Zobacz wątek - Relacja z wyprawy skuterowej do południowo-wschodniej Turcji
NAS Analytics TAG

Relacja z wyprawy skuterowej do południowo-wschodniej Turcji

Gdzie warto wybrać się na motocyklu. Którędy? Jakie drogi wybierać, jakie omijać. Co zabrać ze sobą, a co nie przyda się na pewno.
_________

Relacja z wyprawy skuterowej do południowo-wschodniej Turcji

Postprzez klanger » 6/1/2010, 13:24

Jako, że za oknami zimno zapraszam do zapoznania się z dziennikiem z wyjazdu do Turcji. Kraj ten odwiedziliśmy w minionym sezonie na skuterze Yamaha Majesty 250.

Poniższą relację oraz wcześniejsze można przeczytać na naszej stronie www.globmoter.pl ... dalsze części zamieszczę również poniżej.
Mam nadzieję, że tekst stanie się dla wielu inspiracją do realizacji marzeń o dalekiej i egzotycznej wyprawie... Miłej lektury!
Z pozdrowieniami klanger - niezależna grupa skuterowa SKUT (www.skut.info).

Ponieważ to mój pierwszy post tutaj... witam wszystkich serdecznie!

Poznań - Pozostało 48h do godziny zero.

Skuter odebrany kilka dni wczeÅ›niej od mechanika – wykonana kosmetyka gniazd zaworów i ogólnie gÅ‚owicy, by Majesta nie chlaÅ‚a tak oleju. Okazuje siÄ™, że fachowcy w Polsce, sÄ… jak caÅ‚y ten kraj - do dupy - i motocykl, z każdym kolejnym przejechanym kilometrem odkrywa dalsze niedoróbki mechanika, jednego z lepszych specjalistów od skuterów w Poznaniu!
Sprawa rozpoczęła się od tego, że plastiki z lewej tylnej strony skuta były totalnie źle złożone - to Pan Fachowiec naprawił od ręki, choć paliło mu się mocno na wyjazd weekendowy.
Po dotarciu do Stacji Kontroli Pojazdów celem uzyskania stempla, iż nasza Yamaha Majesty 250 nadaje się do ruchu po drogach, okazało się, że nie mam klaksonu! Jak ja mam - $%#@! - jechać do Azji na sprzęcie bez klaksonu!
Po mojej obietnicy, iż jeszcze dziś naprawię to ustrojstwo i zapewnieniu, że skut właśnie wyjechał od mechanika, i że to ON coś popierniczył z elektryką, dostałem uprawniony stempelek i ruszyłem do domu.

Poznań - Pozostało 24h do godziny zero.
Brak klaksonu to mały pikuś!
Tak na marginesie, to Pan Mechanik w warsztacie zaklina się, że on tego na bank nie popsuł, a w ogóle to muszę być gotowy na to, że kilkunastoletni skuter z grubo ponad 72 000 przebiegu będzie się psuł i to w najbardziej nieodpowiednim momencie!
Pomimo kilkukrotnego powtarzania, że na tym jednośladzie ja - Klanger, oraz Magda - mój ukochany "plecaczek" planujemy przejechać się do Azji (do Turcji) - gość faktu, tego nie bierze na serio, a mnie coraz bardziej traktuje, jak ufoludka! OK - pożyjemy zobaczymy!
Im dalej w las (testowych 500 kilometrów, które zalecił Pan Mechanik) tym gorzej, ze startem Majesty.

Poznań - Godzina Zero
#@$^&!, sprzęt nie odpala! Cisza, nic, zero reakcji na wciśnięcie włącznika rozrusznika!
Nie będę cytował moich myśli, nie będę nawet znaczków wklejał, które miałyby oznaczać słowa wylatujące w tempie karabinu maszynowego z moich ust!
Po kilku minutach bezowocnej walki z uszkodzoną częścią, przypomniał mi się stary patent, który nauczył mnie KamiKac - kolega z klubu, Niezależnej Grupy Skuterowej - Skut (wtedy jeszcze byliśmy w CR Poznań). Należy wziąć długi klucz - miałem idealnie pasujący klucz, który przywiozłem z wyprawy zeszłorocznej na Krym - i walnąć ostro w puszkę rozrusznika, która w Majesty mieści się bezpośrednio za tylnym kołem.
No to "walłem", no i Majesty odpaliła!
Nie cieszyłem się zbyt długo sukcesem, bo cała zabawa od początku zaczęła się pod dystrybutorem na stacji Lotos, gdzie zalewałem do pełna skuter.
Klucz - walnięcie - odpalenie - jazda z powrotem z mega %$#@#@ do domu na parking i podjęcie decyzji, że trzeba to ustrojstwo wymontować, i zawieźć do gościa, który regenerował rozrusznik. Pan Mechanik - ten od naprawy przed wyjazdowej - oznajmił mi, że on może się zająć naprawą rozrusznika (to on zlecił regenerację), ale dopiero w poniedziałem - był piątek.
W myÅ›lach stwierdziÅ‚em, że w poniedziaÅ‚ek to ja Panie bÄ™dÄ™ już prawdopodobnie gdzieÅ› pod granicÄ… tureckÄ…… wiÄ™c może siÄ™ wypchać (najdelikatniej to ujmujÄ…c).
Kilka chwil później, wydusiÅ‚em - formalnie czuÅ‚em, jak goÅ‚ymi "rÄ™cami", przez telefon komórkowy wyciÄ…gam sÅ‚owa z ust mechanika – gdzie mieÅ›ci siÄ™ warsztat, w którym Pan Mechanik, tak dobrze naprawiÅ‚ mi rozrusznik, że po 10 odpaleniach tenże padÅ‚.
Tempem błyskawicy rozmontowałem cały skuter, wyjąłem wadliwą część.
Wsiadłem w auto, i w tempie kuriera motocyklowego przeciąłem całe miasto, w poszukiwaniu punktu regeneracji rozruszników.
Na Widzie, gdzieÅ› gdzie diabeÅ‚ mówi już Poznaniowi dobranoc mieÅ›ci siÄ™ wspomniany warsztat - Pan wie, Pan pamiÄ™ta, kolega naprawiaÅ‚, ale ta część to nie.., on widziaÅ‚, że to już nie pociÄ…gnie dÅ‚ugo. Tak, no kolega może siÄ™ tym zajÄ…c, może da siÄ™ coÅ› zrobić, ale to najwczeÅ›niej w poniedziaÅ‚ek… no tak, weekend, wakacje wiadomo każdy chce odpocząć…
No to przysłowiowa kupa.
Wracając do domu, kilka razy odbijałem w stronę PZU, by wyrobić zieloną kartę na auto, i nim pojechać na wyprawę do Azji.

…tyle roboty na marne, nawet moto-asystenta wykupiÅ‚em (jak nigdy) na skuter! #@$%^$!

Po drodze stwierdziłem, że jak nie znajdę zapasowej części na allegro to jedziemy autem.
Net wÅ‚Ä…czony, komp przeszukuje aukcje, komórka w dÅ‚oni…
Pierwsza aukcja – wybieram numer, sygnaÅ‚ w sÅ‚uchawce, jest – ktoÅ› odbiera… rozrusznika brak. Drugie i trzecie podejÅ›cie to samo. No to kanaÅ‚.
WyszukaÅ‚em w moich wygranych aukcjach goÅ›cia od którego jakiÅ› czas temu kupiÅ‚em sporo część nowo-używanych… dzwoniÄ™, odbiera, krótkie wyjaÅ›nienie o co chodzi, sprawdza… JEST! Gość ma dziaÅ‚ajÄ…cy rozrusznik, a co najważniejsze, gotowy jest w sobotÄ™ na nas poczekać w domu, byÅ›my mogli odebrać część jadÄ…c w kierunku Czech! Szczęśliwie miejsce w którym mieszka to praktycznie wioska na polskiej granicy, z której widać Czechy!!!
Ostatecznie bÄ™dziemy musieli nadÅ‚ożyć kilkadziesiÄ…t kilometrów, ale przy planowanych ponad 7000 tysiÄ…cach to jest pryszcz…

Wieczorem odpalajÄ…c dÅ‚ugim kluczem naszÄ… YamahÄ™ Majesty – niczym w dawnych latach malucha na miotÅ‚Ä™ – ruszamy w nocy – planowo (!) – w stronÄ™ WrocÅ‚awia, ku pierwszemu noclegowi, u Gonza – klubowego kumpla i przyjaciela z KS WrocÅ‚aw.

Obrazek

DzieÅ„ 1 – Polska, Czechy, SÅ‚owacja, WÄ™gry.
Rano, po pysznym Å›niadanku i obejÅ›ciu (i oprowadzeniu przez Gonza) po caÅ‚ym jego królestwie – szczerze zazdroszczÄ™ mu garażu z tymi wszystkimi narzÄ™dziami i kluczami etc – zapakowaliÅ›my siÄ™ na Majesty i niczym wół roboczy ruszyliÅ›my w stronÄ™ Czech, którymi to przedostaliÅ›my siÄ™ z powrotem do Polski, by odebrać zapasowy rozrusznik.
Część tÄ… niczym talizman zapakowaÅ‚em w Å›ciereczkÄ™, i umieÅ›ciÅ‚em bezpiecznie pod siedzeniem. Plan byÅ‚ taki, że na tym zepsutym rozruszniku jedziemy tak dÅ‚ugo jak siÄ™ da – póki odpalać bÄ™dÄ™ mógÅ‚ na klucz – a w razie czego, gdzieÅ› na trasie dokonam wymiany na nowy, sprawny.

Reszta trasy, to w zasadzie kilkugodzinny nudnawy przejazd autostradÄ… przez Czechy, SÅ‚owacjÄ™ i WÄ™gry. No może tylko przekroczenie gór w Czechach dostarczyÅ‚o nieco adrenaliny, nie żeby trasa byÅ‚a trudna… byÅ‚a raczej stroma, przez co ,pod górÄ™, nasz obÅ‚adowany skuter osiÄ…gaÅ‚ miejscami zawrotnÄ… prÄ™dkość 40 km/h … co jak siÄ™ miaÅ‚o okazać później, byÅ‚a caÅ‚kiem niezÅ‚a przelotowa prÄ™dkość!

Podczas pierwszego obiadu robionego na maszynce gazowej, na jakimÅ› autostradowym parkingu okazaÅ‚o siÄ™, że kasza jÄ™czmienna z sosem grzybowym, bez soli jest po prostu przerażajÄ…co okropna w smaku – no po prostu obleÅ›na!!! Dodam, że w bagażniku byÅ‚o tego sosu jeszcze kilka paczek, a kaszy pewnie z 1,5 kilograma, bleeee…

Wieczorem dotarliÅ›my do WÄ™gier, i tam zaraz za granicÄ… poszukaliÅ›my kempingu – co nie byÅ‚o trudne, bo praktycznie po kilkunastu minutach, mieliÅ›my już rozbity namiot, a na gazie gotowaÅ‚a siÄ™ kolacja – dalsza porcja kaszy i grzybów…
MadziÄ™ nieco speszyÅ‚ fakt, iż w damskim kibelku nie ma drzwi i każda z lasek siÄ™ oglÄ…da pod czas kÄ…pieli – mi to szczególnie nie przeszkadzaÅ‚o, ale wiadomo, że ja to stary ekshibon jestem. ZasypialiÅ›my w oparach gandzi, którÄ… to sÄ…siedzi przepalali w wodnej fajce obok naszego namiotu.

Obrazek

DzieÅ„ 2 – WÄ™gry, Serbia.
Rano na Å›niadanie – nudle Knorra, uff coÅ› innego w smaku, ba coÅ› co MA smak!
Pakujemy siÄ™ dość sprawnie, i po chwili jedziemy dalej – odpalanie oczywiÅ›cie „na klucz”.
W maÅ‚ym miasteczku, przed powrotem na autostradÄ™ kupujÄ™ karnet na 4 dni na motocykl na autostradÄ™, mapÄ™ WÄ™gier. TankujÄ™ do oporu, bo wiadomo, że na „autobanie” waha jest droższa…

W zasadzie kolejne godziny niczym się nie różnią. Jedynie na obwodnicy Budapesztu jemy lody Magnum, co by nieco cukru dostarczyć szarym komórkom, kupujemy paliwo, wodę i heja, walimy dalej w stronę Serbii.

Przed granicÄ… nieco zaspaÅ‚em z paliwem i do ostatniej stacji docieram na oparach – w baku byÅ‚o może ze 100-150 ml benzyny!

