca. Zmarli do koÅ„ca sÄ… ludźmi, choć ich dusza jest już gdzie indziej. Ale ciaÅ‚u należy siÄ™ szacunek. Ono jest przecież Å›wiÄ…tyniÄ… Ducha ÅšwiÄ™tego. Dlatego z ciaÅ‚a zmarÅ‚ego nigdy nie żartujÄ™. WierzÄ™, że kiedy kogoÅ› szykujÄ™, ten ktoÅ› jest ze mnÄ…, patrzy na mnie i wie, co robiÄ™.
Pracę magisterską napisał o śmierci w Nowym Testamencie.
– Dlaczego? – pytam. – Bo chciaÅ‚em jÄ… poznać.
I poznaÅ‚. – PrzekonaÅ‚em siÄ™, że sÅ‚owo "Å›mierć" – greckie "thanatos" – zwÅ‚aszcza w Ewangeliach i Dziejach Apostolskich kilkadziesiÄ…t razy zostaÅ‚o użyte w znaczeniu duchowym. "ZmarÅ‚y" – czyli oporny na SÅ‚owo Boże, a wiÄ™c ten, kto odrzuca zbawienie. Ci natomiast, którzy fizycznie sÄ… martwi, tak naprawdÄ™ żyjÄ… i czekajÄ… na zmartwychwstanie. Teologia daÅ‚a mi zatem poczucie bezpieczeÅ„stwa, przywróciÅ‚a wewnÄ™trzny spokój. No i zaczęła mi pomagać w pracy.
Spokój, który zaczął uwodzić
Dużo ciaÅ‚ widziaÅ‚. Nie może jednak powiedzieć, że jest oswojony ze Å›mierciÄ…. – Nie jesteÅ›my przygotowani na Å›mierć. Ja też nie – mówi MigdaÅ‚. – Po pracy muszÄ™ zapominać o Å›mierci. Choćby po to, żeby przytulić wÅ‚asne dzieci.
Od kiedy pracuje z umarÅ‚ymi, bardzo siÄ™ zmieniÅ‚, wyciszyÅ‚. Nie przeszkadza mu już fetor rozkÅ‚adajÄ…cych siÄ™ ciaÅ‚ ani chłód. – Nie mam koszmarów, nie bojÄ™ siÄ™, że jakiÅ› zmarÅ‚y nagle wstanie albo chwyci mnie za rÄ™kÄ™. Tak jest tylko w horrorach. W rzeczywistoÅ›ci natomiast umarli uczÄ… spokoju. Ich spokój, ich twarze sÄ… dla mnie ukojeniem. I ten spokój, który mam od nich, mogÄ™ przekazywać dalej.
Ten spokój zaczÄ…Å‚ go, jak sam mówi, "uwodzić". – Tam, za drzwiami jest gÅ‚oÅ›no, żywi nie wiedzÄ…, co robić, goniÄ… za czymÅ›, zawsze im coÅ› ucieka. A ja jestem spokojny.
Ze spokojem pan Ireneusz przeżywa też pierwsze dni listopada. – Kiedy odwiedzam cmentarz we Wszystkich ÅšwiÄ™tych, czujÄ™ siÄ™ dobrze. To dla mnie bardzo "swojski" dzieÅ„ – mówi. A kiedy mija groby ludzi, których przygotowywaÅ‚ na drogÄ™ do nieba, przypomina sobie ich twarze. I modli siÄ™ za nich. Raz w roku natomiast zamawia Msze Å›w. za tych "swoich" zmarÅ‚ych, którzy nie mieli rodzin i za których pewnie nikt siÄ™ nie modli.
Jest pewien, że kiedyÅ› bÄ™dzie mógÅ‚ spojrzeć "swoim umarÅ‚ym" w oczy. – Mam nadziejÄ™, że kiedyÅ› spotkam tych wszystkich ludzi po drugiej stronie – mówi. I wraca do swojej pracy.
W artykule wykorzystano również materiały z filmu pt. "Balsamista", reżyseria i scenariusz Ewa Świecińska, montaż Ewa Różewicz, produkcja TVP, Program 2, 2001 r.
