przez Hans01 » 6/7/2015, 12:32
Cześć,
Nie wiem czy taka rozmowa via net ma sens, ale moze cos sensownego z tego wyniknie.
Pytanie może z czapy, ale może nie i próbuje odkryć dawno odkrytą Ameryke. (Tak, wiem że tor to nie jest naturalne środowisko niskiego crusera).
Moj XVS1300C na jedynce bardzo gwaltownie reaguje na manetke. Maly ruch na niewielkich obrotach konczy sie procą do przodu, przekroczenie z domykaniem pewnego punktu uruchamia silne (bardzo) hamowanie silnikiem. Na dwojce jest spokojniejszy, ale dalej maksymalny moment mam na okolicach 3000, a max moc na 5500. Mówiąc krótko wyrywa się. Na ulicy łagodzę go sprzęglem... ale to wedle zasad sztuki nie jest zbyt dobre. Uczony jestem minimalizowac operacje sprzeglem do zmian biegow.
Mam problem na torze. Powiedzmy ze mam łuk ktory trzeba zrobic z predkoscia 40km/h w punkcie największego złożenia. Wytracam na podejsciu z 80ciu trail brakingiem do ok 50-55km/h. W chwili inicjacji skrętu mam ciągle klamke hamulca na ok 20-30% i gaz praktycznie zamkniety (nie na tyle by hamował silnikiem w miarę mozliwości - to trudny do wyczucia dla mnie punkt na rolgazie), drugi bieg. Jeszcze przed szczytem klamka hebla juz zupelnie odpuszczona a gaz stopniowo odkrecam prostujac maszyne. Wszystko fajnie, tylko, że te 40km/h w najwolniejszym punkcie w moim V jest na granicy szarpania na 2gim biegu, niekomfortowo sie czuje majac swiadomosc, ze tu juz tre setem po asfalcie, a silnik zamiast poprawic mi przyczepnosc i trakcje jest na granicy szarpania ktore mi zaszkodzi.
Gdybym to samo chcial zrobić na jedynce, tego problemu nie bedzie, ale pojawiaja sie inne atrakcje. Po pierwsze rycze wtedy jak tornado odwijajac na wyjsciu (no i jestem z obrotami za wysoko do punktu najwiekszej mocy), musze gdzies po drodze zakretu podbic bieg w gore, no i najwazniejsze, bardzo ciezko mi utrafić z rolgazem na jedynce. Przy trail brakingu odpuszczenie gazu za bardzo potrafi wywołać brązowy alert w gaciach gdy silnik probuje zatrzymać mi również tylne kolo, a set juz trze (najcześciej w momencie najwiekszego złozenia)... Chcialbym aby to było tak jak mówi teoria, dohamowanie przednim na wejsciu i powolne odpuszczanie hamulca z jednoczesnym gazem do punktu gdzie juz tylko gaz. W pierwszej fazie przednie kolo docisniete, poprawiajac przyczepnosć, złozenie stablizowane cały czas lekko odręcanym gazem (zawieszenie dzieki temu unoszone w najwięszym złożeniu, set trze, ale bez paniki).
Problem w tym, ze na jedynce miedzy hamowaniem silnikiem, a mocnym ciągiem mam moze milimetr na rolgazie (a przynajmniej takie mam subiektywne odczucie) wiec brdzo mi cięzko szlifowac technike, bo juz i tak mam co robić w tym momencie (a zbyt odsunieta klamka powoduje, ze operuje nia opuszkami palców - to inna historia, probuje dopasc cos co zapasuje do mojej maszyny).
- Jest jakaś możliwość ustawienia rolgazu tak, aby ta krytyczna okolica była "łagodniejsza"?
- Jest jakaś możliwość ustawienia wtrysków tak, aby nie szarpały maszyną na biegu za wysokim do obrotow?
- Czy moje "łagodzenie" hamowania silnikiem lekkim dociśnięciem sprzęgła to głupota czy może jest to dopuszczalne od strony techniki jazdy?
- Generalnie, od strony bezpieczeństaw, a nie prędkości, lepiej pokonywać łuk chyba jednak na za wysokim niż za niskim biegu... bredze?
Pozdrawiam.
--
Hans
każdy kto próbował kiedyś puścić cichacza w towarzystwie, ten wie jak operować sprzęgłem