Za granicÄ…, na romantycznie zacienionym przez naczepÄ™ TIR’a parkingu jemy obiad, co jakiÅ› czas zaczepiani przez polskich turystów, który od czasu do czasu w ten sam cieÅ„ podjeżdżajÄ… wielkimi autokarami.
WysiadajÄ…c majÄ… miny nietÄ™gie (na zasadzie – uff, ale mamy do dupu, jadÄ…c autokarem), ale gdy tylko nas mijajÄ… zmienia im siÄ™ radykalnie punkt widzenia, i na twarzach pojawia siÄ™ uÅ›miech, bo można mieć gorzej!
Raczej nie gadajÄ… z nami… część patrzy z niedowierzaniem na poznaÅ„skie numery blachy. Tylko jedna Pani podchodzi i zagaduje co i jak, i dokÄ…d.

Na tym parkingu spotykamy serbskich motocyklistów, którzy oferujÄ… nam nocleg, ale w miejscu mocno poza trasÄ… … wiÄ™c grzecznie dziÄ™kujemy i walimy w kierunku Belgradu, stolicy kraju.

Wieczorem, po kilku dziesiÄ™ciu minutach krążenia trafiam wreszcie na jedyny camping na przedmieÅ›ciach stolicy Serbii – ceny europejskie, ale pewnie w Warszawie tyle samo by siÄ™ zapÅ‚aciÅ‚o. Zasypiamy przy dźwiÄ™kach cykad, na skarpie tuż nad Dunajem (z drugiej strony jest postindustrialne Å›mietnisko, ale co tam).

Obrazek

DzieÅ„ 3 – Serbia, BuÅ‚garia.
Okazuje się, że jesteśmy jakieś 300-400 km poza planem.
Wskakujemy rano na skuter i tniemy SerbiÄ™ niczym nożem. Zaczyna być ciepÅ‚o. Na postoju nie da siÄ™ wytrzymać w sÅ‚oÅ„cu. Po drodze widzimy ciężarówkÄ™ wywróconÄ… na autostradzie, pewnie kierowca zasnÄ…Å‚ – widok maÅ‚o fajny. Przecinamy góry, kierujÄ…c siÄ™ w stronÄ™ granicy BuÅ‚garskiej.
Granica to formalność. Dalej ostro pod górę, po czym nieco łagodniej z górki jedzie się, aż do samej Sofii.
Tutaj zaciągnąwszy języka, dowiaduję się, że walutę tylko w bankach można wymienić, więc wjeżdżam w bankową dzielnicę, Magdę zostawiam z Majesty (ledwo ją jest wstanie utrzymać w pionie mój plecaczek, tak cholerstwo jest obładowane!).
Pani w okienku walnęła siÄ™, i zamiast wymienić mi tylko 20 euro, a resztÄ™ ze 100, oddać w euro, podaje mi plik ichniej waluty, a na mojÄ… proÅ›bÄ™ wyjaÅ›nienia mówi „sorry”.
OK., nic siÄ™ nie staÅ‚o i tak przez ten kraj bÄ™dziemy wracać – po prostu paliwo bÄ™dÄ™ kupowaÅ‚ za gotówkÄ™, a nie jak dotÄ…d pÅ‚acÄ…c kartÄ….

Ruszamy dalej, objeżdżajÄ…c miasto poÅ‚udniowo-zachodniÄ… (kierunek na Ateny, a nie IstambuÅ‚) obwodnicÄ… – ma być szybsza, i jest.
Po drodze, tradycyjnie na autostradzie jemy obiad – dziÅ› ryż ze sosem sÅ‚odko-kwaÅ›nym = chiÅ„szczyzna, a co!

cdn…

cdn...

Plan byÅ‚ taki, że dzisiejszy nocleg mieliÅ›my spÄ™dzić gdzieÅ› niedaleko granicy z TurcjÄ…... a plany sÄ… po to by je realizować (w obecnej chwili i tak byliÅ›my kilkaset kilometrów poza planem), wiÄ™c nie oglÄ…dajÄ…c siÄ™ za siebie, ruszyliÅ›my – walÄ…c w rozrusznik – z przysÅ‚owiowego kopyta... co w wypadku 23 konnego skutera, z 2 osobami na pokÅ‚adzie i sporÄ… iloÅ›ciÄ… bagażu wyglÄ…da raczej jak koÅ‚owanie jumbo-jeta... ale co tam, proszÄ™ siÄ™ nie Å›miać!

Po drodze, na stacji podczas kolejnego tankowania zagadałem z lokallaską co by się dowiedzieć jak sprawy kempingowe wyglądają. Pani wyjaśnia mi gdzie są kempingi, albo coś co się po ichniemu zwie chyża (a la nasze schronisko górskie) i co ważniejsze pokazała na mapie.

W tym miejscu wspomnę, iż mapę Bułgarii warto kupić w Serbii, albo w Polsce, bo na miejscu raczej nie dostaniemy mapy w normalnym języku, a odczytywanie nazw napisanych w cyrylicy nieco utrudnia nawigowanie ... szczególnie, jak robi się to przy 100 km/h, jednocześnie prowadząc jednoślad.

Niedaleko wczeÅ›niej wytyczonej trasy – miÄ™dzynarodowego szlaku Sofia-IstambuÅ‚, która w tym miejscu przypomina zwykÅ‚Ä… drogÄ™ wojewódzkÄ…, udaÅ‚o nam siÄ™ zlokalizować jednÄ… ze wspomnianych wczeÅ›niej „chyż”... o gÅ‚upoto!

Pomimo młodej godziny, której to stan dość często monitorowałem na zegarku Majesty ciemno w tej Bułgarii było, że hej! Niby 22, a tu ni cholery, nic nie widać.
Szybkie zakupy na straganie, co by byÅ‚o coÅ› innego do zjedzenia na kolacjÄ™ niż te cholerne zupki w proszku ... i z wielkim arbuzem na „jajach” zaczynam piąć siÄ™ po górskiej drodze, w ciemnoÅ›ciach w stronÄ™ Mineralnych Bani – miasteczka u podnóża jedynej w okolicy góry, na której ma być jedyna w okolicy chyża.

Po co komu nawigacja GPS, jak ma się nosa i intuicję! Bez problemów znajdujemy wąską ścieżynkę, której to asfaltem mamy dojechać do schroniska.
Kilka kilometrów i kilkadziesiÄ…t zakrÄ™tów później sprawa zaczęła wyglÄ…dać nienajlepiej... by nakreÅ›lić nieco dramatyzm sytuacji – ciemno, my gÅ‚odni, po caÅ‚ym dniu jazdy, a tu #$$@$ jak schroniska nie ma taka nie ma! Za to przez drogÄ™, w snopie Å›wiateÅ‚ co chwila przelatujÄ… coraz ciekawsze okazy buÅ‚garskiej fauny – momentami caÅ‚kiem pokaźne ... zajÄ…ce...dziki...wilki??? Może psy?!
Jest! Jest! Jest chyża, a nie mówiłem! Jak na schronisko górskie (nie) przystało... chyża zamknięta była na noc... ups.

Nic to, wyżej na szczycie widać jakieÅ› Å›wiatÅ‚a – myÅ›limy sobie, że ta chyża to jakiÅ› bar kanapkowy, a ta wÅ‚aÅ›ciwa caÅ‚odobowa dajÄ…c schronienie dla bÅ‚Ä…dzÄ…cych turystów jest tam... tam na szczycie.

OK., walimy na szczyt. Droga... eeem, czy ja powiedziaÅ‚em droga... miaÅ‚em na myÅ›li kamienista Å›cieżka dla aut terenowych pnie siÄ™ do góry... my na Majesty też. Temperatura Å›wieżo naprawionego silnika zaczyna być podejrzanie wysoka, odÅ›rodkowe sprzÄ™gÅ‚o Å›mierdzi, że nawet w kasku czuć... nie dajemy za wygranÄ…, walimy ostro w górÄ™ – mamy przysÅ‚owiowy aim (celownik) na target (cel).
Koniec drogi, szlaban i sprawa siÄ™ klaruje – to nie jest chyża, to nawet nie jest hotel, ten wielki budynek obok anteny na szczycie jedynej w okolicy góry, to wojskowa jednostka telekomunikacyjna. Taa, tutaj sobie nie poÅ›pimy, o czym informuje nas grzecznie mocno zdziwiony Pan Wojak, a jego sÅ‚owa egzekwujÄ… wÅ›ciekle ujadajÄ…ce na nas psy.
Głupie burki nie wiedzą, że zawrócenie przeładowanego skutera na drodze o szerokości połowy jego długości to nie jest takie hop siup, szczególnie jak cały manewr jest wykonywany w dość mocnym pochyleniu (stroma droga).

Wracam w dół, gdzie wcześniej mijaliśmy plac piknikowy z huśtawką i nieco bardziej płaskim i odkrytym terenem, w miarę dobrym pod namiot.

EEEE, zonk – nie należy rozkÅ‚adać namiotu na placu piknikowym, przynajmniej nie w BuÅ‚garii. Nie minęło 60 minut, od chwili gdy zamknÄ™liÅ›my zamek od namiotu i przyÅ‚ożyliÅ›my gÅ‚owy do poduszek, jak na placu piknikowym najpierw zrobiÅ‚o siÄ™ widno jak w dzieÅ„ (UFO??? ÅšwiatÅ‚a halogenowe czy co?), po czym z auta, które zaparkowaÅ‚o naprzeciw naszego namiotu wyszÅ‚o kilka osób, a towarzyszyÅ‚ im dźwiÄ™k obijajÄ…cych siÄ™ o siebie butelek.

Obrazek

Ekipa imprezowała do 4 nad ranem, ale to nic, bo my i tak nie mogliśmy spać, gdyż namiotem niemiłosiernie szarpał wiatr, który przewalał się przez podszczytowe wypłaszczenie na jedynej w okolicy górze...

DzieÅ„ 4 – Tucja, Turcja, Turcja... jes jes jes!

O świcie wstaliśmy. Zimno było niemiłosiernie... taa południe europy... yhym ciepełko... jasne.

PrzeturlaliÅ›my siÄ™ Majesty przez jakieÅ› okoliczne wioski, gdzie krajobraz byÅ‚ nieco surrealistyczny – np. koÅ„ przywiÄ…zany za nogÄ™ (kostkÄ™) do lampy na poboczu drogi - albo my byliÅ›my tak sfazowani po źle przespanej nocy, że nie kumaliÅ›my tego klimatu.

Åšniadanie – na trasie, tej wiodÄ…cej do IstambuÅ‚u byÅ‚ bar, typowo przelotowy. Pani Barowa, zdecydowanie bardziej sfazowana od nas, albo na ostrym kacu, najpierw podaÅ‚a nam menu w cyrylicy, po czym chyba zakumaÅ‚a, że my nic nie kumamy, i zaproponowaÅ‚a „omleto”, a my dodaliÅ›my jeszcze do zamówienia 2 MOCNE kawy!

„Omleto” byÅ‚o super, kawa to istne niebo w gÄ™bie... tak to siÄ™ docenia normalne jedzenie, po kilku dniach konsumpcji pokarmu w proszku przygotowanego z myÅ›lÄ… o kosmonautach.

Niewiele już nas dzieliło od Turcji, przez co chwilę później przekraczaliśmy granicę bułgarsko-turecką... być może jako pierwszy skuter z Polski... kto to wie.

Granica buÅ‚garska, nic szczególnego - Polska w wersji lata 80 – za to po tureckiej stronie fulwypas! No i oczywiÅ›cie wielki meczet na samym Å›rodku terminalu.
Wiza za 10 euro od gÅ‚owy, kilka okienek, skan paszportu – dÅ‚ugi klucz, walniÄ™cie w rozrusznik, odpalenie i już jesteÅ›my w Turcji!

Nie ma co spoczywać na laurach, nie sama granica jest naszym celem, więc szybkie siusiu, przebranie się w lżejsze ciuchy motocyklowe i atakujemy autostradą Istambuł.

MyÅ›lÄ™, że to dobry moment by wtrÄ…cić maÅ‚e info o tureckich autostradach – jednym sÅ‚owem sÄ… super, dwoma sÄ… super i sÄ… pÅ‚atne. Można oczywiÅ›cie pÅ‚acić gotówkÄ…, o ile dobrze pamiÄ™tam i kartÄ… pÅ‚atniczÄ…, ale najlepiej jest wykupić na pierwszej bramce lub stacji benzynowej karnet magnetyczny za okoÅ‚o 60 zÅ‚otych, dziÄ™ki czemu dalej możemy korzystać z automatycznych bramek, gdzie tylko trzeba kliknąć kartÄ… (zapÅ‚acić w ten sposób) i w drogÄ™. Kwota 60 pln spokojnie wystarczy na przejechanie caÅ‚ej sieci tureckich autostrad.