Umarli uczÄ… spokoju
Już 18 lat pracuje w prosektorium, a zawód swój traktuje jak powołanie
– Kobieta, która uczyÅ‚a mnie fachu, ostrzegaÅ‚a: zawsze bÄ™dziesz czuÅ‚ chłód umarÅ‚ego. Ale przecież ktoÅ› musi to robić. Może inni nie chcÄ… o tym wiedzieć, ale zmarÅ‚ych ktoÅ› musi ubrać - mówi Ireneusz MigdaÅ‚.Jest już po walce. Czas stoi w miejscu. – MuszÄ™ teraz zrobić wszystko, by zmarÅ‚y wyglÄ…daÅ‚, jakby na moment zasnÄ…Å‚. ZmarÅ‚y nie powinien przerażać rodziny. Ma być tak przygotowany, by wnosić spokój. By jego wyglÄ…d w trumnie koiÅ‚ zrozpaczonych. To najÅ›wiÄ™tsza zasada mojego zawodu – twierdzi Ireneusz MigdaÅ‚ z Gorzowa Wielkopolskiego.
Dzień jak co dzień
Ma czterdzieści lat, duże, szerokie brwi i spokojne, skupione oczy, ubrany jest w sportową kurtkę i czapkę z daszkiem. Uśmiecha się przyjaźnie. Jak co rano, pewnym, szybkim krokiem idzie do pracy w prosektorium.
Pierwsza czynność: przebiera siÄ™ w zielony fartuch. Potem zakÅ‚ada biaÅ‚e chodaki, na rÄ™ce – biaÅ‚e rÄ™kawiczki. Idzie do chÅ‚odni, sprawdza, kogo od wczoraj dowieziono i wpisuje do ewidencji. Potem jest tzw. odprawa. Trzeba ustalić, na który dzieÅ„ i godzinÄ™ naszykować każdego zmarÅ‚ego.
Teraz już może przystąpić do pracy.
WyciÄ…ga z chÅ‚odni pierwsze ciaÅ‚o. Na żelaznym łóżku wiezie je na Å›rodek dużego, przestronnego pomieszczenia. Po chwili bierze dzbanek i wstawia wodÄ™ na kawÄ™. W miÄ™dzyczasie zdejmuje zmarÅ‚emu ubranie, w którym tutaj trafiÅ‚. W kieszeni spodni znajduje kartkÄ™ od rodziny: "Jak bÄ™dzie za ciasny koÅ‚nierzyk – rozpiąć. PodÅ‚ożyć coÅ› pod poduszkÄ™, żeby gÅ‚owa byÅ‚a wyżej. WÅ‚osy nie majÄ… być pÅ‚asko, tylko podtapirowane". OglÄ…da kartkÄ™. Pije kawÄ™, wyciÄ…ga kanapkÄ™. Je Å›niadanie. – To nie jest znieczulica – zapewnia.
Teraz musi zmarÅ‚ego umyć. Najlepiej w dzieÅ„ pogrzebu, żeby ciaÅ‚o byÅ‚o Å›wieże. Z góry puszcza wiÄ™c na nie prysznic. Namydla, by siÄ™ pieniÅ‚o. Potem, jeszcze mokre, przykrywa rÄ™cznikiem. Czesze, goli, obcina paznokcie. Zamyka zmarÅ‚emu oczy, tak, by siÄ™ nie otwieraÅ‚y. JeÅ›li trzeba przesunąć datÄ™ pogrzebu – caÅ‚e ciaÅ‚o balsamuje. Wstrzykuje pÅ‚yny chemiczne, by przywrócić naturalny wyglÄ…d, lekko zaróżowić skórÄ™, pokryć zsinienia. A na koniec – ubiera zmarÅ‚ego. – Nigdy nie rozcinam ubrania – mówi. Nie umie zakÅ‚adać podartych ubraÅ„. Wreszcie skÅ‚ada zmarÅ‚emu rÄ™ce, oplata je różaÅ„cem. Może już go pokazać rodzinie. Ale tak naprawdÄ™ dopiero teraz zaczyna siÄ™ horror. – Bo najgorzej jest w tej pracy z żywymi – podkreÅ›la. – Jest tyle reakcji na Å›mierć, ilu jest ludzi. Jedni pÅ‚aczÄ…, inni zaczynajÄ… lamentować nad zmarÅ‚ym, sÄ… tacy, którzy rzucajÄ… siÄ™ na podÅ‚ogÄ™ albo… Å›miejÄ… siÄ™ – opowiada. – Ludzie nie wiedzÄ…, że umarÅ‚y potrzebuje spokoju.
