przez kaszal » 23/3/2015, 12:28
Witam, jestem na etapie zakupu motocykla 600cm3, po wstępnej analizie ogłoszeń zdecydowałem się pojechać zobaczyć jeden z nich, jednak może warto zacząć od początku.
Napisałem maila o ostateczną cenę, dostałem odpowiedź jednak dalej cena była zbyt duża jak na mój portfel (szukałem rocznika 2/3 lata tańszego, a na tą ofertę wpadłem przypadkiem). Dodałem w kolejnym mailu, że jestem osobą uczącą się i cena jaką mogę zaoferować jest jeszcze kilkaset złotych niższa więc jeśli będzie sprzedający zainteresowany to proszę o tel za kilka dni.
Dostałem odpowiedź na maila, że moja oferta ostatecznie może być więc zapraszam na oględziny. Tak też się stało, pojechałem oglądałem i ogólnie stan dobry, drobne zadrapania, ale ogólnie stan dosyć dobry (cały czas coś mi nie pasowało, lecz nie wiedziałem co, do tego nie chciałem podjąć decyzji od razu i powiedziałem, że skontaktuję się jutro niezależnie od decyzji).
Kolejnego poranka skontaktowałem się z sprzedającym, powiedziałem że po niego przyjadę.
I tutaj należy wyjaśnić kilka "dziwnych" spraw. Po pierwsze w ogłoszeniu było napisane, że jest to mężczyzna, a wymieniałem maile z kontem o nazwie żeńskiej (podobno siostra), Pan też nie poprawił mnie gdy zwracałem się na Pani. Wymieniliśmy kilka maili i wyszło na to, że sprzedający jest studentem, który dorabia sprowadzając pojedyncze motocykle. (wtedy jeszcze sprzedająca).
Nie cieszyłem się, że trafiłem na handlarza aczkolwiek pomyślałem, że może warto skoro sprowadza po sztuce co jakiś czas to może warto zainteresować się ofertą.
Wracając do tematu, sprzedający powiedział, że jeśli dam zaliczkę to faktura będzie na jutro, ponieważ robi to przez kolegę z miejscowości obok, wtedy jeszcze nie podjąłem ostatecznej decyzji więc nie dałem zaliczki. Kolejnego dnia (kiedy już zdecydowałem), napisałem że przyjadę po motocykl za kilka godzin i żeby wszystko był już gotowe (tłumaczenie dokumentów musiał załatwić w ten sam dzień od znajomego). Przyjechałem, motocykl stał już na podwórku, po czym Pan podszedł i wręczył mi list kartkę papieru z pieczątką firmy "mamy" (dziwne bo imię to samo co imię "siostry") na której napisane było, że przyjmuje pieniądze za motocykl o nr VIN. 4 linijki bez podpisu i kopii dla niego, tylko kartka dla mnie.
Powiedziałem, że jeżeli ma być coś takiego to musi się podpisać, wszystkie dane swoje wypisać i prosiłem, by jeszcze wypisał jak najwięcej szczegółów na tej kartce. Ogólnie kartka nie wiem po co była (mówił przez tel ze wypiszemy umowę na firmę jego mamy po czym faktura w pn bo musi ją wziąć od tego znajomego), jak widać umowy to nawet nie przypominało, ale zawsze lepiej mieć jakiś papierek więcej.
Ciągle coś było nie tak, coś mi nie pasowało, ponieważ chciał wcisnąć mi motocykl, wziąć pieniądze a fakturę dosłać za dwa dni pocztą. Ostatecznie powiedziałem, że jeżeli już ma być tak kręcone do nie dostanie całości kwoty, a napiszemy kolejną kartkę, gdzie uwzględnimy to, że po otrzymaniu właściwej faktury zobowiązuje się dopłacić resztę (marne kilkaset zł, tyle zaproponowałem), sprzedający oburzył się , że się boję mu zaufać po czym podziękowałem za motocykl. Sprzedający powiedział bym przyjechał za tydzień, a jutro tylko wpłacił mu kilkaset zł na konto, ponieważ jak już wypisze fakturę na mnie to musi być mieć pewność że przyjadę. Powiedziałem, że tak zrobię jeżeli wszystko będzie ok. Nie zrobiłem tego, zbyt wiele rzeczy tu nie pasuje.
Bardzo skomplikowane, lecz starałem opisać jak najprościej. W skrócie wyszło na to, że sprzedaje motocykl za prawdziwego handlarza i ma z tego jakiś %, po czym handlarz wystawia na mnie fakturę i wysyła mi ją pocztą...
Może się mylę i jednak w naszym kraju takie załatwianie spraw jest "normalne"?
Dodatkowo, jeżeli kupuję motocykl od handlarza to dostaję fakturę vat-marża przetłumaczony dowód i tyle?
Proszę uważnie przeczytać i odpisać co o tym sądzicie?