Pierwsza stacja benzynowa w Turcji – nosz %$$#@ nie kÅ‚amali, paliwo faktycznie jest zarÄ…biÅ›cie drogie ... czemu? Nikt tutaj nie potrafiÅ‚ dokÅ‚adnie wyjaÅ›nić tego fenomenu.
Na stacji wymieniamy kasę, kurs jest OK., więc nie ma co szukać kantorów, tak jest łatwiej i szybciej.

Lecimy dalej. Jest ciepło, ale przy prędkości autostradowej przyjemnie ciepło!

Obrazek
Obrazek

Po drodze mijamy polskiego kampera, machamy sobie nawzajem, i tniemy na następną stację benzynową. Po chwili dociera kamper, parkuje obok, po czym z wnętrza wychodzi cała rodzinka i pies! Opowiadamy jakie mamy plany, oni przekazują nam info o trasie powrotnej, o gołych laskach na plażach w Bułgarii, i o hotspocie nad morzem... Klucz w rękę, łomot puszki od rozrusznika i jedziemy dalej.

Im bliżej IstambuÅ‚u, tym ilość aut (co nie jest odkrywcze, zważywszy na fakt, iż w mieÅ›cie tym żyje 18 mln ludzi) przybywa. Sposób jazdy jest prosty – kto pierwszy ten lepszy i nie ma innych reguÅ‚. Szybko Å‚apiÄ™ ten system i z żelaznÄ… konsekwencjÄ… poddajÄ™ siÄ™ woli Turków.
ChcÄ™ zmienić pas – kierunek i praktycznie bez patrzenia w lusterko powoli zjeżdżam na sÄ…siedni pas... po kilku próbach, stwierdzam, że system dziaÅ‚a sprawnie, żyjÄ™, wiÄ™c jest dobrze.
Przez IstambuÅ‚ pÄ™dzimy ze Å›redniÄ… 90 km/h. Jedynie przed Bosforem trzeba nieco poczekać (wepchnąć siÄ™), bo jest kolejka do kas – wiadomo, za most trzeba zapÅ‚acić. I tu przydaje siÄ™ karta magnetyczna na autostradÄ™, ja jej nie miaÅ‚em wiÄ™c musiaÅ‚em w tym miejscu kupić.
Frez na moÅ›cie nie budzi moich pozytywnych emocji, dodatkowo skutecznie ogranicza możliwoÅ›ci podziwiania widoków – za to Magda, wali zdjÄ™cia jak oszalaÅ‚a!

Mijamy Bosfor, wjeżdżamy do Azji. Prawdopodobnie pierwszy skuter z Polski dociera do Azji, a na bank z Poznania, i to z 2 osobami na pokładzie!

Plan jest taki, by wyjechać z miasta i gdzieś na prowincji na trasie do Ankary poszukać miejsca na noc.

Na stacji benzynowej za IstambuÅ‚em rozrusznik daÅ‚ ostro popalić – kupa miÄ™dzynarodowego luda (stoimy bezpoÅ›rednio przed wejÅ›ciem do kibelka), a ja walÄ™ jak oszalaÅ‚y w rozrusznik tym pofajdanym kluczem z Ukrainy, a skut jak milczy, tak milczy. Zaklinam to ustrojstwo! BÅ‚agam, prawie pÅ‚aczÄ™! Magda z boku (w bezpiecznej odlegÅ‚oÅ›ci) ze stoickim spokojem stoi i patrzy. Po okoÅ‚o 30 minutach walki z maszynÄ… – majÄ…c coraz bardziej realnÄ… wizjÄ™ wymiany rozrusznika na TEJ stacji – podchodzi do nas ochrona, i zagaduje „scooter kaput?” – sÅ‚owa te, jak zaklÄ™cie budzÄ… Majesty do życia – jest, ruszyÅ‚a, nie poddaÅ‚a siÄ™ dziewczyna!

Nie czekając na nic, wskakujemy na sprzęta i kierujemy się w stronę Ankary.
Po godzinie dalszej jazdy w huku, smrodzie i skwarze, byÅ‚em totalnie wykoÅ„czony trasÄ… i niemal ucaÅ‚owaÅ‚em asfalt bocznej drogi numer 140, na którÄ… zjechaÅ‚em z autostrady – zgodnie z planem!

Jako że wjeżdżaliśmy w konkretne góry, w nieznanym terenie w ostatniej dostępnej stacji zatankowaliśmy na fula, i po małych problemach ruszyliśmy ku wschodowi, coraz intensywniej rozglądając się za miejscem na nocleg.

Z perspektywy Polski (etapu planowania) rzeki, jeziora to idealne miejsca na biwak – tak, tak, ale nie w Turcji, bo po 1 miejsca te sÄ… oblegane przez imigrantów (a coÅ› mi mówi, że spanie po sÄ…siedzku to niekoniecznie dobry pomysÅ‚), a po 2 woda i tak kompletnie nie nadaje siÄ™ do spożycia, a po kilku lokalnych „widokach” nawet do kÄ…pieli – nie wiem czemu, wiara kÄ…pie siÄ™ w tej samej rzece, bezpoÅ›rednio nad brzegiem której wali kupÄ™! Ohyda!!!

Jeden taki spot znaleźliÅ›my – wartka górska rzeka (oh jak ja wtedy marzyÅ‚em o wykÄ…paniu siÄ™ w niej!), dolina wysoko w tureckich górach... i tylko te namioty imigrantów i tÅ‚um dzieciaków w tle, które niestety zobaczyÅ‚em już po zatrzymaniu skutera. Nie byÅ‚o już kolejnego odpalania! Starter po 3000 km wyprawy padÅ‚...

Obrazek

Sprawa nie wyglądała beznadziejnie, zachodzące słońce, na zegarku 18:30 ... szerokie pobocze na około 75 centymetrów... luzik!
Po chwili zastanowienia podjÄ™liÅ›my decyzjÄ™, że Magda „zabiera siÄ™ za gary” i robi obiad, a ja zabieram siÄ™ za Majesty i robiÄ™ rozrusznik.
Na marginesie, warto wyjaśnić, że wymiana rozrusznika w tym modelu równa się rozłożeniu do ostatniej śrubki połowy skutera!

Po okoÅ‚o 60 minutach na poboczu leżaÅ‚a sterta plastików, a ja z szelmowskim uÅ›miechem dobieraÅ‚em siÄ™ do uszkodzonej części.... mam ciÄ™! Nawet nie wiem kiedy zrobiÅ‚o siÄ™ totalnie ciemno – patrzÄ™ na zegar 19:30, co to ^%%$#@ jest! Rozumiem poÅ‚udnie – sÅ‚oÅ„ce gwaÅ‚towniej zachodzi, ale żeby tak od razu... system jasno-ciemno o 19!!!
Skuter kończyłem skręcać po omacku, w nędznych promieniach czołówki, którą trzymała Magda oświetlając to wkręcaną śrubkę, bagaż (czy nam coś już dostało nóżek i zginęło) oraz ruchliwą jednak drogę, co by nas było widać.
120 minut później, myłem w rzece ręce po skończonej robocie obok imigranta, który właśnie nad brzegiem tej samej rzeki sadził klocka po skończonej właśnie obiado-kolacji.

Ciemność tej doliny i jej serpentyn mnie powalaÅ‚a – nic nie byÅ‚o widać, nawet w Å›wietle reflektorów. W pewnym momencie niemal przejechaÅ‚em po 2 ubranych na ciemno imigrantkach, które beztrosko przechodziÅ‚y sobie przez jezdniÄ™ – Magda zobaczyÅ‚a te dziewczynki już jak je minÄ™liÅ›my... tak byÅ‚o ciemno... a zimno byÅ‚o jak jasna @#$%%!

Namiot udało nam się rozbić, w krzakach na podwórku u jakiś górali, którzy nie tylko ofiarowali nam placyk, swoją silną latarkę, ale również przynieśli pyszną ciepłą, rozgrzewającą herbatę!



Obrazek

Å»e zacytujÄ™ z gÅ‚owy jeden z najbardziej znanych przewodników Å›wiata LP – w Turcji do herbaty dodawane bywajÄ… specyfiki, które usypiajÄ… czÅ‚owieka, po czym ten budzi siÄ™ (o ile siÄ™ budzi) bez nerki lub innych narzÄ…dów.

Jak nas rozbolaÅ‚y brzuchy po tej herbacie, to ja już widziaÅ‚em oczami wyobraźni zgwaÅ‚conÄ… MagdÄ™ oraz siebie bez wszystkich narzÄ…dów... co za debil pisze takie dyrdymaÅ‚y! I te wzmianki o groźnych wężach itp. – przez caÅ‚y wyjazd spotkaÅ‚em jedynie 2 żółwie na Å›rodku drogi!

SpaliÅ›my jak zabici – ale nie po chemii, a po zdrowym zmÄ™czeniu caÅ‚ego dnia, w koÅ„cu dziÅ› rano byliÅ›my w Europie, a spaliÅ›my już w Azji...

DzieÅ„ 5 – NocÄ… tylko debil jeździ po Turcji, czyli traktor widmo.

Droga numer 140 wiedzie w kierunku Ankary – to piÄ™kna trasa, ale jeszcze piÄ™kniejszy jest taki maÅ‚y odcinek „biaÅ‚ej drogi” oznaczonej jako widokowa, którym można „Å›ciąć” kilka kilometrów przez góry (aaaaaaaaa!!!!!), a przy okazji zobaczyć piÄ™kne widoki... a co, a jak!

Wjeżdżamy na ten skrót, jest asfalt, jest wÄ…sko, ale OK. Asfalt skrÄ™ca w zÅ‚Ä… stronÄ™, kieruje nas z powrotem w stronÄ™ drogi głównej (nr. 140), a przecież my nie chcemy głównÄ…, tylko bocznÄ… – w koÅ„cu jesteÅ›my na wakacjach i poznajemy kraj, kulturÄ™, tajemnicze zakÄ…tki.... a co, a jak!

Obrazek

Skręcam za mapą, zjeżdżając z asfaltu na szuter mam nadzieję (czy ja pisałem, że jestem głupi i naiwny, jak przedszkolak!?), że to tylko przejściowo, że później (????!!!!) będzie asfalt.... jasne.
Skapitulowałem w momencie, gdy prędkość skutera oscylowała w okolicy 10 km/h, a kamienie zaczęły już być tak nierówno ułożone (pojawiły się głazy), że z trudem utrzymywałem motor w pionie... co jak sobie myślałem w momencie, gdy wjeżdżałem na ten górski szlak, tego do dziś nie wiem... ale twardziel jestem że hej, widać już było przełęcz... brakowało kilkaset metrów drogą w linii prostej...

MaÅ‚e przypomnionko – podróżujemy we dwoje, na jednym 23 konnym skuterze (bez biegów, tak tak fulautomat) z bagażem ważącym pewnie drugie tyle co my...

Obrazek

Wróciliśmy na asfalt, choć zawracanie nie było proste, a jazda naszym miejskim skuterem w dół, po szutrze, jeszcze mniej zabawna.

Dalej w stronÄ™ Ankary to już tylko niekoÅ„czÄ…ce siÄ™ serpentyny, pÅ‚askowyże i widoki niczym z Doliny Åšmierci w USA i kolejny odcinek specjalny – kilkadziesiÄ…t kilometrów szutru na głównej drodze, która byÅ‚a w tym miejscu remontowana. I żar.

Cdn...

Obrazek

Planowo mieliśmy wczoraj spać nad takim fajnym jeziorem zalewowym... wiadomo, jest woda jest fajnie. W końcu docieramy do tego zbiornika wodnego.
Widoki, nosz po prostu bajka! Zjeżdża siÄ™ w dół po fantastycznie wyprofilowanej drodze, miÅ‚ym, nie za ostrym Å‚ukiem w lewo, przechodzi siÄ™ w Å‚uk w prawo, most, nieco mocniejsze pochylenie skuta w prawo i już jesteÅ›my na drugiej stronie zalewu, które wedÅ‚ug mnie przypomina Wielki Kanion Kolorado! ZapytaÅ‚by ktoÅ›, a gdzie sÄ… zdjÄ™cia – a nie ma! Czemu? Bo mnie tak pochÅ‚onęła jazda, jakoÅ› takÄ… Å‚Ä…czność poczuÅ‚em z motocyklem, że grzejÄ…c dość jednak ostro (jak na nasze 23 konne możliwoÅ›ci, czyli gdzieÅ› tak okoÅ‚o 100, oczywiÅ›cie tam gdzie siÄ™ daÅ‚o) przeleciaÅ‚em ten najciekawszy fragment niczym orÅ‚a cieÅ„, a Magda nie za trybiÅ‚a, że „trza” walić fotki, wiÄ™c fotek brak!