Niczego nie weźmie się ze sobą
Wielu zmarłych Ireneusz Migdał zna z opowiadań. Bo zdarza się, że rodzina, przynosząc do prosektorium ubranie czy ustalając jakieś szczegóły, przywołuje historię czyjegoś życia.
– Ostatnio przygotowywaÅ‚em do pogrzebu mężczyznÄ™, który miaÅ‚ jeszcze plany, do czegoÅ› dążyÅ‚, walczyÅ‚, zabiegaÅ‚ o karierÄ™, pieniÄ…dze i nie miaÅ‚ czasu dla bliskich. ZaczÄ…Å‚ chorować i nagle odkryÅ‚, że jest Å›miertelny. Takich historii jest wiele. Szczególnie jeżeli ktoÅ› umiera nagle. MiaÅ‚ wszystko i umarÅ‚. Skandal – myÅ›li rodzina. KtoÅ› nas oszukaÅ‚ – zÅ‚orzeczÄ…. Nie tak miaÅ‚o przecież być. Dlatego ja tak muszÄ™ przygotowywać tych zmarÅ‚ych, by wyglÄ…dali jak żywi. Bo ludzie nawet w czasie pogrzebu nie chcÄ… myÅ›leć o Å›mierci, tak bardzo siÄ™ jej bojÄ…. Ona ich paraliżuje, odbiera sens, by czuć siÄ™ mÅ‚odym, bogatym. A to przecież nie ma znaczenia. Niczego nie weźmie siÄ™ ze sobÄ…. Ludzie o tym nie pamiÄ™tajÄ….
MigdaÅ‚ nauczyÅ‚ siÄ™, że Å›mierć trzeba po prostu zaakceptować. Ona jest przecież wpisana w życie. Jest z nami w życiu. – ZwÅ‚aszcza jeżeli siÄ™ wierzy w Boga, ona ma sens. Wiara uczy nas przecież, że życie ma dalszy ciÄ…g. Å»e tylko siÄ™ zmienia, nie koÅ„czy – mówi. – AkceptujÄ…c Å›mierć, Å‚atwiej "przestawić" caÅ‚e życie, przewartoÅ›ciować.
Czy lubi swÄ… pracÄ™? – pytam. – LubiÄ™, to maÅ‚o powiedziane. Nie wyobrażam sobie innej, choć mam kilka zawodów – mówi. Nie ukrywa, że sÄ… w niej i trudne chwile. – Kiedy ubieram dzieci. I kiedy patrzÄ™ na tragediÄ™ rodziców.
Do dziÅ› pamiÄ™ta, że mama kilkuletniego synka, który leżaÅ‚ w trumnie, dostaÅ‚a ataku padaczki. MusiaÅ‚ jÄ… wynieść z prosektorium. Także gdy ktoÅ› ginie tragicznie, np. w wypadku samochodowym, przychodzÄ… refleksje nad życiem. – Zaczynam siÄ™ zastanawiać, że jutro ja mogÄ™ tu leżeć tak jak ten czÅ‚owiek – mówi pan Ireneusz. Podobnie myÅ›li, gdy ubiera kogoÅ› w swoim wieku. – Wtedy sobie obiecujÄ™, że nie bÄ™dÄ™ "gonić" życia, gonić za pieniÄ™dzmi, za tym co nietrwaÅ‚e i kruche. Ale mam krótkÄ… pamięć. WychodzÄ™ z kostnicy i zapominam… CaÅ‚y Å›wiat przekonuje przecież, że Å›mierć nas nie dotyczy. Reklamy pokazujÄ…, że jak wypijÄ™ jogurt albo zjem pÅ‚atki kukurydziane, to bÄ™dÄ™ żyÅ‚ tutaj wiecznie. SÅ‚ucham tego wszystkiego i – na szczęście – nastÄ™pnego dnia znów przychodzÄ™ do kostnicy…
Teologia i powołanie
Ireneusz MigdaÅ‚ wychowywaÅ‚ siÄ™ w religijnej rodzinie. CaÅ‚kiem zwyczajnej, jak twierdzi. UkoÅ„czyÅ‚ technikum budowlane. To byÅ‚a przeszkoda, by mógÅ‚ dostać siÄ™ na polonistykÄ™. MusiaÅ‚ iść do wojska. – Potem Å›wiat dla mnie siÄ™ skoÅ„czyÅ‚ – wspomina. Bo umarÅ‚ jego ojciec. – ZobaczyÅ‚em go przez chwilÄ™ w chÅ‚odni. Tu, gdzie dziÅ› pracujÄ™. LeżaÅ‚ ubrany, miaÅ‚ sine palce i uszy. Z mojego taty nic już tam nie byÅ‚o. ByÅ‚ obcy. Nawet w "obcym" garniturze, którego nigdy nie nosiÅ‚, bo wolaÅ‚ dżinsy i swetry.
