jaroaro napisał(a):Akurat hornet był średnim przykładem. Moim zdaniem on ani na miasto ani w trasę. Moment wysoko więc trzeba kręcić a w trasie wieje.
OK
może przesadziłem z tą Hornetką, ale Daytona 675 już daje radę.
Insekt napisał(a):I jak widzisz jestem ze Szczecina, do naszych zachodnich kolegow mam 20 km wiec moge "pokozaczyc" na prostej kiedy chce.
OK, to jest jakieś wytłumaczenie.
Insekt napisał(a): Ale jezeli jestes juz w miare ogarniety no to chyba przyznasz, ze na tor dosyc szybko Hornet przestanie Ci wystarczac?
Wystarczać do czego? Więcej frajdy mam wchodzą w winkle moją V7-ką niż litrem. A wrażenia mam takie jak bym latał litrem i ponad 200km/h.
Insekt napisał(a):Pozatym nawet jezeli ktos sobie kupi H2 na pierwsze moto i bedzie sobie jezdzil 50km/h i pokonywal zakrety jak tir to co Ci to przeszkadza?
W niczym nie przeszkadza. Jego pieniądze, jego wybór, jego zabawki.
Tylko jaka to przyjemność kupić sobie takiego potwora, męczyć się z nadmiarem wagi i mocy i przez kilka sezonów nie umieć opanować sprzętu, że o wykorzystaniu jego możliwości nie mówię? Jedynie mieć dumę, że się ma w garażu sprzęt na którego innych nie stać? Moim zdaniem głupota.
Insekt napisał(a):i teraz "moglbym" Ci zarzucic "Polaczkowatą zazdrosc", bo on ma pieniadze i jezdzi H2, a ty nie?
Akurat w moim przypadku nietrafiony argument. Motocykl kupiłem nowy i wiele osób dziwiło się, że zdecydowałem się na słabszy sprzęt, skoro za te pieniądze mogłem kupić używanego litra. Więc "polaczkowata zazdrość" raczej mnie nie dotyczy - do zakupu motocykla podszedłem racjonalnie: określiłem na zimno moje potrzeby, określiłem swoje możliwości finansowe, w tym przedziale cenowym przetestowałem całą dostępną na rynku ofertę motocykli różnych firm i świadomie zdecydowałem się na V7-kę.
Moto Guzzi V7 - szkoda życia na brzydkie motocykle.