Obrazek

Jedyne fotki, jaki mamy z tego regionu zrobiliÅ›my na pÅ‚askowyżu, gdzie czÅ‚owiek czuje siÄ™ jakby byÅ‚ na innej planecie. Pusto, sucho, gorÄ…co, nikogo w promieniu kilku kilometrów, droga jakby jÄ… ktoÅ› od linijki wyasfaltowaÅ‚ – normalnie western peÅ‚nÄ… gÄ™bÄ… i to w Europie... eee, no w sumie to już w Azji!

Obrazek

Walimy foty ku potomności, żal leje się z nieba, że po raz pierwszy odczuwam większy komfort mają na postoju kask na głowie! Dziwne no nie?
Jesteśmy z Magdą całkowicie zgodni (co nam się dość często zdarza, hehe nie chwaląc się), że wymiana rozrusznika w tym miejscu, w tym temperaturowym piekle nie była by tak zabawna i lajtowa, jak wczoraj... widać Anioły Stróże podróżują z nami...

JakiÅ› czas później docieramy do Baypazari – miasto na Å›rodku pustkowia, w okolicy jest tylko kopalnia i elektrownia (też w szczerym polu). Na stacji tankujemy, trzeba dbać o poziom paliwa, kupujÄ™ olej silnikowy do Majesty, i pytam siÄ™ obsÅ‚ugi gdzie jest jakiÅ› serwis co by dokonać wymiany oliwy w jakiÅ› w miarÄ™ „godnych” warunkach.

Mam się cofnąć, na światłach w prawo, prosto, coś tam coś tam i będzie YAMAHA serwis.
OK., jedziemy.
Na Å›wiatÅ‚ach dajÄ™ w prawo, później prosto – coÅ› tam coÅ› tam okazuje siÄ™ być skrzyżowaniem typu T, ale ze znakiem ruch okrężny – caÅ‚ość ma może z 10 metrów, robi siÄ™ kocioÅ‚. Ja nie wiem gdzie mam jechać – tzn. w prawo czy w lewo – w prawo jest brama do starego miasta, gÄ™sto od luda – nosz %$$#@ tam ni %$%$# siÄ™ nie da wjechać tym skuterem (bagaże!). KtoÅ› trÄ…bi, później kolejny... lekko zbaraniaÅ‚y (jaka ta Majesty jest $##%@# ciężka!!!) podprowadzam moto do krawężnika, i wrzeszczÄ™ (bo jest taki harmider) do grupki kolesi pod sklepem „YAMAHA SERWIS!?” – pokazujÄ…, że w lewo i później w prawo.

JadÄ™ w lewo... dojeżdżam do tego „później w prawo”... co to %$##@ znowu wjazd do starej części miasta, no ale skoro lokalsi mówiÄ…, że tam to pnÄ™ siÄ™ pod górkÄ™, za jakÄ…Å› półciężarówkÄ… miÄ™dzy straganami. Magda mówi, że piÄ™knie pachnie Å›wieżym chlebem – fakt, pachnie piÄ™knie, ale co z tego, jak ze mnie ciurkiem leje siÄ™ pot. Stoimy, ktoÅ› trÄ…bi, kolejny, tÅ‚um gÄ™stnieje – piesi zaczynajÄ… nas obchodzić, mam wrażenie, że jakby siÄ™ daÅ‚o, to by przeskoczyli po Majesty i poszli w swoim kierunku dalej. Wiatrak skutera wchodzi na wysokie obroty, temperatura silnika podchodzi pod czerwone pole – ja ^%$#@ no zaraz nie olej, a caÅ‚y przegrzany silnik bÄ™dziemy wymieniać... po chwili ruszamy... 5 km/h, 10 ... ale w dobrÄ… stronÄ™, do góry, po Å›liskim bruku dojeżdżamy do YAMAHA SERWIS.
No powiem tylko tyle, że nie był to chyba autoryzowany serwis YAMAHA.

Cztery sklepo-warsztaty motocyklowe obok siebie tworzÄ… jeden organizm. WchodzÄ™ do pierwszego, pytam siÄ™ o YamahÄ™, pokazujÄ… trzecie drzwi. JakiÅ› chÅ‚opak prowadzi mnie do trzeciego sklepu – pokazuje napis YAMAHA – o, jak gÅ‚upi, nie zauważyÅ‚em!
W Å›rodku panowie jedzÄ… obiad – uÅ›miecham siÄ™ (pierwsza zasada podróżnika – uÅ›miechać siÄ™, zawsze siÄ™ uÅ›miechać!), pytam o wymianÄ™ oleju. Powiedzmy, że siÄ™ zrozumieliÅ›my.
Mam poczekać jak skończą strawę, olej wymienią ale nie na mój Shell, a na Mobil, który stoi na półce. Zgadzam się na taki układ. Wychodzę na zewnątrz sklepu, a tam zbiegowisko.
Magda stoi przy Majesty, a w około pełno jakiś ludków, jak dodać zapachy z okolicznych kuchni, i ten obłędny z mijanej wcześniej piekarni no to, robi się swojsko!
Po chwili wychodzi główny mechanik z YAMAHA SERWIS, oglÄ…da sprzÄ™ta. PokazujÄ™ mu dyskretnie, co by nie byÅ‚o obciachu, że on nie wie, gdzie jest spust. PokazujÄ™ też, że trzeba korek nie kluczem, a Å‚omem opukać, bo jest już mocno zjechany i klucz nie Å‚apie – mechanik za to Å‚apie w mig i chwyta siÄ™ za klucz.
Klucz pochodzi z pierwszego sklepo-serwisu, wiadro do starego oleju też. Lejek do wlania oleju z drugiego sklepu, z czwartego jest stoÅ‚ek, który przyniósÅ‚ staruszek pewnie z 90 letni dla Magdy, co by sobie usiadÅ‚a (%$#@# z tym, że siedziaÅ‚a już z jakieÅ› 5 godzin, i pewnie drugie tyle jeszcze posiedzi) – Magda grzecznie siada, bo jak ma niby wytÅ‚umaczyć, że chce postać... a poza tym gÅ‚upio tak starcowi odmówić.
Ekipa widać, że siÄ™ stara. Za chwilÄ™ przychodzi jakiÅ› gość z takÄ… Å›miesznÄ… tackÄ…, na której niesie przez dwie ulice dwie maÅ‚e szklaneczki. Okazuje siÄ™, że to dla nas. Fajno. Herbata jest pyszna. Gość znika, kiedy i jak za to zapÅ‚acić nie mam pojÄ™cia – nie pierwszy raz jestem u Arabów, ale z tymi herbatkami, to siÄ™ spotykam po raz pierwszy...
Trwa wymiana oleju. Okazuje siÄ™, że kolo leje mój olej – nie wiem czemu, ale OK., przecież umawialiÅ›my siÄ™ inaczej. Ale tym lepiej, po co mi 2 dodatkowe litry oleju na Majesty!

Obrazek

Jest niezÅ‚a jazda, bo caÅ‚a akcja serwisowa ma miejsce na Å›rodku wÄ…skiej ulicy, na której normalnie toczy siÄ™ życie – no wÅ‚aÅ›ciwie do miejsca gdzie stoi nasz skuter, bo ten burzy caÅ‚kowicie „porzÄ…dek” dnia codziennego mieszkaÅ„ców Baypazari. Kilka razy obok nas przejeżdża auto, którego bok od mechanikowego zada dzieli z rÄ™ka na sercu kilka centymetrów. Mistrz ceremonii nawet siÄ™ nie oglÄ…da za siebie – on „pracuje”!

Wymiana idzie sprawnie, w miÄ™dzy czasie odpowiadamy na turecki zestaw pytaÅ„ standardowych – skÄ…d, dokÄ…d, jaki zawód, czy On to moja żona – próbujemy pokazać na mapie naszÄ… trasÄ™... no takie tam, wiadomo... jest naprawdÄ™ miÅ‚o.

Ostatecznie Pan mechanik nie bierze ani centa za wymianÄ™ oleju, gość od herbaty przepadÅ‚ jak kamfora, a na moje pytanie o herbatÄ™ ekipa od mechanika mówi, że jesteÅ›my ich gośćmi, wiÄ™c herbata byÅ‚a na ich koszt. Å»egnamy siÄ™, caÅ‚a ulica siÄ™ uÅ›miecha, trÄ…biÄ™, Magda macha „papa” i wpieprzamy siÄ™ ponownie w ten uliczny kocioÅ‚. Silnik Majesty niemal pÅ‚onie...

Jeszcze tylko maÅ‚e zakupy i maÅ‚y „lanczyk” na chodniku, w cieniu jakiegoÅ› drzewa i wracamy na szlak – Ankara zbliżamy siÄ™!
Kilka kilometrów dalej wychodzi na to, że główna droga jest w remoncie – co jak siÄ™ za chwilÄ™ okazuje, oznacza w Turcji wiele kilometrów jazdy po szutrze, który jest nawożony na planowanÄ… trasÄ™, ubijany przez spychacze oraz puszczane tÄ… nitkÄ… auta, a na koniec wyrównywany i polewany czymÅ› co chyba jest smoÅ‚Ä…. Na to idzie warstwa kamyków, a regularny ruch samochodowy jest wykorzystywany do wbijania tychże, w smoÅ‚owy podkÅ‚ad. Jak smoÅ‚a gdzieÅ› wylezie, to ponownie sypie siÄ™ kamyki, i tak do skutku. Efekt – nawierzchnia rewelka.

Nie majÄ…c alternatywy pokonujemy skuterem kolejne kilometry szutrówki – nie liczyÅ‚em dokÅ‚adnie, ale z 40-50 mogÅ‚o tego być Å‚Ä…cznie! Miejscami w ogóle nic nie widać, bo jadÄ…ce z przeciwka auta wnoszÄ… tumany kurzu – no... OK., jest maÅ‚y hardcore (w skali skutera miejskiego).

Obrazek

Po poÅ‚udniu docieramy do stolicy Turcji, a raczej jej przedmieÅ›ci – wyhaczam jakieÅ› centrum handlowe, naiwnie myÅ›lÄ…c, że bÄ™dzie tam sklep ze sprzÄ™tem turystycznym (materac nam siÄ™ rozhermetyzowaÅ‚, spaw gdzieÅ› puszcza powietrze i rano zbudziliÅ›my siÄ™ na flaku).
Na wejÅ›ciu ochrona jak na lotnisku – bramki-wykrywacze metalu, torebki i inne toboÅ‚y przejeżdżajÄ… przez skaner... hmm.
Ogólnie klimat nieco dziwny – panny odstrzelone, niektórzy kolesie jeszcze bardziej, a ja upieprzony od tego kurzu, że żal wszystko Å›ciska - Majesty również, no i Magda, która zostaÅ‚a przy sprzÄ™cie na zewnÄ…trz sklepu.
Okazuje siÄ™, że w centrum handlowym prÄ™dzej bym kupiÅ‚ brylanty warte pół miliona dolarów niż materac – no to „se” poÅ›pimy na flaku.

Wracamy (kawaÅ‚ek pod prÄ…d, bo tak zakrÄ™ciÅ‚ inżynier wjazd na stacjÄ™ paliw i na autobanÄ™, że musiaÅ‚em nieco po turecku pojechać) na trasÄ™ i północnÄ… flankÄ… – niekoÅ„czÄ…cÄ… siÄ™ obwodnicÄ… Ankary – kierujemy siÄ™ na wschód w stronÄ™ Hattusas.

Trasa bajka! Pod górkÄ™ walczymy o każdy kaem – miejscami na trójpasmowej drodze sÄ… takie podjazdy, że skuter ledwo ledwo trzyma 40! PrÄ™dkość nasza jest prawdÄ™ mówiÄ…c %$#@, bo nieco za szybka dla tych wolniejszych ciężarówek (trzeba wyprzedzać), a znowu za wolna dla tych szybszych i to one, nas co kawaÅ‚ek wyprzedzajÄ… na podjeździe... ale... niech no tylko nieco siÄ™ wypÅ‚aszczy, niech no asfalt zmieni kÄ…t nachylenia, a Majesta poczuje, że oto już jest z górki ... nie ma zmiÅ‚uj! 110-120 miejscami chyba nawet szybciej, po trzech pasach by na frezie i ostrych górskich serpentynach nie wylecieć z trasy walimy niczym pocisk w dół robiÄ…c niezÅ‚e wrażenie na pozostaÅ‚ych użytkownikach ruchu, których w tym momencie widzÄ™ mocno z tyÅ‚u w lusterkach! – to siÄ™ tyczy również aut, które na zjazdach dość mocno hamujÄ…, utrzymujÄ…c Å›redniÄ… 70-90 km/h.