Od tamtej pory Migdał zaczął poważnie myśleć o przyszłości, o tym, co dalej ma robić w życiu. Zainteresował się eschatologią, czyli nauką o rzeczach ostatecznych. I zaczął studiować teologię. Zaocznie.
W dzieÅ„ pracowaÅ‚. PaliÅ‚ w piecu w szpitalnej kotÅ‚owni. Pewnego dnia zwolniÅ‚o siÄ™ miejsce w prosektorium. Potrzebny byÅ‚ nowy pracownik. I MigdaÅ‚ siÄ™ zgÅ‚osiÅ‚. – DziÅ› wiem, że to moje powoÅ‚anie – zapewnia.
Do dziÅ› pamiÄ™ta chłód, kiedy po raz pierwszy dotknÄ…Å‚ zmarÅ‚ego. – Kobieta, która uczyÅ‚a mnie fachu, ostrzegaÅ‚a: zawsze bÄ™dziesz czuÅ‚ chłód umarÅ‚ego. Ale przecież ktoÅ› musi to robić. Może inni nie chcÄ… o tym wiedzieć, ale zmarÅ‚ych ktoÅ› musi ubrać.
Nie pamiÄ™ta, kiedy przestaÅ‚ siÄ™ bać. – WiedziaÅ‚em, że muszÄ™ siÄ™ zajmować zmarÅ‚ymi. No i że bÄ™dÄ™ w tym dobry – powtarza.
Od tamtej pory każda czynność wykonana przy zmarÅ‚ym: mycie, ubieranie, czesanie, byÅ‚a formÄ… zadośćuczynienia za tatÄ™. – TraktujÄ™ zmarÅ‚ych tak, jak bym chciaÅ‚, żeby tamci ludzie potraktowali mojego ojca. Zmarli do koÅ„ca sÄ… ludźmi, choć ich dusza jest już gdzie indziej. Ale ciaÅ‚u należy siÄ™ szacunek. Ono jest przecież Å›wiÄ…tyniÄ… Ducha ÅšwiÄ™tego. Dlatego z ciaÅ‚a zmarÅ‚ego nigdy nie żartujÄ™. WierzÄ™, że kiedy kogoÅ› szykujÄ™, ten ktoÅ› jest ze mnÄ…, patrzy na mnie i wie, co robiÄ™.
Pracę magisterską napisał o śmierci w Nowym Testamencie.
– Dlaczego? – pytam. – Bo chciaÅ‚em jÄ… poznać.
I poznaÅ‚. – PrzekonaÅ‚em siÄ™, że sÅ‚owo "Å›mierć" – greckie "thanatos" – zwÅ‚aszcza w Ewangeliach i Dziejach Apostolskich kilkadziesiÄ…t razy zostaÅ‚o użyte w znaczeniu duchowym. "ZmarÅ‚y" – czyli oporny na SÅ‚owo Boże, a wiÄ™c ten, kto odrzuca zbawienie. Ci natomiast, którzy fizycznie sÄ… martwi, tak naprawdÄ™ żyjÄ… i czekajÄ… na zmartwychwstanie. Teologia daÅ‚a mi zatem poczucie bezpieczeÅ„stwa, przywróciÅ‚a wewnÄ™trzny spokój. No i zaczęła mi pomagać w pracy.
Spokój, który zaczął uwodzić
Dużo ciaÅ‚ widziaÅ‚. Nie może jednak powiedzieć, że jest oswojony ze Å›mierciÄ…. – Nie jesteÅ›my przygotowani na Å›mierć. Ja też nie – mówi MigdaÅ‚. – Po pracy muszÄ™ zapominać o Å›mierci. Choćby po to, żeby przytulić wÅ‚asne dzieci.
Od kiedy pracuje z umarÅ‚ymi, bardzo siÄ™ zmieniÅ‚, wyciszyÅ‚. Nie przeszkadza mu już fetor rozkÅ‚adajÄ…cych siÄ™ ciaÅ‚ ani chłód. – Nie mam koszmarów, nie bojÄ™ siÄ™, że jakiÅ› zmarÅ‚y nagle wstanie albo chwyci mnie za rÄ™kÄ™. Tak jest tylko w horrorach. W rzeczywistoÅ›ci natomiast umarli uczÄ… spokoju. Ich spokój, ich twarze sÄ… dla mnie ukojeniem. I ten spokój, który mam od nich, mogÄ™ przekazywać dalej.
Ten spokój zaczÄ…Å‚ go, jak sam mówi, "uwodzić". – Tam, za drzwiami jest gÅ‚oÅ›no, żywi nie wiedzÄ…, co robić, goniÄ… za czymÅ›, zawsze im coÅ› ucieka. A ja jestem spokojny.
Ze spokojem pan Ireneusz przeżywa też pierwsze dni listopada. – Kiedy odwiedzam cmentarz we Wszystkich ÅšwiÄ™tych, czujÄ™ siÄ™ dobrze. To dla mnie bardzo "swojski" dzieÅ„ – mówi. A kiedy mija groby ludzi, których przygotowywaÅ‚ na drogÄ™ do nieba, przypomina sobie ich twarze. I modli siÄ™ za nich. Raz w roku natomiast zamawia Msze Å›w. za tych "swoich" zmarÅ‚ych, którzy nie mieli rodzin i za których pewnie nikt siÄ™ nie modli.
Jest pewien, że kiedyÅ› bÄ™dzie mógÅ‚ spojrzeć "swoim umarÅ‚ym" w oczy. – Mam nadziejÄ™, że kiedyÅ› spotkam tych wszystkich ludzi po drugiej stronie – mówi. I wraca do swojej pracy.
W artykule wykorzystano również materiały z filmu pt. "Balsamista", reżyseria i scenariusz Ewa Świecińska, montaż Ewa Różewicz, produkcja TVP, Program 2, 2001 r.

Jak każdy właściciel Kawasaki mam zawsze racje i jestem najmądrzejszy

zx6r '2006
-
mlody - VIP Åšcigacz.pl
- Posty: 1350
- Dołączył(a): 10/5/2006, 20:55
- Lokalizacja: opo
no naprawde ciekawa sprawa wiedziec jak to wyglada od drugiej strony ale raczej nie chcialbym sie zamienic chociaz slyszalem, ze podobno zarabiaja swietnie pieniadze. Ale to, ze robi sobie kawke i je sniadanie jednoczesnie rozbierajac zwloki troche mnie rozwalilo...
SV 650N...bo golasy som najfffajniejsze! | | https://www.youtube.com/channel/UCDq_gh ... aEDrqGNkDg
-
gumis - VIP Åšcigacz.pl
- Posty: 2866
- Dołączył(a): 10/9/2006, 13:08
- Lokalizacja: Ruda Śląska/Chorzów
Nie robiłbym tego nigdy... Nie na moje nerwy z pewnoscią, ale arykuł fajny i ciekawy 

Yamaha DT 125R [SPRZEDANA] >> Aprilia RS 125 [SPRZEDANA] >> Yamaha YZF 250
22.10.08 ====> Zdałem Prawko
22.10.08 ====> Zdałem Prawko

-
zdzichu123 - Bywalec
- Posty: 869
- Dołączył(a): 11/7/2007, 21:37
- Lokalizacja: Chodzież
Posty: 5
• Strona 1 z 1
Kto przeglÄ…da forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 47 gości