Środkowa Turcja jest piękna w promieniach zachodzącego słońca... znowu robi się ciemno, jakoś tak wcześnie (zegarkowo)...

Do Hattusas trzeba zjechać z głównej na mocno boczną drogę. Ciemnica taka, że mam wrażenie, że jadę bez świateł, aż tu nagle może z 1,5 metra przed sobą widzę traktor! Ni %$$#@ nie oświetlony!!!
Kolo sobie wracał do domu, z pola, a że drogę zna po co ma światło nadużywać... no tym razem udało się, ale seryjnie było blisko...

W Hattusas jest kemping - jest prysznic – jest bosko. Po krótkich negocjacjach cenowych oraz proÅ›bie wÅ‚aÅ›ciciela, byÅ›my pod żadnym pozorem nie mówili nic SÅ‚owakom, którzy już tam siÄ™ rozbili ile zapÅ‚aciliÅ›my idziemy siÄ™ kÄ…pać w kibeloprysznicu (prysznicuje siÄ™ czÅ‚owiek praktycznie na klopie), a potem spać...

DzieÅ„ 6 – Chyba mamy kryzys

Kemping bajka. Namiot mamy rozstawiony w ogrodzie pod jabłonkami, obok nas śpią na matach samopompujących Słowacy, którym absolutnie nie mamy zdradzać za ile śpimy...

Obrazek

4 rano, z meczetu dochodzÄ… jakieÅ› modÅ‚y... no to by byÅ‚o na tyle jeÅ›li chodzi o porzÄ…dny, gÅ‚Ä™boki sen. „Zawodzeniu” – z caÅ‚ym szacunkiem dla islamu – z gÅ‚oÅ›ników wtóruje kogut (nasz, podwórkowy) drze mordÄ™ tak ostro, że w koÅ„cu psu przywiÄ…zanemu do budy (kilka metrów od naszego namiotu) puszczajÄ… nerwy i dodaje swoje 3 grosze. Do tego dodajmy jeszcze wszÄ™dobylskie gdakanie kur i mamy peÅ‚ny obraz naszego poranka.

SÄ…siedzi SÅ‚owacy, co to nie majÄ… siÄ™ od nas dowiedzieć za ile Å›pimy, wybierajÄ… siÄ™ chyba też na Hattusas. JedzÄ…c Å›niadanie tak siÄ™ przyglÄ…damy ich krzÄ…taninie. Ekipa chyba walić bÄ™dzie na górÄ™ z buta – nawet kuszÄ…cy pomysÅ‚ to byÅ‚, tym bardziej po tych 6 dniach siedzenia przez niemal okrÄ…gÅ‚y dzieÅ„ na skuterze... Lenistwo jednak wygraÅ‚o, no i w pewnym sensie pragmatyzm – wieczorem powinniÅ›my być w Kapadocji, wiÄ™c... turlamy siÄ™ pod górkÄ™, na lekko na Majesty. Dziwnie siÄ™ jedzie, bez tych wszystkich tobołów – jakoÅ› tak nieswojo!

Obrazek

Hattusas kilka tysięcy lat temu było stolicą hetyckiego państwa. Miasto założono na ściętym wierzchołku dość sporego wzgórza. W sumie miasto składało się z dwóch jednostek: wewnętrznej cytadeli z budynkami administracyjnymi i świątyniami, i właściwego miasta opasanego murami z trzema potężnymi bramami. Jedna z bram ozdobiona była reliefem lwa, inna reliefem wojownika oraz reliefem sfinksa. Na terenie miasta wzniesiono cztery zespoły świątynne, których ruiny do dziś można zwiedzać. W trakcie badań archeologicznych odnaleziono w Hattusie jedną z najstarszych królewskich bibliotek z terenów Bliskiego Wschodu, liczącą 1 300 tabliczek. Kilka lat temu odrestaurowano fragment murów obronnych, dzięki czemu dziś można mieć choćby minimalną świadomość, jak potężne było to miasto!

Obrazek

To tak tytuÅ‚em wyjaÅ›nienia, że atrakcja to nie byle jaka! CaÅ‚y kompleks – a jest tego z 10 kilometrów drogi – można swobodnie zwiedzać w swoim pojeździe. Przy okazji okazuje siÄ™, że z Majesty tÅ‚umikiem jest coÅ› nie halo, bo skuter pierdzi niczym odrzutowiec – taki fantazyjny tuning nam siÄ™ zrobiÅ‚ po drodze.

Na zwiedzanie nam trochÄ™ schodzi – nie powiem fajne miejsce, ale jakoÅ› tak nie mamy ikry od samego rana, widzÄ™ pewne rozprzężenie, brak dyscypliny w grupie (głównie przeze mnie!) i tak ogólnie nic nam/mi siÄ™ nie chce. Włóczymy siÄ™ po ruinach, tzn. ja siÄ™ włóczÄ™, a Magda #$$@@% po kamykach, żądajÄ…c - tak, tak, żądajÄ…c nie proszÄ…c! – kolejne fotki, na kolejnych fragmentach murów, ruin itp.

W koÅ„cu wymusza na mnie wspólnÄ… fotkÄ™ – ustawiam aparat na samowyzwalacz - #$%@# przez trzy kolejne starożytne murki, ostatnia kamienna hopka, but mi siÄ™ zeÅ›lizguje i klnÄ…c niemiÅ‚osiernie uderzam nogÄ… o kamieÅ„... ale jest, udaÅ‚o siÄ™, na fotce uÅ›miecham siÄ™ niczym filmowy gwiazdor – fulprofeszjonal no nie?!

Po Hattusas krÄ™cimy siÄ™ jeszcze jakiÅ› czas. Fajnie tam jest, spokojnie, maÅ‚o turystów – w ogóle mam wrażenie, że my już mocno po sezonie jesteÅ›my, a to jest dopiero sierpieÅ„!
W końcu przy dźwiękach coraz głośniejszego tłumika zjeżdżamy do wioski, pakujemy manele na skuter i ruszamy ku kolejnej przełęczy, na podjeździe osiągając zawrotne tempo 30 km/h.

Obrazek

Droga, którÄ… jedziemy ku Kapadocji, to nie jest główna trasa – przecina dość konkretny masyw górski. Przed nami jedzie kilka aut, które udaje nam siÄ™ „dopaść” tuż tuż przed przeÅ‚Ä™czÄ… – biedaki utknęły, bo przed nimi jechaÅ‚a jakaÅ› masakrycznie obÅ‚adowana ciężarówka. CaÅ‚Ä… kolumnÄ™ mijamy jednym susem, co jest nieco ryzykownie, zważywszy na fakt, iż Majesty w tym miejscu na liczniku ma nieprzekraczalne 15 km/h... rower chyba szybciej by tam pojechaÅ‚!
Dopadamy przeÅ‚Ä™czy, Å›wiat przewraca siÄ™ niczym na kolejce górskiej – walimy w dół, w swoim tempie (hehe, wiksa w dół niczym kamieÅ„, heble, zakrÄ™t i ognia), auta choć wyswobodziÅ‚y siÄ™ spod zawalidrogi sÄ… daleko za nami – Majesty króluje na tej serpentynie tnÄ…c kilometry niczym pocisk! I to nie sÄ… ani przechwaÅ‚ki, ani ironia – moto naprawdÄ™ na zjazdach spisuje siÄ™ wyÅ›mienicie. Niski Å›rodek ciężkoÅ›ci, i dobrze rozlokowane wory transportowe dziaÅ‚ajÄ… niczym balast, przez co przy minimalnym wysiÅ‚ku moto kÅ‚adzie siÄ™ w zakrÄ™tach, a co lepsze za zakrÄ™tem samo wstaje – dla mnie bomba!

Za górami nuda na maksa! Nawet przecinane przez nas miasta, jakieś takie nudne...

Obrazek

GdzieÅ› na Å›rodku tureckiej nicoÅ›ci, macha do nas kolo ze stojÄ…cego na awaryjkach auta. Co by pokazać, że my „dobrzy ludzie som”, zatrzymujÄ™ siÄ™ kawaÅ‚ek za ich samochodem. Ten kawaÅ‚ek jest na tyle duży, że zawracam i podjeżdżam do goÅ›ci.
Na marginesie trzeba dodać, że procedura hamowania na Majesty z pewnie ponad 300 kg na pokÅ‚adzie jest podobna do zwalniania pociÄ…gu towarowego – nic na siÅ‚Ä™, kiedyÅ› i tak stanie.
Awaryjne hamowanie to oczywiÅ›cie inna bajka – wtedy wiadomo, Magda wyrzuca spadochron i sprzÄ™cior w mgnieniu oka sam staje!

Kolesie mocno zdziwieni, że siÄ™ zatrzymaÅ‚em – w sumie Magda też... OK., ja również sobie niedowierzam... schodzÄ™ z maszyny, pytam o co kamon...
Auto nie pali, nie krÄ™ci, kupa. CoÅ› tam posprawdzaÅ‚em – na tyle na ile byÅ‚em wstanie obczaić silnik, niby wszystko gra – prÄ…d jest, paliwo też – nic tu po mnie, holować przecież nie bÄ™dziemy, a Panowie i tak co chwila przez komórkÄ™ coÅ› gadajÄ…. Ostatecznie ustalamy, że po nich kumpel już jedzie – wodÄ™ majÄ… wiÄ™c „adios amigos” – lecimy dalej.

Wyjeżdżamy na głównÄ…... i jak nie $#@^% wiatr! Jak nami nie majtnie – w lewo, w prawo! Co to ^%$$#@ jest!? Majesty jak latawiec, a my jak ogon latawca fruwamy po caÅ‚ej szerokoÅ›ci pasa. Nosz wichura na maksa, a w ogóle nie byÅ‚o tego wczeÅ›niej czuć!
Nie było, bo się z wiatrem jechało, a teraz po skręcie w prawo, z całą siłą huragan walił nas po prawej burcie. Samej drogi prawie nie było widać, dobrze że przed nami jechał czerwony TIR, bo przynajmniej ułatwiał nawigowanie!

Obrazek

Piach w oczach, moto jadÄ…ce w kilkudziesiÄ™cio stopniowym przechyle na prawÄ… burtÄ™, w koÅ‚o same ciężarówki, bo to „główna na AnkarÄ™” – masakra. Szczęśliwie w tych warunkach musieliÅ›my tylko kilkadziesiÄ…t kilometrów przejechać, po czym odbiliÅ›my na poÅ‚udnie, ku Gerome przez co znowu wiatr ostro nas pchaÅ‚. Tak to można jechać, choćby na koniec Å›wiata, albo do Zelve, w Kapadocji!

Cdn...
klanger
Świeżak
 
Posty: 16
Dołączył(a): 6/1/2010, 12:04
Lokalizacja: Poznań


Postprzez klanger » 10/1/2010, 09:25

Obrazek

Zelve to przepiękne muzeum-skansen utworzony na terenie 3 doliny, w których skałach wydrążone zostały świątynie oraz domostwa, w tym również wielopoziomowe mieszkania.

Widoki skaÅ‚ uformowanych przez lata erozji zapierajÄ… dech w piersiach, gÅ‚owa mi chodzi to na lewo to na prawo, aż trudno siÄ™ skupić na prowadzeniu maszyny. W tym samym czasie – na szczęście – Magda robi przerażajÄ…cÄ… ilość zdjęć, wiÄ™c i ja coÅ› z tego zobaczÄ™, tak na spokojnie...

Skuter zostawiamy bezczelnie pod samÄ… bramÄ… muzeum, obok kasy biletowej – tutaj na przechowanie oddajemy też nasze kaski. Na zegarku mam okoÅ‚o 16:00, muzeum jest czynne do 19, wiÄ™c luzik!

Obrazek

Za bramÄ… Magda dostaje formalnego orgazmu! Laska zostaje oszoÅ‚omiona iloÅ›ciÄ… mikrojaskiÅ„, dziur w które można wejść, zaÅ‚omów gdzie można zaglÄ…dnąć – biega od mieszkania do mieszkania, a mi każe fotografować każdÄ…, ale autentycznie każdÄ… skalnÄ… duperelÄ™!
Chyba jej siÄ™ podoba....

Faktycznie miejsce to robi wrażenie! Jest unikatowe i po prostu super!
W zasadzie nie trzeba wiele wysiÅ‚ku by sobie wyobrazić, jak wyglÄ…daÅ‚o życie w tych pieczarach. Choć okreÅ›lenie pieczara, do niektórych M3 kompletnie nie pasuje. Momentami mamy wrażenie, że wystarczyÅ‚oby wnieść kilka mebli, jakiÅ› dywan, radio i mamy gotowy domek z piÄ™trem – pod klucz, do zamieszkania!

Obrazek

Ciekawe jest to, że rejon ten był zamieszkały do 1952 roku! A mieszkali w nich tryglodyci.

W jednej z dolinek jest tunel, a nad nim napis „EXIT”. Magda oczywiÅ›cie zapragnęła zwiedzić tunel i zaczęła pchać siÄ™ po ten exit – szczęśliwie udaÅ‚o mi siÄ™ wybić ten pomysÅ‚ z gÅ‚owy i zaproponowaÅ‚em, byÅ›my poszukali wejÅ›cie do tunelu, a nie pchali siÄ™ wyjÅ›ciem.
Argumentacja, że skoro piszą wyjście to coś w tym musi być, że ruch jest puszczany tylko w 1 stronę... no i było!

Obrazek

Kilka chwil później odnaleźliÅ›my wejÅ›cie do tunelu – maÅ‚e to to, niepozorne... wchodzimy! OczywiÅ›cie bez latarki, mamy tylko bÅ‚ysk aparatu – 3 metry w gÅ‚Ä…b, ciasny tunel nieco siÄ™ powiÄ™ksza, po lewej sÄ… wyjechane przez lata (i turystów) schody. W tym miejscu ciemno już jest jak w przysÅ‚owiowej – próbujemy kawaÅ‚ek iść po tych schodach, ale zamiast jaÅ›niej robi siÄ™ już totalnie czarno – no to kupa, bez Å›wiatÅ‚a nie damy rady.

SÅ‚owa te podziaÅ‚aÅ‚y jak detonator na MagdÄ™ – że co! Å»e niby on nie może iść tunelem! Å»e jak?! W koÅ„cu wyszliÅ›my na zewnÄ…trz, ale widać byÅ‚o, że dziewczyna jest zdesperowana, i bardzo zawiedziona – jest tunel, a my go nie zdobyliÅ›my!

W miÄ™dzy czasie do wejÅ›cia tunelu podeszli jacyÅ› Francuzi i po ogólnikowym przywitaniu i przedstawieniu siÄ™ (że nie jesteÅ›my ani terrorystami, ani gwaÅ‚cicielami) udaÅ‚o nam siÄ™ ich naciÄ…gnąć na wycieczkÄ™ wspomnianym tunelem. Francuzi, co ważne mieli ze sobÄ… „Å›wiatÅ‚o”!!!

No powiedzmy, „Å›wiatÅ‚o” to może nieco górnolotna nazwa latareczki na korbkÄ™, którÄ… posiadali nasi kompani, ale co najważniejsze w tunelu coÅ› tam byÅ‚o widać.
Nie będę rozpisywał się o tym jak forsowaliśmy kilkadziesiąt metrów skalnych schodów i reszty tunelu... nie będę też wspominał o tym, że kolo z latareczką ciągle uciekał do przodu i w zasadzie reszta ekipy niewiele widziała, nie wspomnę też o tym, że laska (francuska) miała klaustrofobię o czym głośno nam powiedziała, jak już byliśmy w połowie tunelu, a kolo zwiał z tym cholernym światłem za jakiś załom i ni #$$#@# nic nie było widać...
Najważniejsze, że szczęśliwe dotarliÅ›my do wyjÅ›cia i pod wczeÅ›niej widzianym napisem „EXIT” trzasnÄ™liÅ›my sobie historycznÄ… fotÄ™, niczym odkrywcy tej doliny.

Obrazek

BiegajÄ…c od jaskini do jaskini, od dziury do dziury czas nam przeleciaÅ‚ niczym piach pustyni miÄ™dzy palcami – OK., tak naprawdÄ™ to ja byÅ‚em już tak $%#@@ gÅ‚odny, że ledwo dawaÅ‚em radÄ™ i po prostu chciaÅ‚em już coÅ› zjeść – za to Magda pewnie by nocowaÅ‚a w tym muzeum (naprawdÄ™ dużo czasu mi zajęło wytÅ‚umaczenie jej, że skoro sÄ… barierki, a pieczara wyglÄ…da, jakby jÄ… ktoÅ› rozciÄ…Å‚ na pół nożem, na Å›cieżce jest napis KEEP OUT – DANGER to pewnie nie należy akurat zwiedzać najwyższego poziomu skalnych mieszkaÅ„, tym bardziej, że prowadzÄ…ce do nich metalowe schody walaÅ‚y siÄ™ gdzieÅ› tam w okolicy, po tym jak odpadÅ‚y od Å›ciany...)

Okolica byÅ‚a fajnie pusta, miaÅ‚o siÄ™ wrażenie, że jesteÅ›my tutaj caÅ‚kiem sami... w zasadzie, przy bramce wyjÅ›ciowej okazaÅ‚o siÄ™, że siÄ™ nie myliliÅ›my – my byliÅ›my tam caÅ‚kiem sami, bo do zamkniÄ™cia muzeum pozostaÅ‚o może z 5 min!
PatrzÄ…c na mój zegarek, który wskazywaÅ‚ 18, na Pana od biletów, który bardzo już chciaÅ‚ iść do domu, na tablicÄ™ z godzinami otwarcia muzeum (gdzie jak wół napisali open – 19:00) niewiele z tego kumaÅ‚em, do czasu, jak mi Pan bileter pokazaÅ‚ swój zegarek... otóż okazaÅ‚o siÄ™, że od BuÅ‚garii lecimy w nie tym czasie co trzeba!

Z tą chwilą wyjaśniły nam się te wszystkie szybkie zachody słońca i egipskie ciemności około 19 wieczorem, te pustki na ulicach o 22 w Bułgarii... itp.

Obrazek

Wieczorem, przed snem prowadzimy jeszcze przedÅ‚użajÄ…ce siÄ™ – choć niezwykle zabawne – negocjacje cenowe dotyczÄ…ce kempingu na którym chcemy spać (w Gerome). Okazuje siÄ™, że Pan Kempingowy bezproblemów obniżyÅ‚by nam cenÄ™ noclegu, ale Allah na wszystko patrzy i widzi, że Pan Kempingowy w ten sposób nierówno traktowaÅ‚by wszystkich ludzi, którzy u niego nocujÄ…... wiÄ™c pÅ‚acimy, nieco obniżonÄ… wyjÅ›ciowÄ… kwotÄ™, rozbijamy siÄ™ na piachu, w cieniu jakiÅ› krzaków, bierzemy ciepÅ‚Ä… kÄ…piel i idziemy spać.
klanger
Świeżak
 
Posty: 16
Dołączył(a): 6/1/2010, 12:04
Lokalizacja: Poznań


Postprzez klanger » 11/1/2010, 14:17

DzieÅ„ 7 – Gdzie diabeÅ‚ nie może, tam poÅ›le YP Majesty!

Obrazek

Rano w Gerome, nad KapadocjÄ…, królujÄ… balony – sÄ… ich dziesiÄ…tki, jak nie setki! WiÄ™kszość startuje z pola, które mieÅ›ci siÄ™ nieopodal naszego kempingu, co zagwarantowaÅ‚o nam tego dnia krótki sen...
Obok nas mieszkajÄ… WÅ‚osi, którzy zwiedzajÄ… KapadocjÄ™ na BWM 1150 GS – niepoprawnie Å›linimy siÄ™ na widok tego motocykla, piÄ™kna maszyna, której atuty dostrzega również moja towarzyszka podróży (hehe, może kiedyÅ›, jak Los pozwoli...)!

Kilka godzin późnej – po Å›niadaniu i zakupach w lokalnym supermarkecie – parkujemy Majesty nieopodal kolejnej atrakcji Kapadocji, jakÄ… jest podziemne miasto w Derinkuyu.

Moto zostawiamy obok kapadockiej babci, która na ulicy handluje (jak dziesiątki innych osób w tym miejscu) jakimiś lalkami, samodzielnie wytwarzanymi na tzw. poczekaniu.
Nieopodal Majesty spostrzegamy „znajome” BMW na wÅ‚oskich blachach...ach, Å›licznotka!

Obrazek

Kupujemy bilety, i widzÄ…c że jakaÅ› grupa wchodzi z przewodnikiem doÅ‚Ä…czamy do niej. Naiwnie myÅ›laÅ‚em, że w tym muzeum jest przewodnik, który oprowadza wycieczki o okreÅ›lonej godzinie – po krótkiej wymianie zdaÅ„ („Are you?” pyta siÄ™ przewodnik, na co odpowiadam dotykajÄ…c siÄ™ i Magdy dla pewnoÅ›ci „Yes, we are!”) ze zdziwionym (naszÄ… obecnoÅ›ciÄ…) przewodnikiem, okazuje siÄ™, że takiej opcji nie ma (albo nie z nim), ale bez problemów możemy doÅ‚Ä…czyć do jego wycieczki.

Obrazek

Według lokalnego przewodnika, obecnie przyjmuje się, iż okoliczne podziemne miasta były (lub są nadal) połączone tunelami, przez co podczas najazdów arabskich, lokalna ludność mogła komunikować się, bez konieczności wychodzenia na powierzchnię gruntu.
W podziemnym mieÅ›cie wszystko byÅ‚o doskonale zaplanowane – pierwszy poziom sÅ‚użyÅ‚ za zagrody dla zwierzÄ…t, poniżej znajdowaÅ‚y siÄ™ pomieszczenia kuchenne, tÅ‚ocznie wina, magazyny żywnoÅ›ci, sypialnie oraz Å›wiÄ…tynie. MieszkaÅ„cy wyposażyli swoje podziemne miasto w system komunikacji gÅ‚osowej, przypominajÄ…cy swÄ… funkcjonalnoÅ›ciÄ… współczesny telefon komórkowy.

Wycieczka po tym podziemnym mieÅ›cie robi na nas ogromne wrażenie, a jeszcze wiÄ™ksze na jednej z PaÅ„ należącej do „wÅ‚aÅ›ciwej” wycieczki, która potykajÄ…c siÄ™ wlatuje do półmetrowej dziury i niemal zostaje na wieki (uderzajÄ…c siÄ™ gÅ‚owÄ… o kamlota) w tym miejscu!
ZrobiÅ‚o siÄ™ nieco niefajnie po tym wypadku – faktycznie kobieta miaÅ‚a ogromne szczęście...

Po wyjściu na powierzchnię, postanawiamy coś przekąsić w cieniu jakiegoś zamkniętego sklepu. Zagryzając turecką bułę turecką brzoskwinią oglądamy scenkę rodzajową w postaci odjazdu Włochów na BMW. Niby nic wielkiego, ale nie w Turcji, a już na pewno nie w miejscu atrakcyjnym turystycznie!
WÅ‚oska para zostaÅ‚a caÅ‚kowicie osaczona przez drÄ…ce siÄ™ w niebogÅ‚osy dzieciaki. W okoÅ‚o latajÄ… proste, acz zrozumiaÅ‚e dla wszystkich sÅ‚owa – „myster, mony... gif mi Å‚an Å‚euro!”.
Kaszana – jest taki zajgot, że tylko czekać jak wpadnie tu Policja z paÅ‚ami, szczerze współczujÄ™ zarówno im, jak i towarzyszÄ…cej im parze na równie fajnym moto. Co ciekawe my nie mamy z dzieciakami wiÄ™kszego kÅ‚opotu (czyżby Majesty roztaczaÅ‚a aż TAKÄ„ wspaniaÅ‚Ä… aurÄ™!?) – Magda dostaje propozycjÄ™ kupienia jednej dziewczynki, ale grzecznie odmawia, a ja na hasÅ‚o „myster mony” czÄ™stujÄ™ maluchy (rodzeÅ„stwo, bo reszta dzieciarni gdzieÅ› siÄ™ waÅ‚Ä™sa po okolicy kompletnie nas olewajÄ…c!) jakimÅ› tureckim karmelkiem – i po kÅ‚opocie.

Posileni i pełni wrażeń po wizycie w podziemnym mieście ruszamy dalej ku krainie Kurdów...

Obrazek

Jeszcze maÅ‚a dygresja – jak coÅ› siÄ™ komuÅ› podoba z dupereli sprzedawanych na straganach, przy turystycznych atrakcjach, to należy to bezzwÅ‚ocznie kupić, oczywiÅ›cie odstawiajÄ…c szopkÄ™ kompletnie niezainteresowanego czÅ‚owieka i zbijajÄ…c cenÄ™ minimum o 70%. Chodzi o to, że niektóre rzeczy sÄ… sprzedawane wyÅ‚Ä…cznie w miejscach turystycznych i po prostu może siÄ™ zdarzyć, że już nigdzie nie trafimy na akurat takÄ… pamiÄ…tkÄ™ z podróży. PiszÄ™ to w oparciu o swój bÅ‚Ä…d, dziÄ™ki któremu nie mamy upragnionego upominku z Turcji... bo nie kupiliÅ›my tam, gdzie byÅ‚...

Obrazek

Pierwsza góra, pierwszy podjazd ustawia reguÅ‚y na dzisiejszy dzieÅ„ – obowiÄ…zuje prÄ™dkość raczej rowerowa, a na podjazdach 30 kaemów można traktować, jako naprawdÄ™ dużą prÄ™dkość!

Przecinając środkowo-południową Turcję w kierunku wschodnim natrafiamy na wspaniałą trasę, gdzie droga wiedzie rozpadliną skalną, po czym po dłuższym nudnawym płaskim odcinku (temperatura chyba była tam bliska 50 stopni Celsjusza) zbliżamy się do wysokich gór objętych ochroną o ile dobrze zrozumiałem mapę, w postaci Parku Narodowego.

Ostatnie miasto przed wjazdem w bardziej odludny rejon, równa siÄ™ obowiÄ…zkowe tankowanie. Na stacji pytam siÄ™ Panów Pompiarzy jak droga przez przeÅ‚Ä™cz, otrzymujÄ…c w zamian seriÄ™ uÅ›miechów i „good road!!!”
Ok., jak road jest good, to jest good!

Obrazek

KilkadziesiÄ…t kilometrów dalej, jadÄ…c od dÅ‚uższego już czasu szutrówkÄ… (nie, nie pomyliÅ‚em trasy, ona również nie byÅ‚a oznaczona jako „biaÅ‚a”!) klnÄ…c jak szewc na caÅ‚e gardÅ‚o, że nie bÄ™dÄ™ nawet staraÅ‚ siÄ™ cytować wyobrażaÅ‚em sobie jak obdzieram ze skóry tych tureckich mÅ‚odych $#%^@, którzy widzÄ…c że jadÄ™ skuterem nie odradzili mi tej trasy!

Nie ma jak przeprawa przez wysokie góry (kilka przełęczy przez które przejechaliśmy tego dnia ocierało się o 2000 metrów nad poziomem morza, a rekordowa nieznacznie nawet przekroczyła tą wysokość), gdzie zamiast po asfaltowej nawierzchni jest kupa gruzu i wyjechanych w piachu dziur!

Obrazek

No powiem szczerze – skuter siÄ™ do takiej jazdy nie nadaje! Nie ma biegów, i na ostrych podjazdach ma siÄ™ wrażenie, że za chwilÄ™ bÄ™dzie przymusowy postój, albo wrÄ™cz maszyna zacznie staczać siÄ™ po swym Å›ladzie w tyÅ‚.

Te najwyższe przeÅ‚Ä™cze pokonywaliÅ›my w iÅ›cie majestatycznym stylu, miejscami osiÄ…gajÄ…c zawrotne tempo 15 km/h! Taka dynamika jazdy ma swoje plusy – można siÄ™ do woli rozglÄ…dać po okolicy pomimo dość znacznej ekspozycji drogi.

Moto daÅ‚o radÄ™ – bo przecież to jest YAMAHA!!!

Zjazd. No cóż kilkadziesiąt kilometrów zakrętów po dość dobrym asfalcie (bo tutaj już wyremontowali trasę) to jest to co tygryski lubią najbardziej, choć nie ukrywam że słonko nas mocno wymęczyło tego dnia, a trasa od ostatniej przełęczy do głównej drogi dłużyła się niemiłosiernie! Coś ktoś popieprzył z mapą, bo odcinek kilkudziesięciu kilometrów (na mapie) wydłużył się chyba 2-3krotnie.

Obrazek

Już w kraju Kurdów, w jednym z miast przy głównej drodze na poÅ‚udnie (kierunek Syria) zatrzymaliÅ›my siÄ™ w celu zrobienia zakupów – jedzenie na obiad, Å›niadanie, woda etc.

KupiliÅ›my też metalowy kubkodzbanuszek z uÅ‚amanÄ… rÄ…czkÄ… – Pan Sprzedawca widzÄ…c, że pomimo iż na półce staÅ‚y kubki z dobrÄ… rÄ…czkÄ… wybraÅ‚em akurat ten uszkodzony, zwÄ™szyÅ‚ interes i zapodaÅ‚ nam maksymalnÄ… cenÄ™ (jak za dobry kubek!).
RozpoczÄ™liÅ›my wiÄ™c dÅ‚ugotrwaÅ‚e negocjacje cenowe, które zakoÅ„czone zostaÅ‚y obopólnym sukcesem – my wyszliÅ›my ze sklepu uÅ›miechniÄ™ci z kubkiem z uÅ‚amanÄ… rÄ…czkÄ… (Å‚atwiej go schować do bagażu) w rÄ™ce, Pan pozostaÅ‚ za ladÄ… trzymajÄ…c w dÅ‚oni jakÄ…Å› Å›miesznÄ… kasÄ™ za uszkodzony kubek.

Wieczorem mocno zmÄ™czeni caÅ‚odziennÄ… jazdÄ… wysoko w górach w peÅ‚nym sÅ‚oÅ„cu, dotarliÅ›my do Tekir drogÄ… na której (oczywiÅ›cie na zjazdach) Majesty pokazaÅ‚a „pazur”, kiedy to wyprzedzaliÅ›my caÅ‚e kolumny aut pÄ™dziÅ‚a jak pocisk po niesamowitej serpentynie. Ta trasa, te zakrÄ™ty wieczorowÄ… porÄ… to byÅ‚a po prostu motocyklowa rozkosz na koniec dnia!

Później to już tylko kemping z „water clima” , kolacja i kÄ…piel w kurdyjskiej Å‚azience przy latarce, bo przemiÅ‚y zresztÄ… wÅ‚aÅ›ciciel jeszcze nie podÅ‚Ä…czyÅ‚ Å›wiatÅ‚a, na piÄ™trze swojego nowo tworzonego motelo-domu.
klanger
Świeżak
 
Posty: 16
Dołączył(a): 6/1/2010, 12:04
Lokalizacja: Poznań

Postprzez klanger » 14/1/2010, 16:24

DzieÅ„ 8 – BiaÅ‚e drogi, czyli szaÅ‚ ciaÅ‚ i orgia dusz

Typowa noc w krainie Kurdów, w okresie Ramadanu, wygląda w ten sposób: 4-5 rano (przed świtem) z meczetu rozchodzi się echem po górach przerażający (europejsczyka) nieco dźwięk nawoływania muzułmanów na poranne modły. Po czym nastaje cisza, którą regularnie co jakiś czas (idealnie synchronizując się z ponownym zasypianiem) przerywa pianie koguta.
Można powiedzieć, że wstawanie z kurami jest wpisane w „atrakcje” kempingu, i można albo to polubić, albo zabić koguta!
Z porannymi modłami za wiele się nie zrobi, bo uciszenie głośnika w meczecie groziłoby raczej poważnymi reperkusjami... Faktycznie, jak się jedzie do muzułmańskiego kraju trzeba szanować ich kulturę i religijne tradycje, tak jak Oni powinni u nas szanować nasze.
Czyli generalnie im bliżej natury Å›pimy, tym częściej jesteÅ›my budzeni o Å›wicie – taka jest zasada Turcji podczas Ramadanu.
Ma to swoje plusy, bo o 6-7 rano człowiek jest już praktycznie obudzony, szybkie śniadanko, pakowanie i można ruszać w dalszą trasę.
My tego dnia mieliÅ›my w planie zwiedzenie jaskini, która „jest na mapie”, ale nie ma jej w przewodnikach turystycznych. Pieczara, jak to okreÅ›liÅ‚ nasz gospodarz mieÅ›ci siÄ™ „za górÄ…”.

Obrazek

MachajÄ…c do dzieci wÅ‚aÅ›ciciela kempingu ruszyliÅ›my „za tÄ… górÄ™”.
Drogowskazu kierujÄ…cego do jaskini brak – nieco mnie to zdziwiÅ‚o, skoro jaskinia jest na mapie, którÄ… można kupić w Polsce – ba, nie ma nawet drogowskazu wskazujÄ…cego zjazd do wiochy, w której powinna mieÅ›cić siÄ™ szukana przez nas jaskinia.
Ten mały problem wynikał prawdopodobnie z faktu, iż aktualnie remontowano główną drogę i pewnie większość niepotrzebnych znaków usunięto, a nowych jeszcze nie zamontowano.
Tak czy siak udało nam się ostatecznie znaleźć wjazd do wioski, i jadąc przez coraz bardziej wiejskie kurdyjskie klimaty (co kilka metrów przeganiając przednim kołem jakiś drób) zaczynałem mieć coraz większe wątpliwości czy szukana jaskinia gdzieś tu jest oraz czy my wyjedziemy z tej wioski na skuterze...
Jadąc miejscami takimi dziurami, że amortyzatory jęczały z przepracowania, dotarliśmy w końcu (po małym zaciągnięciu lokalnego języka) do miejsca, gdzie niby miała być TA jaskinia. Teren owszem opłotowany był, ale na moje oko bardziej przypominał wiejski klub sportowy z boiskiem niż wejście do atrakcji turystycznej, jaką powinna być grota!

Obrazek

Na końcu drogi (oczywiście szutrowej) spotkaliśmy kilku chłopaków, którzy wskazując górski potok wymawiali nazwę jaskini, że niby tam jest.
OK., no to walimy w górę potoku... i co i nic. Po kilkudziesięciu metrach nie da się iść, bo rzeka zagradza ścieżkę, niby widać jakąś skałę po prawej stronie, niby jest jakaś dziura, no ale żeby od razu nazywać to jaskinią, i zaznaczać na mapie Turcji, to już lekka przesada...

Zrezygnowani zaczÄ™liÅ›my siÄ™ wycofywać. W miÄ™dzy czasie lokalne chÅ‚opaki zakoÅ„czyÅ‚y remont czegoÅ› co przypominaÅ‚o BMX’a, a najstarszy do nas podszedÅ‚ i na pytanie gdzie jest jaskinia wskazaÅ‚ skaÅ‚Ä™ przed nami. No to lekko %$#@@ mówiÄ™ mu, że tam ni %$%#@# nic nie ma. On dalej swoje, że jest. Ja że nie ma, ale skoro on twierdzi, że jest (no w koÅ„cu lokalny nie?!) to żeby nam pokazaÅ‚.

Obrazek

Ruszamy nieco inną ścieżką. Patrząc za siebie, na pozostawiony samotnie skuter (z blokadą, choć pewnie i tak w całości zabiorą) miałem lekkiego stracha, czy aby wycieczki nie zakończymy w autobusie.
Po około 30 minutach wspinaczki doszliśmy w końcu do wejścia jaskini. Okazało się, że pieczara jest 3 poziomowa. Wchodzi się z pierwszego poziomu, najwyższego poczym można po wielkich głazach zejść na 2 i dalej na trzeci poziom. Środkowy poziom urozmaicony jest dość dużym jeziorem, z którego wypływa rzeka spadająca na najniższy poziom i dalej na dno doliny, dokładnie tam, gdzie kilkadziesiąt minut wcześniej staliśmy!

Nasz przewodnik jest niesamowity – niczym batman przeskakuje z kamienia na kamieÅ„, a trzeba dodać, że idzie w klapkach! Magda momentami musi korzystać z pomocy chÅ‚opaka, który jÄ… asekuruje, podaje dÅ‚oÅ„, czasami tworzy z siebie coÅ› na ksztaÅ‚t balustrady i mostu, by dziewczyna mogÅ‚a przeskoczyć na znaczÄ…co oddalony gÅ‚az. Generalnie bawimy siÄ™ w speleologów, i to w nieco ekstremalnym wydaniu.

Obrazek

Miejsce jest niesamowite, kompletnie opuszczone przez turystów i praktycznie niedostępne bez lokalnego przewodnika (no chyba, że było się tam już kiedyś).
Jaskinia jest ogromna, wspaniała.
Wracając inną drogą, wzdłuż nowo wybudowanej elektrowni wodnej, podziwiamy widoki, i prowadzimy dość interesującą konwersację z przewodnikiem, oczywiście w języku nikomu nie znanym, czyli mieszaninie angielskiego (na poziomie OK., YES, NO), tureckiego to z jego strony, no i oczywiście polskiego. Dziwne jest to, że zarówno On, jak i My wszystko rozumiemy!

Obrazek

Na dole okazuje się, że Majesty stoi i czeka na nas grzecznie, więc podziękowaliśmy chłopakowi, pomachaliśmy i zaczęliśmy zbierać się w dalszą drogę.
Podróż o maÅ‚y wÅ‚os nie zostaÅ‚a nieco wstrzymana, po tym jak mi siÄ™ wór transportowy ulokowany w przekroku zwaliÅ‚ na kluczyk w stacyjce i fantazyjnie go wykrzywiÅ‚! No nie ukrywam, że zdenerwowaÅ‚em siÄ™ ostro, co dodatkowo spotÄ™gowane byÅ‚o anielskim gÅ‚osem Magdy, która stwierdziÅ‚a żebym siÄ™ nie denerwowaÅ‚ i wziÄ…Å‚ wypukaÅ‚ kluczyk kamieniem. Nosz ciskaÅ‚em piorunami, w tym momencie z tego powodu, że laska miaÅ‚a racjÄ™, a ja tak daÅ‚em siÄ™ ponieść emocjom. Cóż, czÅ‚owiek jest tylko czÅ‚owiekiem i bywa, że puszczajÄ… mu nerwy – zmÄ™czenie materiaÅ‚u, albo coÅ› w ten deseÅ„. Szczere „przepraszam” zaÅ‚atwiÅ‚o sprawÄ™ i już siedzieliÅ›my na Majesty leniwie podjeżdżajÄ…c pod kolejne ostre wzniesienie.

W którymś momencie dogoniłem (już z górki) jakąś ciężarówkę, na pace której kierowca wiózł taką ogromną metalową rurę (średnia spokojnie przekraczała 50 cm, długość około 5 metrów!). Rura oczywiście nie była zabezpieczona i na każdym zakręcie malowniczo i z ogromnym hukiem przetaczała się z lewej na prawą burtę ciężarówki. Sprawa wyglądała raczej nieciekawie, a jazda za takim czymś wydawała się dość niebezpieczna, więc postanowiłem wyprzedzić dziada.
Ha, i tu pojawił się problem, bo pod górkę skuter nie dawał rady (za to ciężarówka grzała ostro), a z górki Pan tak kierował, że za żadne skarby nie dało się wyminąć na górskiej serpentynie tego klamota.
Zabawa w kotka i myszkę trwała ładnych kilka kilometrów, aż w końcu na krótkim odcinku prostej, zaraz za zakrętem (z górki) udało mi się wyminąć i uciec niebezpiecznej ciężarówce.

Na przedmieÅ›ciach KahramanmaraÅŸ zatankowaliÅ›my Majesty, zrobiliÅ›my zakupy oraz zjedliÅ›my lunch (arbuza), którym poczÄ™stowaliÅ›my również wÅ‚aÅ›ciciela stacji benzynowej i mieszczÄ…cego siÄ™ obok marketu, prawdopodobnie jego rodzinÄ™ oraz znajomych. ZrobiÅ‚a siÄ™ bardzo miÅ‚a atmosfera – Panowie pracowali kiedyÅ› w Niemczech i - czym siÄ™ pochwalili - robili interesy z Polakami (nie wnikaliÅ›my w naturÄ™ tychże, bo to nie nasz interes byÅ‚).

Na pytanie jaka droga jest przed nami, Panowie niejednoznacznie odpowiedzieli, ale w sumie stan miał pozwalać na jazdę na skuterze.
No cóż... pozwalał.
Tego dnia pobiliÅ›my nieoficjalny rekord jazdy po szutrowej nawierzchni nowo budowanych dróg – nie chcÄ™ skÅ‚amać, wiÄ™c nie podam dokÅ‚adnej liczby kilometrów, ale myÅ›lÄ™, że gdzieÅ› w okolicy 100 km przejechaliÅ›my po gruntówce kierujÄ…c siÄ™ w stronÄ™ Adryman.

Po drodze już przestaÅ‚em przeklinać na tÄ… nawierzchniÄ™, w ogóle staraÅ‚em siÄ™ skupić na jeździe, bo miejscami nie byÅ‚o nic widać, a droga byÅ‚a szeroka (w każdÄ… stronÄ™ budowano 2 pasy) wiÄ™c wszystkiego można siÄ™ byÅ‚o spodziewać (ciężarówki, wyprzedzane przez autokary turystyczne, w tym wszystkim jakieÅ› praktycznie niewidoczne osobówki – jednym sÅ‚owem, masakra!).
Zakurzeni dojechaliÅ›my późnym popoÅ‚udniem do Adryman, gdzie udaÅ‚o nam siÄ™ znaleźć jakiÅ› warsztat motocyklowy – chciaÅ‚em wymienić pasek napÄ™dowy na nowy, bo jakoÅ› tak sÅ‚abo ostatnimi czasy „szedÅ‚” ten skuter (co teraz mnie nie dziwi, skoro praktycznie non-stop po górach Å›migaliÅ›my).
Paska w tym mieÅ›cie nie mieli, w okolicy też nie, ale za to po rozmowie ze znajomym wÅ‚aÅ›ciciela warsztatu – gość byÅ‚ zastÄ™pcÄ… burmistrza do spraw bezpieczeÅ„stwa, albo coÅ› w tym stylu, ale co ważniejsze gadaÅ‚ po angielsku – dostaliÅ›my namiar na autoryzowany serwis YAMAHA, który mieÅ›ciÅ‚ siÄ™ w Sanliurfa.

Dodatkowo Panowie uświadomili nas, że właśnie jest sobota i do poniedziałku i tak nic nie załatwimy, więc lepiej jak sobie w okolicy wypoczniemy i pozwiedzamy ciekawe miejsca, a w poniedziałek udamy się do serwisu Yamahy.

Obrazek

Po zakupach ruszyliÅ›my dalej na wschód w stronÄ™ góry Nemrut, na zboczach której znaleźliÅ›my zupeÅ‚nie przypadkiem bardzo fajny kemping. Gdyby siÄ™ ktoÅ› tam wybieraÅ‚, to warto wspomnieć, że na lokalnej drodze we wioskach zbudowano bardzo fantazyjne „Å›piÄ…ce policjanty”, które zasypane piaskiem i innÄ… materiÄ… rodem z obory sÄ… kompletnie nie widoczne! O ich istnieniu dowiedziaÅ‚em siÄ™ dość boleÅ›nie... walÄ…c z caÅ‚ej siÅ‚y obudowÄ… silnika w wypukÅ‚y asfalt...

Tego dnia zasypialiśmy na kempingu z widokiem na Eufrat!!!
klanger
Świeżak
 
Posty: 16
Dołączył(a): 6/1/2010, 12:04
Lokalizacja: Poznań

Postprzez kronos34 » 17/1/2010, 21:33

:) Wielki szacun dla twojej osoby za tak wspaniałą wyprawę i jej opis.
I to tego wszystko na skuterze, jak widać i tak można ....Moze byście się skusili na wizytę na Burgmanii tam spotkasz miłośników max skuterów.? :wink:
Kymco Agility City 125cc
Avatar użytkownika
kronos34
Świeżak
 
Posty: 12
Dołączył(a): 8/3/2009, 19:55
Lokalizacja: Radom

Postprzez klanger » 17/1/2010, 22:37

Wielki szacun dla twojej osoby za tak wspaniałą wyprawę i jej opis.
I to tego wszystko na skuterze, jak widać i tak można ....Moze byście się skusili na wizytę na Burgmanii tam spotkasz miłośników max skuterów.?


Dzięki za miłe słowa!

Co do "wielkiego szacunu" - raczej o sobie tak nie myślę... ostatecznie, każda "wyprawa" składa się z małych wycieczek (kilku set kilometrowych), a te przecież można nawet na rowerze przejechać ;)

Ja się cieszę, że cali i zdrowi wróciliśmy do domu - no i pełni niezapomnianych wrażeń - Turcja warta jest swojej ceny!

Co do Burgmani... dzięki za zaproszenie... jak masz możliwość to zalinkuj tam ten wątek ;)
klanger
Świeżak
 
Posty: 16
Dołączył(a): 6/1/2010, 12:04
Lokalizacja: Poznań

Postprzez drat_wa » 20/1/2010, 12:19

GratulujÄ™ wyprawy.
Mógłbyś napisać coś więcej o czasie trwania wycieczki, miesiącu w jakim pojechałeś oraz o temperaturze jaka panowała. Nie ukrywam że interesuje mnie także łączny koszt oraz średnie ceny noclegu.
Dopytuję się ponieważ chciałbym wybrać się do Turcji pod koniec sierpnia lub na początku września i jestem na etapie planowania trasy itp.
drat_wa
Świeżak
 
Posty: 70
Dołączył(a): 3/6/2007, 18:21

Postprzez klanger » 20/1/2010, 16:55

Chyba większość info znajdziesz pod tym linkiem http://www.scigacz.pl/Skuterem,do,Turcji,czyli,gdzie,diabel,nie,moze,11792x3.html (otwórz link)

A w skrócie...
W Turcji byliśmy w drugiej połowie sierpnia. Ani razu nie padało i to na całej trasie - nic, zero deszczu!
Co do temperatur... były wakacyjne, ogólnie było ciepło.

Sprawa jest nieco bardziej zakręcona jeśli chodzi o góry, bo tam im wyżej tym chłodniej, a w nocy to już zimnawo bywało.
Na południu Turcji natomiast - co nie jest znowu aż takie odkrywcze - było zdecydowanie cieplej (również w nocy).
My pomimo ciepła jeździliśmy zawsze w "długim rękawie", by ograniczyć dostęp promieni słonecznych.

Co do cen noclegów, to mało mogę powiedzieć... hotel w Bułgarii na granicy kosztował nas (dla 2 osób) 15 euro, ale kemping na Węgrzech, przy granicy z Serbią 25 euro za bungalow.
W Turcji spaliśmy tylko i wyłącznie "u ludzi na posesji" (za free), na kempingach (tutaj ceny różne za namiot, od 5 euro do 15 euro - w Gerome, ale za to z basensem ;D) i na stacjach bezynowych (za free).

Paliwo jest drogie w Turcji - ok. 7 pln/L.
Jedzenie w podobnej cenie co u nas (coś taniej, coś drożej), w knajpach rożnie - jak to w knajpach ;) - myślę, że średnio za 35-40 pln najedzą się 2 osoby do syta.
Ceny wejść do muzeów - droższe niż u nas, ale w normie europejskiej, jednak warto wydać na to kasę - bezcenne wrażenia i wspomnienia!
Wiza - 10 euro/osoba. Trzeba mieć zieloną kartę, warto mieć prawojazdy międzynarodowe.
Autostrady w Turcji tanie - 60 pln wystarczy niemal na każdy kilometr tego typu trasy.
W Serbii - drogie, odcinki o ile dobrze pamietam po 7/8 euro, a w sumie trasa ta autostradÄ… jest od Belgradu do Niz'u.
Na Węgrzech trzeba wykupić winietę na motocykl - na 4 dni min., koszt coś około 1400 forintów, czyli tyle co doba na kempingu dla 2 osób.

Termin sierpień-wrzesień jest dobry - im bliżej sierpnia tym (teoretycznie) pewniejsza pogoda po drodze (Czechy, Słowacja, Węgry, Serbia, Bułgaria)... Trochę tego jechania jest, a wiadomo milej się jedzie "na sucho", szczególnie jak planujesz podróż z pasażerem ;)

Co do trasy - wszystko zależy od ilości wolnego... dziś jadąc na pewno nie planowałbym objazdówki (przynajmniej, nie jak na miejscu jest się zaledwie 7-10 dni). Myślę, że lepiej jest podzielić sobie Turcję na rejony, i po troszku zwiedzać, za to dokładniej.
Do wschodnej Turcji można dopłynąć promem z Istambułu (chyba też z Odessy). Do centralnej Turcji (rejon Ankary) dojedziesz autostardą w 3 dni z Polski (po mniej więcej 1000 dziennie). Zachód jest wiadomo, najbliżej, w sumie 2 dni i jesteś w Turcji (może nawet szybciej, ale do przejechania jest bite 2000km).
Podział wyprawy na kilka etapy ma sens również z innego powodu - każdy z tych rejonów jest inny. Zachód bardziej grecki, środek arabski, a wschód kaukaski - tak najprościej mówiąc.

Gdybyś miał jakieś pytania, to wal śmiało na PM lub tutaj,

pozdrawiam, klanger
klanger
Świeżak
 
Posty: 16
Dołączył(a): 6/1/2010, 12:04
Lokalizacja: Poznań

Postprzez kronos34 » 20/1/2010, 17:40

http://www.burgmania.net/forum/index.php?showtopic=9188 (otwórz link) :)
Zapraszam cię na nasze forum tam masz szczegóły Burgmanii 2010
Jestem też zwolennikiem takich wypraw w nieznanie jak twoja. Choć w naszym kraju tez mamy wiele wspaniałych miejsc wartych zobaczenia i zwiedzenia.
Kymco Agility City 125cc
Avatar użytkownika
kronos34
Świeżak
 
Posty: 12
Dołączył(a): 8/3/2009, 19:55
Lokalizacja: Radom



Powrót do Turystyka motocyklowa



Kto przeglÄ…da forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości




na górê